WŁOCHY

COMO – najpiękniejsze szlaki górskie

COMO – najpiękniejsze szlaki górskie; wyprawa: czerwiec 2025

COMO – najpiękniejsze szlaki górskie. Co to za miejsca

Jezioro Como to nie tylko pełne uroku miasteczka zlokalizowane nad jego brzegami, to również wspaniałe szlaki górskie, które umożliwiają spojrzenie z góry na szmaragdową taflę wody. Są tu również szlaki wprowadzające wgłęb alpejskich szczytów przyciągające swoim pięknem jak np. dolina Val di Mello. Szlaki wokół Como oferują spektakularne panoramy, malownicze wioski i ciszę, której próżno szukać w zatłoczonych kurortach, w których na dodatek latem jest upalnie. Kilka szlaków udało nam się przejść, jednak większość pozostaje dla nas jeszcze nie zbadana. Mamy nadzieję, że nie na długo. Szlaki wokół jeziora Como to harmonia natury i włoskiego stylu życia – surowe góry spotykają się tu z eleganckimi willami, a każda wędrówka kończy się cappuccino z widokiem na jezioro, czy też wspaniałe alpejskie szczyty

COMO – najpiękniejsze szlaki górskie. WRAŻENIA.

Nieważne, czy jesteśmy zapalonymi piechurami, czy po prostu chcemy dodać odrobinę przygody do swojego urlopu – Como ze swoimi szlakami jest w stanie zaoferować trekking dla każdego i każdego zachwycić swoim pięknem. Tak właśnie odebraliśmy pobyt w tym regionie. Na dodatek możemy stwierdzić, że w niektórych miejscach widoki z góry przypominały nam trochę norweskie krajobrazy, gdzie szczyty górskie poprzecinane są wypełnionymi wodą fiordami.

COMO – najpiękniejsze szlaki górskie. WĘDRÓWKI

Zacznijmy może od miejsca popularnego wśród Włochów, ale mało opisywanego w internecie. Park Valentino, bo do odwiedzenia tego miejsca chcemy wszystkich zachęcić, to nie taki sobie park. Owszem szlak jest tu bardzo łatwy, nie forsujący, jednak finałem wędrówki nim jest wejście na nie dużą, ale oferująca spektakularny widok  na prawą odnogę jeziora Como. To właśnie w tym miejscu poczuliśmy się trochę jak w Norwegii, bowiem widok na góry na przecięte taflą wody wzgórza przypomina nieco fiordy. Z uwagi na niezwykłą atrakcję jaką stanowi platforma widokowa nazwano ją Belveder. Park wraz ze szlakiem znajduje się w rejonie miasteczka Piani Resinelli. Jego historia związana jest z dziejami dwóch zamożnych rodzin: Gerosa i Crotta. Valentino Gerosa Crotta  żyjący w latach 1868–1960 był właścicielem całego terenu, obejmującego górę Coltignone, Villi Gerosa (typowy górski dworek) oraz starożytny rezerwat ptaków. Jego syn, Antonio Gerosa Crotta, przekazał całą posiadłość Włoskiemu Klubowi Turystycznemu w 1991 roku, a na cześć zmarłego ojca nadano jej nazwę „Park Valentino”. W 2004 roku posiadłość została zakupiona przez Wspólnotę Montana Lario Orientale Valle San Martino. Od tego czasu obszar ten stał się atrakcją turystyczną, która przyciąga odwiedzających regiony jeziora Como. No dobrze, ale jak tam dotrzeć i się zorganizować. Dla nas nie było żadnego problemu, ponieważ kwaterowaliśmy w miasteczku Ballabio tuż obok Piani Resinelli.

Droga krótka, ale wolna. Trzeba się trochę pospinać autem serpentynami, dlatego trochę schodzi. Kiedy dojedziemy do Pianie Resinelli nie parkujemy w miasteczku, bo stąd do szlaku jest spory kawałek. Należy dojechać do parkingu przy wejściu na szlak, który zaznaczamy na mapie. Jeśli nie będzie miejsca to można zaparkować wzdłuż ulicy, co również zaznaczyliśmy na mapce. Sami tak właśnie zaparkowaliśmy i ten kawałek przeszliśmy asfaltem. Po wejściu na szlak mamy już leśną ścieżkę, która doprowadza nas w pierwszej kolejności do Willi Gerosa, gdzie znajduje się muzeum, które z inicjatywy społeczności górskiej Wschodniego Lario i Val San Martino opowiada historię terytorium Grupy Grigne, czyli rozległych prerii, pustynnych i księżycowych połaci żwiru, lasów liściastych, surowych i dzikich szczytów, które od XIX wieku stanowią serce gór Lecco i lombardzkiej tradycji górskiej. Obiekt można odwiedzić w drodze powrotnej, a teraz ciągnie nas oczywiście do platformy i na szczyt Coltignone wznoszący się na wysokość 1479 m n.p.m. Muzeum zlokalizowane jest na wysokości 1300m, więc na szczyt nie mamy forsującej różnicy poziomów. Idziemy bez zadyszki, aż w końcu docieramy do naszej platformy Belvedere parco del Valentino.

