X
    Kategorie NORWEGIA

GEIRANGER – co warto zobaczyć

GEIRANGER – co warto zobaczyć; wyprawa/: sierpień 2022

FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawy

GEIRANGER – co warto zobaczyć; CO TO ZA MIEJSCE

Geiranger leży na trasie tak zwanego Złotego Szlaku. Ta piękna trasa, biegnąca przez górskie doliny, przełęcze i dwa fiordy, łączy Drogę Trolli z Geiranger. To żelazny punkt większości wycieczek nad fiordy. W kraju znaleźć można wiele miejsc robiących równie duże, a może nawet i większe wrażenie, ale zaletą Geirangera jest stosunkowo łatwy dojazd i bliskość do innych atrakcji takich jak lodowiec Briksdalsbreen, czy piękne miasto Ålesund o czym już pisaliśmy. Geiranger to nie tylko wspaniały fiord, ale również wciśnięta na jego końcu osada licząca sobie 300 mieszkańców.  Sam fiord Gerianger łączy dwie wioski: nasz Gerinagrar i Hellesylt. Między tymi miejscowościami pływa prom wycieczkowy, którym oczywiście płynęliśmy i co opisujemy TUTAJ. Geiranger to zaledwie 15-kilometrowy wewnętrzny odcinek szerszego fiordu Storfjord, który liczy sobie około 100 km długości i jest jednym z głównych systemów fiordów w zachodniej Norwegii. W Geiranger znajduje się port, który jest drugim po Bergen największym wycieczkowym portem w Norwegii. Dziennie przybywa tu około 5.000 turystów. Oczywiście nie tylko ogromnymi wycieczkowcami, ale również autokarami. Geiranger to również jedno z najstarszych miejscowości wycieczkowych w Norwegii. Turystyka statkami wycieczkowymi rozpoczęła się tu pod koniec XIX wieku. Przybywając do Geiranger można podziwiać nie tylko sam fiord z pokładu statku, ale również znajdujące się tu bardzo fajne atrakcje turystyczne, do których zaraz przejdziemy.

GEIRANGER – co warto zobaczyć; WRAŻENIA

Rejs statkiem, później przejazd do punktów widokowych połączony z lekkim trekkingiem do wodospadu to wspaniały program na jednodniową wycieczkę w Gerinagerze. Brakło tylko czasu na przejście do opuszczonej wioski Skagefia. To nieco dłuższy trekking, który musieliśmy odpuścić, aby przejść do wodospadu Storsæterfossen, podjechać na wspaniały punkt widokowy Dalsnibba i na koniec przejechać Drogą Orłów z przystankiem w pięknym punkcie widokowym na fiord. To podstawowe cztery punkty programu, które należy zaliczyć będąc w Geirangerze. Jeśli komuś udałoby się zaliczyć również trekking do Skagefia jako piąty punkt to wielki szacun. Życzymy każdemu, oczywiście razem z rejsem zdobycia wyznaczonych przez nas tych pięciu punktów. Może to my trochę ociągaliśmy się haha.

GEIRANGER – co warto zobaczyć; WĘDRÓWKA

Jak już wspomnieliśmy Geiranger to podstawowy punkt programu zwiedzania Norwegii. Pytanie jak tu dojechać. Otóż do wyboru mamy dwa podstawowe sposoby: promem wycieczkowym, który może zabrać każdego wraz ze swoim samochodem lub po prostu samochodem. Przez Geiranger przebiega droga nr 63, która prowadzi na północ do Drogi Troli, a w kierunku południowym łączy się z główną 15-stką. Przyjeżdżając do Geirangera tylko na jeden dzień trzeba się zdecydować i wybrać co się chce zobaczyć. Wszystkiego niestety nie ogarniemy w jeden dzień. No może są i harpagani, którzy skaczą z miejsca na miejsce tylko dlatego, żeby zaliczyć, a nie poczuć miejsce. My takimi nie jesteśmy.

Wybraliśmy trzy, a w zasadzie cztery atrakcje, jakie oferuje Geiranger. Pierwsza to oczywiście rejs promem z Hellasylt. Trwający dokładnie 1 godzinę i 5 minut promowy spacer fiordem opisujemy w osobnej relacji dokładnie TUTAJ. Prom przetransportował również naszego elektrycznego bolida, którym zaraz po opuszczeniu statku ruszyliśmy na spektakularny punkt widokowy Dalsnibba zlokalizowany na wysokości 1.476m n.p.m. Z portu w Geirangerze dojeżdżamy tu w około 40 minut drogą nr. 63 na południe. Po drodze zatrzymujemy się w jeszcze jednym punkcie widokowym Fossevandring Geiranger znajdującym się tuż obok hotelu Union Geiranger AS.

