CZECHY

CZESKIE GÓRY IZERSKIE – szlaki i punkty widokowe

CZESKIE GÓRY IZERSKIE – szlaki i punkty widokowe; wyprawa: maj 2025

CZESKIE GÓRY IZERSKIE – szlaki i punkty widokowe. CO TO ZA MIEJSCE?

Góry Izerskie to pasmo górskie rozciągające się zarówno po polskiej, jak również po czeskiej stronie. Od zachodu zamyka się Bramą Łużycką, a od wschodu Karkonoszami. Najwyższym szczytem całych Izerów jest znajdującą się po polskiej stronie Wysoka Kopa wznosząca się na wysokość 1.127m n.p.m. Szczyt ten zdobyliśmy już jakiś czas temu kwaterując w Świeradowie Zdroju. Kto zainteresowany to zapraszamy TUTAJ. Po stronie czeskiej najwyższym szczytem uważany jest Smrek wznoszący się na wysokość 1.124m n.p.m. Jednak nie leży on całkowicie po czeskiej stronie, lecz częściowo również po polskiej. Można na niego wyjść od strony Świeradowa Zdroju trochę pomagając sobie kolejką linową, która wyniesie nas na Stóg Izerski. Stąd do Smreka i znajdującej się tam wieży widokowej to „rzut beretem”. Najwyższym szczytem leżącym w całości po czeskiej stronie w Górach Izerskich jest Jizera wznosząca się na wysokość 1.122m n.p.m. I to właśnie ona powinna być uważana za najwyższych szczyt tego pasma w Czechach, a nie mylnie Smrek. Góry Izerskie po czeskiej stronie to jednak nie wędrówka tylko po tych najwyższych szczytach, lecz przede wszystkim po tych, gdzie znajdują się fantastyczne punkty widokowe. To właśnie dla nich się tu przyjeżdża i to właśnie one wraz ze szlakami wśród skałek stawiają czeską część Izerów wyżej pod kątem atrakcyjności niż naszą polską. Takie miejsca jak Ořešník, Hajní kostel, Frýdlantské cimbuří, czy Paličník robią świetną robotę zachwycając swoim pięknem przyjeżdżających tu amatorów górskich wędrówek.

CZESKIE GÓRY IZERSKIE – szlaki i punkty widokowe. Czy WARTO? – nasze WRAŻENIA

Piękna, soczyście zielona roślinność na szlakach, świetne vyhlidki, czyli punkty widokowe, na które trzeba się trochę wdrapać po skałkach przy pomocy poręczy,  klimatyczne potoki i parę wodospadów – to wszystko zachwyca w czeskich Górach Izerskich. Łatwe i średnio trudne szlaki (przy wejściach po skałkach na punkty widokowe), czasem z ostrzejszymi, ale krótkimi podejściami pozwalają zwiedzić czeskie Izery każdemu, niekoniecznie wytrenowanemu turyście. Jednak ci zza biurka mogą na drugi dzień chodzić jak „robocopy”, dlatego warto zacząć od krótszego szlaku lub zrobić sobie dzień odpoczynku z lekkim spacerkiem po Hejnicach, które są świetną bazą wypadową na szlaki Gór Izerskich w Czechach.

CZESKIE GÓRY IZERSKIE – szlaki i punkty widokowe. WĘDRÓWKA SZLAKAMI.

Na trekking w czeskich Górach Izerskich poświęciliśmy 3 pełne dni plus połowę niedzieli, kiedy to wracaliśmy do domu. Do Hejnic, gdzie znaleźliśmy całkiem fajną kwaterę dojechaliśmy jeszcze w środowy wieczór tak, aby mieć do dyspozycji pełny czwartek i dalej piątek oraz sobotę. To jak dla nas optymalny plan pozwalający przejść tej najładniejsze i najważniejsze miejscówki w czeskich Izerach. Z uwagi na nieco humorzastą pogodę musieliśmy trochę zreorganizować plan, ale i tak udało się zobaczyć wszystko co zaplanowaliśmy. Paličník był tym szczytem, który zdobyliśmy niestety w deszczu i totalnym zachmurzeniu.

Na pierwszy rzut, czyli pierwszego dnia wybraliśmy lajtową wędrówkę niebieskim szlakiem z płatnego parkingu w małej wiosce Ferdinandov wzdłuż potoku Bílý Štolpich (Biały Sztolpich), na którym ukryło się kilka małych, ale urokliwych wodospadów. To miała być rozgrzewka przed trochę bardziej wymagającymi trekkingami zaplanowanymi na kolejne dni. Wędrówka wzdłuż potoku nie obfituje w punkty widokowe, czyli nie zobaczymy tu pięknych krajobrazów. Jednak bogata jest w doznania jakie rodzi zachwycająca przyroda na tym szlaku. Soczyście zielona roślinność na brązowej, a wręcz bordowej ściółce leśnej buduje niesamowitą atmosferę. I jeszcze ten szumiący w dole potok. Jak dla nas piękna sprawa. Ścieżka piękna i bardzo łatwa dla każdego turysty.

