NORWEGIA

TROMSO I OKOLICE – co warto zobaczyć

TROMSO I OKOLICE – co warto zobaczyć; wyprawa: sierpień 2025

TROMSO I OKOLICE – co warto zobaczyć. Co to za miejsca?

Tromso od roku 1794, kiedy uzyskało prawa miejskie zaczęło się mocno rozwijać, szczególnie pod kątem rybołówstwa oraz bazy dla podróżników, którzy właśnie stąd rozpoczynali swoje podboje północnej części Norwegii. Zapewne dlatego miasto zostało opatrzone nazwą Wrota Arktyki. To małe miasto znajdujące się na wyspie Tromsøya , przyciąga jak magnes turystów spragnionych zimy, zorzy, zjawiskowych gór i dnia polarnego, który mieliśmy okazję przeżyć jeszcze w połowie sierpnia, kiedy to przy pierwszym noclegu zauważyliśmy, że nie ma nocy. Wyspa otoczona jest wodami fiordu Tromsøysundet, który oddziela miasto od stałego lądu. Pomimo, że to małe miasto to jest ono siódmym największym w Norwegii. Główne atrakcje turystyczne w mieście to rejsy na oglądanie wielorybów, wyjazd na obserwację zorzy polarnej, wycieczki psimi zaprzęgami, które organizowane są oczywiście poza miastem, gdzie dostajemy się razem w regionalnym biurem turystycznym. Jest też opcja półdniowej wycieczki busem po najpiękniejszych krajobrazowo miejscach w obrębie Tromso, do których z pewnością należą wody wyspy Sommarøy.

Oczywiście są również piękne i bogate krajobrazowo szlaki turystyczne, którymi udało na się trochę przejść, o czym w dalszej części artykułu. W samym mieście mamy również kilka atrakcji, do których zaliczamy m.in. wyjazd kolejka linową Fjellheisen na szczyt Storsteinen. Kolejkę znajdziecie na naszej mapce. Czy warto wyjechać? Oczywiście tak, ale nie w taką pogodą jaką my mieliśmy, stąd też nie zdecydowaliśmy się na wyjazd, bo to w końcu koszt około 600 NOK w obie strony, co po przewalutowaniu wychodzi 220zł. Może kwota nie zabija, ale jak już wyjechać to musi być coś widać, a nie tylko same chmury. A co jeszcze? Z pewnością Katedra Arktyczna (Ishavskatedralen) – charakterystyczny nowoczesny kościół o architekturze przypominającej lodowiec. Muzeum Polarne (Polarmuseet) – poznajemy tu historię ekspedycji polarnych i życie na północy. Drugie muzeum i zarazem akwarium Polaria poświęcone życiu w Arktyce. Ot i to podstawowe punkty programu zwiedzania Tromso.

TROMSO I OKOLICE – co warto zobaczyć. WRAŻENIA i ORGANIZACJA

Oceniając subiektywnie miasto, to nie zrobiło na nas piorunującego wrażenia, po prostu miasteczko. Z racji jego lokalizacji i charakteru w wielu miejscach czuć zapach łowionych ryb. Główna ulica handlowa i spacerowa Tromsø SORGATA jest taką małą wizytówką miasta, które jednak należy traktować jako bazę wyprawową, a nie atrakcję turystyczną. Na co należy uważać? Jeśli jeździcie po mieście autem to nawet nie myślcie, żeby choć trochę przekraczać dozwoloną prędkość, która jest tu często ograniczana do 30km/h. Policja kasuje po przekroczeniu o 1km/h. Poza tym są tu płatne odcinki dróg, więc trzeba być zainstalowanym w systemie AUTO PASS. To powinny gwarantować już wypożyczalnie w swoich samochodach. Będąc w Norwegii 3 lata temu mieliśmy już doświadczenie w tym systemie i ogólnej organizacji oraz zakupach, więc bez stresu poruszaliśmy się po miesicie i okolicy. Na północy Norwegii jest o wiele mniej stacji ładowna aut elektrycznych, dlatego radzimy nie pozwolić sobie wcisnąć przez wypożyczalnię elektryka. Co jeszcze radzimy? Otóż bardzo polecamy ściągnięcie sobie aplikacji do parkowania EASY PARK. Dzięki niej bezproblemowo zapłacicie za większość parkingów w okolicy Tromso jak również na Lofotach. Mamy tu takie udogodnienie, że jeśli kończy nam się wstępnie zadeklarowany czas parkowania w aplikacji to możemy sobie go wydłużyć nie wracając do auta. Jeśli natomiast wrócimy przed zadeklarowanym czasem, aplikacja pobierze nam z konta mniejszą proporcjonalnie kwotę zapłaty. Porównując wrażenia z ostatniego pobytu w okolicy Bergen – krainy fiordów, a regionem Tromso możemy stwierdzić, że kraina fiordów zrobiła na nas większe wrażenie. Jednak oddalając się nieco od Tromso również mamy spektakularne miejsca, o czym za chwilę.