W miejscu tym, jako że to główną trakcja tej wędrówki napotykamy rzesze turystów, gdzie każdy chce zrobić sobie zdjęcie z fantastycznym widokiem na jezioro, miasta Lecco i Valmadrera oraz przeciwległe szczyty z tym najwyższym Corno di Canzo Occidentale. Oj piękne miejsce. Jednak nie tylko stąd rozciąga się ten najładniejszy widok. Naszym zdaniem bardziej zachwyca krajobraz rozciągający się ze szczytu wspomnianego Coltignone pokazany na zdjęciu w pierwszym akapicie artykułu. Można do niego podejść z platformy oznaczoną ścieżką w około 20 minut, pokonując różnicę wysokości ok 120m. Naprawdę warto tu podejść, bo miejsce spektakularne. Coltignone to drugi i raczej ostatni cel wędrówki szlakiem Parco Valentino. No chyba, że ktoś jeszcze chce odwiedzić muzeum, na które my akurat nie zdecydowaliśmy się.

Jakoś nie jesteśmy muzealni. Cała trasa naszej wędrówki liczyła sobie około 6km od miejsca zaparkowania. Jeśli uda zaparkować przy wejściu na szlak, odległość oczywiście nieco się zmniejszy. Wędrówkę szlakiem Parco Valentino można zaplanować na około 1/3 dnia, maksymalnie połowę wliczając dojazd na miejsce. Drugą połowę możemy spędzić bardziej miejsko spacerując po Lecco lub podjechać i wyjść na niewysoki szczyt Monte Barro.

Jeśli już jesteśmy przy Monte Barro to już na początku informujemy, że trakt na sam szczyt, tj. w drugiej jego części jest bardzo mocno zarośnięty ostrą roślinnością, która skutecznie psuje komfort wędrówki. Ponadto szlak choć średniej trudności wymusza w niektórych miejscach odrobinę skalnej wspinaczki. Nie są to miejsca trudne, jednak nie należy się tu nastawiać, że przejdziemy całym szlakiem nie wspierając się rękoma o skały. Dla nas nie stanowiło to większego problemu, jednak gąszcz krzewostanu skutecznie odwiódł nas od dotarcia na sam szczyt. Doszliśmy do siodełka Sella dei Trovanti, skąd postaliśmy niestety wrócić. Wędrówka od siodełka nie napawała radością górskiego trekkingu. Postanowiliśmy zejść do miejsca nie opodal Piazzale Lecco zwanego Vetta Monte Barro, gdzie ukazał nam się piękny widok na jezioro. Można tu dotrzeć również wąska ścieżką Giovanni Fornaciari. Są małe, drogowskazy strzałkowe.

Ten trak również był mocno zarośnięty, więc wróciliśmy tą sama drogą, ale nie schodziliśmy od razu do Muzeum Archeologicznego, które mijaliśmy na początku szlaku idąc z parkingu, lecz poszliśmy kawałek prosto i w prawo. Chwilę za zakrętem ukazał nam się wspaniały widok, który zrekompensował nam rezygnację z wyjścia na Monte Barro. Dla planujących zdobycie tego szczytu ważna informacja co do parkowania. Sami wyjechaliśmy do ostatniego parkingu znajdującego się przed Muzeum Archeologicznym. Znajduje się tu również ostatni przystanek autobusowy i znak, że nie można parkować. Trochę to nas wystraszyło, ponieważ nie mieliśmy zamiaru płacić mandatu. Zapytaliśmy tu jednak właściciela pobliskiej gastronomi, czy można zostawić auto na jakieś 3 h. Powiedział, że bez problemu, więc nie cofaliśmy się już na oficjalny parking, z którego bierze początek szlak na Monte Barro.

Szlak ten łączy się z tym, którym szliśmy z naszego parkingu, jednak jest on trochę dłuższy i oferuje więcej podejścia haha. Wyjeżdżając do parkingu należy wiedzieć, że droga tu jest bardzo wąską i kręta. Miejscami trudno się minąć. Pewnie dlatego oficjalny parking utworzono sporo wcześniej. Niedokończony trekking na zaplanowane Monte Barro skłonił nas po powrocie do auta do odwiedzenia jednego z miasteczek i napić się w końcu dobrej kawy. Tak jak pomyśleliśmy, tak zrobiliśmy i przejechaliśmy na koniec dnia do Como.