Dla tych zakręconych na punkcie fotografowania wodospadów to świetne miejsce na zaspokojenie swojego hobby. Trekking rozgrzewkowy rozłożył nam się na nie niepełne 6 km, czyli dość krótki dystans. A to dlatego, że w tym dniu zdecydowaliśmy się jeszcze podejść na wspomniany Paličník. Prognozy straszyły deszczem późnym popołudniem, więc chcieliśmy w miarę wcześnie wrócić do auta i przejechać na parking Bartlova Bouda, skąd biegnie żółty szlak dokładnie na zaplanowany szczyt. Ten parking tym razem jest bezpłatny. Gdyby pogoda w tym dniu była ok to pewnie zrobilibyśmy małą pętelkę lekkim trekkingiem pozostawiając  Paličník na inny dzień. Doszlibyśmy wtedy do żółtego szlaku, gdzie skręcilibyśmy w lewo i dalej jeszcze raz w lewo na zielony, który sprowadza z powrotem do naszego parkingu.

Tak więc z powodu pogody byliśmy zmuszeni skrócić tą wędrówkę i przejechać pod Paličník, na którym i tak zmoknęliśmy. Żółty szlak na Paličník nie jest już tak komfortowy jak ten niebieski wzdłuż potoku. Na początku jest lekko, później nieco ciężej, ale spokojnie, całokształt nie jest wyczerpujący. Szlak też nie jest długi, więc dość szybko zdobyliśmy szczyt. Niestety na górze nie było kompletnie nic widać. Na szczycie zawiesiła się duża, ciemna, niemal czarna chmura, która skutecznie nawadniała nasze ubrania. Na punkt widokowy Paličníka mamy wejście po skałkach z poręczami. W czasie deszczu trzeba szczególnie uważać, bo skały śliskie i niezbyt komfortowe, szczególnie dla osób o krótkich nogach haha. Szkoda, że pogoda nam w tym miejscu nie dopisała. Jednak w kolejne dni już było o wiele lepiej.

Droga powrotna to już bardzo szybki marsz, a nawet lekki trucht kamienistym traktem. Kiedy dotarliśmy do auta pozostało nam wracać już na kwaterę. A tam…? Szybka przebieranka i na kolację do świetnej gospody Dělnický dům oczywiście w Hejnicach. Czytaliśmy sporo dobrego o tej restauracji. Opinie potwierdziły się w 100 procentach. Przepyszne jedzenie i wyśmienite piwko Svijany rozpogodziły nam wieczór. Pomimo zgrzytu pogodowego dzień mogliśmy zaliczyć do udanych. Taki plan to fajny pomysł na rozgrzewkę przed kolejnymi dniami. Na mapce pokazujemy naszą wędrówkę niebieskim szlakiem, którą można sobie odpowiednio wydłużyć w zależności od planów na drugą połowę dnia.


Dzień drugi – piątek. Pogoda zapowiadała się całkiem dobrze, choć z krótkim przejściowym deszczem, który w rzeczywistości zamienił się w kilkuminutowy śnieg. Tym razem nie ruszaliśmy samochodu, ponieważ na szlak wchodziliśmy praktycznie bezpośrednio z naszej kwatery. Nasz plan wędrówki to Hajní kostel, dalej Frýdlantské cimbuří i ostatni punkt widokowy místo Polední kameny. To nie koniec, w drodze powrotnej do odwiedzenia pozostały nam dwa wodospady: Polední vodopád i Vodopád Černého potoka. A na sam koniec oczywiście kolacja w naszej gospodzie haha.

Nasz trakt wiódł najpierw żółtym szlakiem, następnie zielonym, z którego skręciliśmy przy wodospadzie Polednim w lewo na żółty podchodząc dość ostro pod górkę do Frýdlantské cimbuří. Początek szlaku z Hejnic bardzo lekki. Zielony szlak choć już nieco bardziej pod górkę to nadal bez zadyszki. Jednak kiedy minęliśmy zejście do Wodospadu Czarnego Potoku i za następnym zakrętem w prawo zobaczyliśmy podejście na Hajní kostel to zaburzyło nasz komfort spokojnego leśnego marszu haha. Nie było zmiłuj się, trzeba było wziąć głębszy oddech i wspiąć się ostro ścieżką pod górkę.