Pomimo, że jest tu parking hotelowy zatrzymaliśmy auto na około kwadrans, może trochę dłużej i zeszliśmy na kładki i taras widokowy, z którego ładnie widać wioskę. Miejsce to jest o tyle ciekawe, że znajduje się tu spływający silnym nurtem potok lodowcowy, który oglądamy z bezpiecznych drewniano metalowych kładek. No bardzo fajne miejsce – warto się tu zatrzymać. No, ale czas goni. Trzeba ruszać do naszego celu. Wsiadamy więc w auto i suniemy do góry. Po drodze znajduje się jeszcze kilka punktów widokowych, z których widać już praktycznie to samo, tylko za każdym razem z wyższego poziomu. Dlatego już bez zatrzymywania wspinamy się do góry.

W pewnym momencie dojeżdżamy do jeziora Djupvatnet gdzie czujemy się już jak w innym, surowym świecie. No jest klimat. Dokładnie tutaj skręcamy ostro w lewo i zatrzymujemy się na chwilę na małym parkingu, by zachłysnąć się tym krajobrazem. Przy tej pogodzie, gdzie przetaczające chmury mieszają się ze słońcem rodzi nam się tu niepowtarzalna atmosfera krajobrazu. W tym miejscu, zaraz po skręcie w lewo jedziemy już wąską, górską drogą, za którą trzeba extra zapłacić. Zaraz za parkingiem mamy bramkę Bomstasjon til Dalsnibbå, na której płacimy przeważnie kartą opłatę w wysokości 270 NOK. Tanio nie jest. To w końcu jakieś 135 zł. no, ale jak tam nie wyjechać. Zapłaciliśmy i ruszyliśmy pod górę.

Drogą jedziemy już trochę wolniej oglądając imponujące, surowe krajobrazy. Po około 10 minutach docieramy na górny parking. Jeszcze dobrze nie wysiedliśmy z auta, a już wiatr chciał nam urwać głowę. Zwracamy uwagę, że wyjeżdżając tutaj zabieramy ze sobą wszystko to, co najcieplejsze i wiatroszczelne, nie zapominając o czapce i rękawiczkach. Bez cieplejszego odzienia nie nacieszycie się widokami z tego miejsca, bo nie wytrzymacie w letnich ciuchach w tych warunkach pogodowych.

Kiedy już wyszliśmy z bolida i podeszliśmy na platformę widokową, a przede wszystkim na skraj szczytu nie mogliśmy oderwać oczy o niewiarygodnego widoku na Geiranger. Platforma ze szklaną barierą robi wrażenie, ale skalny szczyt w oszałamiającym widokiem dosłownie blokuje oddech. Pomimo zimna i wiatru ciągle tzn. chyba 4 razy podchodziliśmy na skraj skał, bo zachwycić się widokiem i zrobić jeszcze jedno zdjęcie z tym samym kadrem haha. Na górze znajduje się mała kafejka ze sklepikiem z pamiątkami i oczywiście toaleta.

No musimy przyznać, że tak wspaniałego miejsca jeszcze nie widzieliśmy. Tu zderzamy się nie tylko ze wspaniałym krajobrazem, czego oczywiście doświadczaliśmy już w innych naszych podróżach, ale również z niesamowitą surowością natury. Panująca tu atmosfera z jednej strony przeraża, z drugiej zachwyca. JEST PIĘKNIE. Na górze spędziliśmy dobre 40 minut. Mieliśmy w planie jeszcze trekking do wodospadu, więc musieliśmy już zjeżdżać z powrotem do Geirangera.

ZAJAWKA FILMOWA


Nie bałamucąc czasu zrobiliśmy w tył zwrot i po około 30 minutach byliśmy już na małym, płatnym parkingu przed szlakiem pod wodospad Storsæterfossen. Ów mały parking znajduje się przy małej kafejce z punktem widokowym o nazwie Hole Hytteutleige.

Tutaj każdy zostawia samochód i idzie na początku szerokim traktem, którym również można przejechać autem do wyżej położonej kafejki Westerås, gdzie znajduje się mała kwatera z noclegami. Lepiej jest jednak zostawić auto przy Hole i nie pchać się między wędrującymi pieszymi. My tak zrobiliśmy i po zaparkowaniu przy Hole Hytteutleige ruszyliśmy do wodospadu Storsæterfossen znanego w Geirangerze z tego, że schodzimy tu ścieżką bezpośrednio pod, a w zasadzie od tyłu spadającego strumienia wody. Bardzo fajna atrakcja połączona z mało forsującym, około 45 minutowym trekkingiem w jedną stronę. Wędrujemy tu bezpiecznym, oznaczonym, szlakiem pokonując różnicę wysokości około 350 m. Bezpośrednio przed wodospadem znajduje się polanka, na której sporo turystów zasiada i wcina swój prowiant. Dobrze jest mieć ze sobą karimat lub inny nazwijmy to elegancko “poddupnik”.