TROMSO I OKOLICE – co warto zobaczyć. WĘDRÓKA.

W Tromso spędziliśmy jeden pełny dzień, kiedy to wybraliśmy się na zaplanowane dwa krótkie, choć z założenia dość spektakularne trekkingi. Zważywszy na to, że trochę byliśmy zmęczeni po całodniowej podróży w poprzednim dniu, ponieważ jechaliśmy z naszego Sosnowca do Gdańska na lotnisko, a potem jeszcze lot, postanowiliśmy nie zrywać się z łóżka o wczesnej godzinie. Bez pośpiechu więc zorganizowaliśmy sobie ekwipunek na cały dzień objazdówki, bo przecież trekking na Brosmortinden nie był naszym jedynym celem. No to po kolei, pierwszy punkt na trasie to piękna plaża Grøtfjord, na której plażowała rodzina reniferów. Coś niewiarygodnego. Dalej nasz Brosmetinden, na który prowadzi łagodny szlak z pięknym krajobrazowym finałem. Po trekkingu posiłek. I tu bardzo polecamy  małą klimatyczną knajpkę Søstrene Kafè og Landhandleri, w której dwie nieco przyokrąglone (przepraszam), ale jakże sympatyczne, typowej skandynawskiej urody dziewczyny obsługują turystów. Oczywiście nie chodzi tu tylko o tą obsługę, ale o pyszną zupę rybną, pięknie podawaną. Bardzo polecamy.

Druga część dnia, a w zasadzie to już 1/3 dnia to punkt widokowy Ersfjord i na koniec krótki trekking na Nattmålsfjellet (Klokka 10). Tak właśnie mieliśmy zaplanowany dzionek. Czy wszystko ładnie się udało? Oczywiście nie, bo przecież w drugiej połowie dnia pogoda postanowiła się skiepścić i z ostatniego trekkingu już nic nie wyszło. Wyjście na punkt widokowy już był w deszczu. Ech, szkoda gadać. Ale pierwsza połowa dnia fantastyczna. Pierwszy przystanek na plaży Grøtfjord zachwycił nas bezgranicznie. To za sprawą nie tylko pięknego widoku na góry i turkusową wodę, ale przede wszystkim na te renifery, które w towarzystwie ludzi odpoczywających przy swoich kamperach plażowały całą swoją rodziną. Coś wspaniałego. Na plażę bardzo łatwo trafić.

Nie trzeba samochodu terenowego. Miejsce pokazujemy na naszej mapce. Po około 30 minutach ruszyliśmy z plaży na parking, gdzie znajduje się punkt startowy na szlak na  Brosmetinden. Tutaj dobrze jest mieć auto chociażby z wyższym zawieszeniem, bo droga szutrowa z dziurami odczuwalnie zmniejsza komfort jazdy. Jednak dojeżdżają tu również auta osobowe, więc zachowując ostrożność każdy dojedzie. Szlak pokazujemy na poniższej mapce, na której nagraliśmy ślad naszej wędrówki. Jak widać nie jest on ani długi, ani  obciążony dużą różnicą wysokości do pokonania, więc po powrocie nie będziemy specjalnie zmęczeni.

Początek jest dość monotonny. Dopiero ostatnie paręset metrów pokazuje krajobraz fiordów. Piękna sprawa. Jak widać na mapce nasz trekking zakończyliśmy przed szczytem, bowiem ten punkt widokowy oferował wspaniałe doznania krajobrazowe. Podejście na szczyt docelowo nie stanowi problemu, ale wydłuża czas, którego z racji późnego startu mieliśmy trochę mało. Dlatego też w tym miejscu po około 15 minutowej kontemplacji postanowiliśmy wrócić do auta.


Kolejny cel programu to punkt widokowy Ersfjord. Po drodze jednak zatrzymaliśmy się we wspomnianej i polecanej kafejce. Miała być tylko kawka i ciastko, ale jak zobaczyliśmy podawaną pięknie zupę rybną postanowiliśmy spróbować. No po prostu niebo w gębie, tak nam smakowała. Na dodatek skonsumowana na tarasie restauracji z widokiem na marinę miasteczka Tromvik (fot. w akapicie WRAŻENIA I ORGANIZACJA). Bardzo nam się tu podobało. Tak bardzo, że nie chciało nam się opuszczać tego miejsca. Jednak dwa ostatnie cele czekały, a czas uciekał. Po około 40 minutach odpoczynku w knajpce ruszyliśmy na parking, z którego ścieżka przyrodnicza z małymi platformami widokowymi doprowadza na Ersfjord.