Ta odnoga na punkt widokowy nie jest długa, ale trochę wytrąciła nas z fajnego rytmy wędrówki haha. Za to na górze piękny widok ze skałki, na którą wchodzimy po wykutych w skale schodkach zabezpieczonych poręczą. To pierwszy z naszych krajobrazowych celów. Bez wątpienia warto tu podejść. Tytułowe zdjęcie na samym początku artykułu pokazuje również widok z tego punktu. Na szczycie spędziliśmy co najmniej kwadrans próbując nacieszyć się widokiem. Kolejny punkt widokowy to Frýdlantské cimbuří, czyli główny cel nasze wędrówki.

Schodzimy więc tą sama ścieżką z powrotem na szlak zielony, który doprowadza nas do trochę ukrytej ścieżki oznaczonej już żółtym szlakiem. Ten kieruje nas już bezpośrednio do drugiego celu. Tu mamy podobną sytuację, czyli wędrujemy komfortowo szlakiem zielonym, aż tu nagle trzeba odbić w lewo i znów ostro pod górę. No cóż, jak trzeba, to trzeba. W tym miejscu nieco dłuższe podejście od poprzedniego, ale bez obawy, każdy sobie z nim poradzi. Kiedy już się wdrapiemy to na początku mamy fajny punkt widokowy dokładnie na Frýdlantské cimbuří, gdzie znajduje się widoczna drabinka z poręczą.

Warto najpierw tu trochę się wdrapać, a następnie przejść oznaczoną ścieżka już na sam szczyt. Ścieżka ta sprowadza najpierw w dół, gdzie trochę przedzieramy się przez krzaki, po czym dość szybko znajdujemy się pod skałą z naszym celem. Tu z uwagą trzeba się trochę wdrapać, dalej mamy sporą skalną foto powierzchnię haha, z której wychodzimy drabinkowymi schodkami na szczyt. No jest pięknie. To miejsce rzeczywiście zasługuje na najwyższa ocenę na dzisiejszej trasie. Potwierdza to również spora ilość turystów, która tu dotarła równo z nami, lecz z innych kierunków.

Żeby zrobić sobie zdjęcie bez towarzystwa, trzeba było trochę poczekać. Na górze jest na tyle dużo miejsca, że mogliśmy pozwolić sobie na dłuższy postój z małym posiłkiem. Tu na szlakach nie ma żadnych gastronomii, więc trzeba zabrać mały lunchyk ze sobą. Tradycyjne kajzerki z serkiem i wędlinką plus dobry ogórek kiszony stanowią dodatkową atrakcję w takim miejscu haha. Aha, jeszcze herbatka lub kawka – do wyboru. No dobrze, żarty na bok, bo trzeba iść dalej. Na niebie pojawiają się podejrzane chmury, więc prognozowany przelotny deszcz może stać się faktem. Idziemy dalej.

Schodząc z punktu widokowego nie kierujemy się od razu z powrotem na zielony szlak, lecz idziemy dalej żółtym prowadzącym pośrednio na najwyższy szczyt czeskich Izer – Jizerę. Nasz cel to Vyhlídkové místo i trochę dalej Polední kameny. Wędrujemy więc dalej dość wąską ścieżką. To już nie ten komfortowy zielony szlak. Ale idzie się fajnie i bezpiecznie. Ponadto, jako że idziemy trochę granią na wysokości ponad 900 m to mamy wokół siebie fajne widoki. Przed nami widać cel, wysoki skalny szczyt, a na nim ludzie.

Za nami zaś zbierają się coraz to gęstsze chmury. Co robić? Nie ma to tamto, doszliśmy już tutaj, więc jak mamy zmoknąć to i tak zmokniemy, niezależnie od tego, czy dojdziemy na ostatni szczyt, czy nie, więc odpowiedź była jedna – IDZIEMY. Na początku trochę po równym, później krótkie, lekko ostre podejście i już jesteśmy między skałami. Mamy tutaj dwa punkty widokowe. Zdecydowaliśmy się wdrapać na jeden, ten wyższy – Polední kameny i to był dobry pomysł. I znów pięknie widać, również nadciągające chmury. Uff, szybko dwie, trzy fotki i uciekamy. Na początku ostrożnie po skałkach, potem, tam gdzie można szybciej to szybciej. Kiedy zbliżaliśmy się już do zejścia w kierunku zielonego szlaku zaczęło padać. Ale co to? ŚNIEG…? To przecież maj.

Ech posypało trochę mokrym śniegiem, potem trochę deszczem i przeszło. W sumie padało około 15 minut, po czym się uspokoiło i gdzieś poszło i najważniejsze, nie wróciło! Haha. Mogliśmy już spokojnie kontynuować wędrówkę, która weszła w etap powrotny. Tak, Polední kameny był ostatnim punktem widokowym na tej trasie. W drodze powrotnej zeszliśmy do wodospadów. Pierwszy z nich – Polední vodopád znajdujący się przy połączeniu żółtego szlaku, którym właśnie schodziliśmy z zielonym, tym komfortowym, którym tu dotarliśmy.