Powrót następuje tą samą ścieżką. Kiedy dojedziemy z powrotem do Westerås możemy usiąść kulturalnie, jak człowiek na tarasiku przy kawce i pokontemplować piękny widok na ułożony pod naszymi stopami port w Geirangerze. Zaznaczamy jednak, że knajpka jest mała i o miejsce na tarasie jest bardzo trudno.

ZAJAWKA FILMOWA


Gdyby byłoby trochę więcej czasu to poszlibyśmy dalej ścieżką, która za knajpką prowadzi jeszcze do innych punktów widokowych i jeszcze jednego wodospadu. Niestety mieliśmy już późniejsze popołudnie, a chcieliśmy jeszcze trochę przejść samą wioską na dole Geirangera, dlatego postanowiliśmy nie zasiadać na kawkę w tym miejscu tylko zjechać na dół i tam po krótkim spacerku poprawić krążenie małą czarną. Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Kiedy zjechaliśmy na dół w porcie nie było już zacumowanego wcześniej wycieczkowca. Jak to w takich miejscach, jak taki wycieczkowiec odpływa, to wszystkie knajpki i sklepiki zamykają się. Podobnie jest i tu w Geirangerze. Z uwagi na to chyba, ze Geiranger jest bardzo popularny i sporo ludzi dociera tutaj nie tylko wycieczkowcami, ale i samochodami jeszcze parę knajpek było otwartych. Udało nam się coś znaleźć, więc usiedliśmy nad brzegiem w ogródku kafejki i można powiedzieć zaczęliśmy podsumowywać dzisiejszy dzień.

Musieliśmy się niestety pogodzić z faktem, że nie dotarliśmy do ostrożnie planowanej do odwiedzenia opuszczonej i malowniczej wioski Skageflå. To dłuższy trekking jak już pisaliśmy. Można go skrócić jeśli zaczniemy podejście z przystani Skagehola nad brzegiem fiordu. Żeby tu dotrzeć trzeba skorzystać z usługi lokalnych małych statków wycieczkowych i poprosić obsługę, aby wysadziła nas na tej przystani. Stąd do wioski mamy ostre podejście 250m do góry. Z tego miejsca można wrócić już pieszo znów podchodząc jeszcze wyżej, a dalej już tylko w dół. Powrót zajmuje około 3 godzin. Tak najczęściej organizuje się tą pieszą wycieczkę. Sami jednak chcieliśmy ją zmodyfikować, czyli podjechać autem do Homlung i stąd rozpocząć trekking, ale nie do samej Skageflå, schodząc ostro w dół i potem z powrotem wdrapywać się do góry, ale po prostu przejść górną częścią fiordu, by spojrzeć na jego przeciwległe pionowe ściany i oczywiście sfotografować charakterystyczny, widoczny stąd doskonale wodospad 7 Sióstr. Taki trekking zająłby nam co najmniej 4 godziny. Niestety przy zaplanowanych innych atrakcjach nie byliśmy w stanie go odbyć. Gdybyśmy nie płynęli promem tylko przyjechali tu extra autem w miarę wcześnie to z pewnością udałoby się odbyć tą wędrówkę i zdobyć pozostałe miejsca, jednak atrakcja przepłynięcia fiordem była dla nas o wiele cenniejsza.

Kiedy już podsumowaliśmy dzionek i zdegustowaliśmy nawet dobrą kawkę była już chyba godzina 18:00. Czas wracać do domu. Po drodze mieliśmy jeszcze dwie przeprawy promowe, ale wcześniej jeszcze dłuższy przystanek w ostatniej atrakcji jaką była Droga Orłów Ørnevegen. Znajduje się tu punkt widokowy Rnesvingen, na którym po prostu trzeba się zatrzymać.

ZAJAWKA FILMOWA


Droga Orłów to spektakularny odcinek drogi nr 63 prowadzący na północ w kierunki Eidstal. Droga z Geirangera wspina się tutaj serpentynami z 11 stoma zakrętami na wysokość 610 m. Na samej górze znajduje się wspomniany punkt widokowy.

Jest tu specjalnie przygotowany parking i platforma widokowa, z pod której wypływa wodospad. To właśnie stąd rozpościera się ponoć najładniejszy widok na zakole fiordu. I tak dzień pod znakiem Geriangera dobiegł końca. Tzn. jeszcze była podróż na kwaterę z przeprawą dwoma promami przez fiordy, które również pokazały nam wspaniałe widoki, jednak to był już koniec naszej pięknej przygody z Geirangerem.


FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawy


Grzegorz - TU i TAM:
Powiązane relacje
Leave a Comment