Kolejna nasza propozycja górskiego trekkingu w regionie jeziora Como to Dolina Val di Mello. Piękna dolina wprowadzająca w najwyższe szczyty Alp i lodowców graniczących ze Szwajcarią. Dokładnie znajduje się w masywie Masino (po szwajcarskiej stronie znanym jako Bergell). Od 2009 roku jest chronionym rezerwatem przyrody. Wędrówka nie jest w ogóle forsująca. Idziemy wzdłuż rzeki o tej samej nazwie co dolina. Na tym górskim strumieniu tworzą się dwa nieduże zbiorniki, w których sporo turystów zażywa kąpieli.

Jest tu kilka małych schronisk z gastronomią, więc większość przyjeżdżających tu turystów nastawia się na lekki spacer, czasem kąpiel w górskiej rzece i regionalny posiłek w knajpce. Przez dolinę prowadzi jeden zielony szlak, który kończy się przy ostatnim małym schronisku Casera Pioda. Przy schroniskach z regionalną gastronomią Rifugio Mello i Luna Nascente znajduje się zespół kamiennych, górskich domków, które nadają uroku temu miejscu. Wędrówka przez Val di Mello to w zasadzie lekki spacer w towarzystwie pięknej natury, dlatego polecamy ją każdemu. No dobrze, ale jak tu najlepiej dojechać. Tu jest ważny szczegół. Jedyny parking na samym początku doliny znajduje się przy pierwszym zbiorniku wodnym utworzonym na górskiej rzece. Parking ten jest płatny, ale płacimy za niego w parkomacie w miasteczku San Martino z tego względu, jak nam się wydaje, że parking ten nie jest duży, a dojazd do niego wiedzie wąską drogą. Jeśli auta wjeżdżałyby do parkingu to szybko musiałby nawracać z powodu braku miejsc.

Manewr nawracania oraz mijania się z innymi autami jadącymi do parkingu, gdzie już nie ma miejsc zapewne szybko korkowałby wąską drogę. Z tego względu na ekranie parkomatu znajdującego się tuż przy wiacie końcowego przystanku autobusowego w San Martino zawsze widnieje informacja, czy są, czy też nie ma już miejsc do zaparkowania na parkingu u wlotu do doliny. To ważna informacja. Jest też rada, jeśli przyjedziecie tak jak my w godzinach późno popołudniowych, czyli około 16…17-stej warto zignorować informację na parkomacie, bowiem nie odświeża się ona zgodnie z ruchem aut na tym parkingu. Informacja w naszym przypadku była wydrukowana na kartce i przywieszona na parkomat. Późnym popołudniem większość turystów już wraca z doliny, więc miejsca się zwalniają, a karta dalej wisi, dlatego warto spróbować i to bez płacenia, bo parkomat jest wyłączony. No to, taka dobra rada.

Z Val di Mello pomykamy na górską kolejkę linową Piani d’Erna. A co to za miejsce? Otóż Piani d’Erna to malownicza górska równina położona nad miastem Lecco. Jest to popularny cel wycieczek zarówno dla turystów, jak i mieszkańców regionu z uwagi na łatwy dostęp i przede wszystkim piękne krajobrazy rozciągające się z tutejszych punktów widokowych. Górna stacja kolejki znajduje się na wysokości 1.300 m n.p.m. Tuż obok w siodełku Bocca d’Erna bierze początek sporo szlaków górskich, zarówno łatwych jak i trudniejszych. Tym najbardziej spektakularnym jest chyba przejście granią od Pizzo Morterone do pięknie zlokalizowanego schroniska Rifugio Azzoni.

W zależności od tego ile dnia chcemy poświęcić na Piani d’Erna i wędrówki górskie możemy odpowiednio dobrać szlak. Ten wspomniany wymaga poświęcenia całego dnia, dlatego też sami nie zdecydowaliśmy się na przejście tym traktem, ponieważ mogliśmy poświęcić tylko pół dnia na tą atrakcję. Jednak samo miejsce jest na tyle interesujące, że naprawdę warto zaplanować tu dłuższa wędrówkę, zważając na to, że szlaki nie są zbytnio łatwe, szczególnie dla osób z lekiem wysokości. Mając do dyspozycji pół dnia przeszliśmy szlakiem nr 919 do siodełka Passo del Giuff, gdzie znajduje się bardzo ładny punkt widokowy. Dalej mamy schowane w lesie podejście na wspomniany szczyt Pizzo Morterone.