Szlak ten finalnie prowadzi na szczyt Buren, ale to już eskapada na minimum pół dnia, a nie 1/4 i to na dodatek w deszczu, który właśnie w tym miejscu nas złapał. Buren to szczyt wznoszący się na 802 m n.p.m., na który bardzo warto wyjść, bo widoki zapierają dech w piersi. Jednak musimy mieć odpowiednią pogodę, aby odczuć w pełni satysfakcję z wysiłku, bo tu trzeba pokonać około 750 m różnicy poziomów, a szlak w jedną stronę liczy sobie około 4 km, więc nie jest to spacerek. Jak już wspomnieliśmy kiedy przyjechaliśmy na parking zaczęło mocno padać. Niestety trzeba było przeczekać w aucie około pół godziny. Kiedy już trochę przestało wyszliśmy na ścieżkę. I tu znów utrudnienie, bowiem na szlaku zrobiło się małe grzęzawisko, co utrudniało wędrówkę nawet pod wieżę nadajnikową, którą tu widać.

Cóż, pozostało nam podejść tylko na kładkę z balkonikiem, skąd bardzo ładnie było widać wybrzeże fiordu. I tak niestety z powodu pogody plan kolejnego trekkingu na Nattmålsfjellet został pogrzebany. Wsiedliśmy więc w naszego bolida i ruszyliśmy już z powrotem do Tromso. Godzina nie była jeszcze późna, bo około 18:00, więc pomyśleliśmy, że może wyjedziemy kolejką na Fjellheisen. Podjechaliśmy pod dolną stację. Kolejka funkcjonuje do późnych godzin nocnych, a to dlatego, że z góry pięknie widać oświetlone Tromso. Jednak wyjazd do góry w czasie siąpiącego deszczu nie jest przyjemnością. Na dodatek chmury wisiały tak nisko, że nawet z góry nie byłoby można nacieszyć się krajobrazem. Hm, z tego też powodu nie wyjechaliśmy do góry. Może gdyby byli na dole jacyś ludzie, to pewnie pociągnęłoby to nas, ale na stacji nikogo nie było, bo każdy zapewne miał takie samo zdanie jak my w kwestii wyjazdu do góry. I tak dzień zakończyliśmy spacerując po Tromso, gdzie właśnie kończył się wyścig kolarski Arctic Race of Norway.

Drugi dzień to już zmiana miejsca noclegowego, ale tylko na jedną noc po drodze do Reine. Z racji tego, że szczyt SEGLA nie znajduje się bardzo daleko od Tromso postanowiliśmy zaliczyć go do okolic tego miasta, jako jednego z celów do zdobycia. Oczywiście trzeba poświęcić trochę czasu, aby tu dojechać z Tromso, ale warto. A jak dojechać? Najszybciej chyba należy dojechać do Brensholmen, skąd odpływa prom, na który pakujemy się bolidem i płyniemy około 45 minut do Botnhamn. Stąd mamy około 30 minut jazdy autem na parking, z którego bierze początek szlak na Seglę. Kwaterując w Tromso trzeba się zorientować, o której wraca prom do Brensholmen, aby nie musieć wracać naokoło. Można to sprawdzić na stronie operatora TUTAJ.

Chociaż to też ma swoje dobre strony, bo podróżując autem możemy podziwiać piękne krajobrazy po drodze. No dobrze, przeprawa promowa przebiegła pomyślnie haha, po której sprawnie dotarliśmy do punktu startu, czyli na parking, za który płacimy przy pomocy wspomnianej wcześniej aplikacji EASY PRAK. Fajna sprawa z tą apką. Teraz trzeba wyjść na szlak. Aby to zrobić trzeba zastanowić się, co się chce zobaczyć. Szczyt SEGLA to cudo natury, na które można wejść, lub które można podziwiać z sąsiedniego niższego szczytu HESTEN. To właśnie stąd SEGLA pokazuje swoje piękno, bowiem właśnie stąd wszyscy robią zdjęcia jej charakterystycznego kształtu przypominającego ostrze noża, który często pojawia się w necie reklamując region, czy też atrakcyjne szlaki turystyczne Norwegii. Patrząc stąd aż trudno uwierzyć, że tam się wychodzi na szczyt.

I teraz należy podjąć decyzję, czy chcemy podziwiać SEGLĘ ze szczytu HESTEN, czy też wyjść na nią z drugiej strony, skąd nie ma tak spektakularnego kształtu. Pewnie w tym momencie każdy powie, że chce iść na HESTEN. No, ale kiedy powędrujemy z drugiej strony to odsłoni się przed nami przepiękny widok na znajdujący się za SEGLĄ fiord, który ujmuje swoim krajobrazem. Tego z HESTEN tak dobrze nie widać, bo zasłania nam to właśnie SEGLA haha. Oczywiście można wyjść i tu i tu, ale trzeba wtedy na taką eskapadę poświęcić prawie cały dzień. Na dodatek podejście na SEGLĘ, a w szczególności na sam szczyt z siodełka, do którego podchodzimy z parkingu trochę daje w kość.

Należy tu zauważyć, że nie każdy decyduje się na wyjście na szczyt SEGLI, ponieważ prowadząca tu ścieżka nie jest zbyt bezpieczna. Prowadzi ona baaardzo ostro pod górkę po osuwających się drobnych kamieniach co grozi upadkiem, szczególnie przy schodzeniu. Po opadach deszczu wędrówka wręcz niewskazana. Nie ma tu żadnych zabezpieczeń. Na dodatek występująca tu stromizna raczej uniemożliwi podejście osobom z lękiem wysokości. Jest pięknie, ale dla niektórych może się okazać mało komfortowo i zamiast przyjemności można odczuć dyskomfort. Nie mniej jednak nie trzeba wychodzić na szczyt SEGLI. I to jest ten plus. Z siodełka, gdzie startuje wspomniane podejście na Seglę możemy skierować się w przeciwną stronę i zachwycić się widokiem na wspomniany fiord.

Jest po prostu pięknie. Na dodatek w tą stronę nie chodzą ludzie, jesteśmy zupełnie sami i para seniorów z bardzo przyjaznym Goldenem. Spacer tą ścieżką to niesamowita przyjemność, którą osiągamy po lekkiej wdrapywance do siodełka. Tak, tak choć nie ma tu zbyt dużej różnicy wysokości, ale jej większą część pokonujemy na krótkim odcinku, na którym czasem trzeba przytrzymać się skałek. Ale spokojnie nie jest źle. Kiedy już nacieszymy się widokiem możemy zdecydować, czy w drodze powrotnej nie odbić w lewo na wspomniany HESTEN. Jeśli mamy czas, to jak najbardziej warto. U nas jednak z czasem był problem, bo chcieliśmy dojechać na naszą kwaterę zlokalizowaną na małej wysepce, którą również chcieliśmy obejść. Na dodatek trzeba było zrobić jakieś zakupy, a tu tj. na tej wysepce jest tylko jeden sklep. A żeby kupić jakieś pieczywo nie można przyjść na zakupy wieczorem, niestety.

Z tego też powodu nie zdecydowaliśmy się podejść na HESTEN. Zachwyciliśmy się widokiem spod Segli, na którą podeszliśmy może do połowy, kiedy to zatrzymując się na złapanie oddechu odwróciliśmy się i trochę przeraziliśmy się jak my tu zejdziemy, kiedy buty ujeżdżają na kamieniach. Nie ryzykowaliśmy. Zresztą nie tylko my zrezygnowaliśmy z dalszego podejścia.


Dzień zakończyliśmy na wysepce Husøy, gdzie kwaterowaliśmy. Wyspa bardzo mała. Trochę turystyczna, ale przede wszystkich rybacka. Jest tu mała latarnia, do której można swobodnie się przespacerować. Jeśli mamy pogodę, to dobrze jest przyjść wieczorem, bo zachodzące słońce buduje tu wspaniały klimat. Planując podróż autem z Tromso na Lofoty można wziąć to miejsce na między-kwaterę, jeśli oczywiście ktoś ma ochotę na wędrówkę na SEGLĘ, która zajmuje jakiś czas.


 

Grzegorz - TU i TAM

Leave a Comment
Podziel się
Opublikowany przez
Grzegorz - TU i TAM

Najnowsze relacje

Zamek TROPSZTYN

Zamek TROPSZTYN; zdobyty we wrześniu 2025r Zamek TROPSZTYN. Co to za miejsce? Zamek Tropsztyn wzniesiony…

2 tygodnie temu

Zamek w Czchowie

Zamek w Czchowie; zdobyty we wrześniu 2025r Zamek w Czchowie. Co to za obiekt? Zamek…

3 tygodnie temu

Zamek rycerski w Melsztynie

Zamek rycerski w Melsztynie; zdobyty we wrześniu 2025 Zamek rycerski w Melsztynie. Co to za…

3 tygodnie temu

Zamek Rabsztyn

Zamek Rabsztyn; zdobyty we wrześniu 2025 Zamek Rabsztyn. Co to za obiekt? W drugiej połowie…

3 tygodnie temu

Zamek Królewski w Będzinie

Zamek Królewski w Będzinie; zdobyty we wrześniu 2025 Zamek Królewski w Będzinie. Co to za…

3 tygodnie temu

TU i TAM na wyższym poziomie – czyli wszystko widziane z góry

TU i TAM na wyższym poziomie - czyli wszystko widziane z góry. Przestrzeń dla amatorów…

3 tygodnie temu