My jednak ograniczeni czasem musieliśmy zrobić w tym miejscu w tył zwrot i wrócić do górnej stacji kolejki, przy której znajdują się spektakularne punkty widokowe, dokładnie na szczycie  Pizzo d’Erna. Piękne miejsce. Przy stacji kolejki znajduje się oczywiście spora gastronomia z pięknym widokiem na zespół szczytów połączonych wspomnianą już wcześniej granią od Pizzo Morterone do Rifugio Azzoni. W kwestii organizacyjnej – na kolejkę nie trzeba robić rezerwacji. Parking pod dolną stacją jest spory i bezpłatny. Należy zapytać, o której jest ostatni zjazd, jeśli planujemy dłuższą wędrówkę. Piani d’Erna nie leży zbyt wysoko, więc nie odczuwa się tu zbytniego chłodu tj. nie ma dużej różnicy temperatury pomiędzy poziomem miasteczek i wiosek na dole, a górną stacją kolejki.

Ale jeśli chcemy podejść na wspomnianą grań tu już mamy wysokość ponad 1.700m, więc tam może wiać chłodem. Dlatego, no jak to w górach należy zabrać coś na chłodniejsze momenty trekkingu. Piani d’Erna bardzo polecamy, ale wcześniej warto zdecydować i zaplanować co tam chcemy robić oprócz kontemplacji krajobrazów przy górnej stacji kolejki. Szlaki nie są tam bardzo długie, ale z uwagi na miejsca, gdzie czasem trzeba się wspomóc rękami mogą zabrać nam więcej czasu niż wstępnie zakładamy.

Na koniec pozostawiamy krótki spacer kładkami wąwozu Orrido di Bellano. To mały umiarkowanie spektakularny naturalny kanion, który powstał 15 milionów lat temu w wyniku erozji rzeki Pioverna i lodowca Adda. Woda z obu rzek ukształtowała koryto w skałach, gdzie teraz można przejść kładkami, które wyprowadzają nas na otwartą przestrzeń do sporego wodospadu. Wąwóz nie jest tak atrakcyjny jak te w Austrii, czy Szwajcarii, ale będąc w okolicy warto go zobaczyć. Z historii Bellano, gdzie znajduje się nasz wąwóz można przytoczyć, że miasteczko od dawien dawna to korzystało z siły wody, która zapewniała niezbędną moc do poruszania maszyn w licznych fabrykach, a tym samym zapewniała pracę i dobrobyt mieszkańcom przez wieki.

Od prymitywnego systemu kanałów i tuneli po nowocześniejszy system rurociągów, wody Pioverny były pierwotnie eksploatowane przez huty żelaza , przędzalnie i przędzalnie bawełny, a następnie przez nowsze elektrownie wodne. Wejście do wąwozu jest odpłatne. W sezonie 2025 cena biletu wynosiła 7 EURO. Przejście wąwozem nie stanowi żadnego problemu. Są tu jednak schody, więc osoby niepełnosprawne oraz dzieci w wózkach nie są wpuszczane.

W taki sposób, a dokładnie w dwóch artykułach opowiedzieliśmy Wam o miejscach, które udało nam się zobaczyć podczas jednego tygodnia nad Jeziorem Como. Drugi artykuł opisujący bardziej miasteczka oraz szlak Green Way można przeczytać TUTAJ. Nie ukrywamy, że mieliśmy zaplanowanych odrobinę więcej dłuższych trekkingów górskich, ale z uwagi na upały po 35 stopni zrezygnowaliśmy z nich. Jest kilka pięknych szlaków po lewej, tj. zachodniej stronie jeziora, które pozostawiliśmy na następny, nieco chłodniejszy okres.


Grzegorz - TU i TAM

Leave a Comment

Najnowsze relacje

WZGÓRZE i KOŚCIÓŁ ŚW. DOROTY w Będzinie

WZGÓRZE i KOŚCIÓŁ ŚW. DOROTY w Będzinie; zdobyty we wrześniu 2025 WZGÓRZE i KOŚCIÓŁ ŚW.…

2 tygodnie temu

Zamek w Bydlinie

Zamek w Bydlinie. Zdobyty we wrześniu 2025. Zamek w Bydlinie. Co to za miejsce? Zamek…

1 miesiąc temu

TROMSO I OKOLICE – co warto zobaczyć

TROMSO I OKOLICE - co warto zobaczyć; wyprawa: sierpień 2025 TROMSO I OKOLICE - co…

1 miesiąc temu

Zamek TROPSZTYN

Zamek TROPSZTYN; zdobyty we wrześniu 2025r Zamek TROPSZTYN. Co to za miejsce? Zamek Tropsztyn wzniesiony…

2 miesiące temu

Zamek w Czchowie

Zamek w Czchowie; zdobyty we wrześniu 2025r Zamek w Czchowie. Co to za obiekt? Zamek…

2 miesiące temu

Zamek rycerski w Melsztynie

Zamek rycerski w Melsztynie; zdobyty we wrześniu 2025 Zamek rycerski w Melsztynie. Co to za…

2 miesiące temu