Tuż przy skrzyżowaniu znajduje się mało widoczna ścieżka sprowadzająca do kaskady dość ostro w dół. Sam osobiście trochę nakręciłem się, aby tam zejść i sfotografować wodospad. Niestety po zejściu odczuliśmy małe rozczarowanie. Wodospad ładny, ale ze słabym dojściem. Nie było nawet dobrego punktu widokowego, aby nacieszyć oko. Cóż, pozostaje pytanie, czy warto było? Otóż chyba nie do końca. To co ważne, nasza chęć zobaczenia wodospadu spowodowana była ładnymi, ale błędnie zamieszczonymi zdjęciami na mapach czeskich przy tym wodospadzie.

Fotografie te przedstawiają Wodospad na Czarnym Potoku zlokalizowany niżej, który jest naszym drugim kaskadowym celem. I ten drugi jak najbardziej polecamy. Dojście do niego jest łatwe, choć pod górkę, no i miejsca do kontemplacji i fotografii sporo. Aby do niego dojść musimy wrócić na nasz komfortowy zielony szlak i skierować się powrotnie w kierunku, z którego tu przyszliśmy. Kiedy miniemy wyjście na zdobyty dziś już Hajní kostel i skręcimy ostro w lewo dojdziemy do drugiego zakrętu w prawo, przy którym mamy oznaczoną ścieżkę do wodospadu.

Idziemy wzdłuż Czarnego potoku, który pięknie odznacza się na utworzonej z brązowo-bordowych liści pierzynce. Przy wodospadzie mamy kolejne miejsce, gdzie można trochę odpocząć i ewentualnie coś przekąsić, jeśli jeszcze coś tam zostało haha. Vodopád Černého potoka był ostatnim zaplanowanym punktem programu piątkowego trekkingu.

Teraz pozostało nam już tylko wrócić na kwaterę, wskoczyć pod prysznic i przespacerować się do naszej gospody na smaczną kolację. I tak pomimo krótkiego deszczu dzień w pełni udany. Szlak bardzo polecamy każdemu, kto lubi nie tylko komfortowe, górskie szlaki, ale również te z małym dodatkiem lekkiej wspinaczki, oczywiście  turystycznej, a nie wyczynowej haha. Poniżej mapka z nagranym śladem naszej wędrówki.


Dzień trzeci to kolejny sztampowy szczyt czeskich Izerów – wędrówka na Ořešník. Na ten cel wybraliśmy najkrótszy szlak, aby trochę odetchnąć po poprzedniej wędrówce. Początek trekkingu wiódł nieoznakowanym szlakiem, ale bardzo łatwym, wręcz komfortowym. Celowo wybraliśmy taką opcję, aby nie wracać tą samą drogą, lecz zatoczyć pętelkę. Start na tym samym parkingu, na którym parkowaliśmy w pierwszym, rozgrzewkowym dniu, czyli w wiosce Ferdinandov. Zapłaciliśmy za 4 godziny postoju, co w zupełności wystarczyło na zaplanowaną wędrówkę.

Ruszyliśmy na trakt wchodząc na leśną drogą, która rozpoczyna się bezpośrednio z naszego parkingu. Nieoznaczony żadnym kolorem szlak leśny okazał się bardzo fajnym rozwiązaniem na okrężną wędrówką do Oresnika. Lekko pod górkę, ale sprawnie i dość szybko doszliśmy do prowadzącego z Hejnic czerwonego szlaku. Tym szlakiem mieliśmy wędrować w pierwszym planie, ale z uwagi umiarkowane zakwasy po pierwszym dniu i również brak interesujących punktów widokowych na tym odcinku, wybraliśmy opcję krótszą. Po wejściu na czerwony szlak idziemy cały czas pod górkę.

Po pewnym czasie docieramy do bajkowych zakamarków, gdzie kolorystyka soczystej roślinności wraz ze skałami buduje niepowtarzalny klimat. W końcu dochodzimy do punktu widokowego, na który trzeba się wspiąć skalnymi schodami trzymając się poręczy. Miejsce robi wrażenie. Kiedy już wdrapiemy się na szczyt pojawi się przed nami piękny krajobraz na Góry Izerskie i najbliżej położone Hejnice z piękną Bazyliką będącą wizytówką tego miasteczka. Na szczycie Ořešník znajduje się drewniany krzyż, z którym wiąże się dramatyczna historia.

W 1819 roku podczas odnawiania krzyża życie straciło kilku Franciszkanów, którzy spadli ze skał. Pomijając ten smutny fakt Ořešník nie bez powodu uchodzi za podstawowy punkt programu wędrówek po czeskich Górach Izerskich. Piękny krajobraz roztaczający się ze szczytu zachwyci każdego, kto tu wejdzie. Wyjście na Ořešník wymaga użycia wszystkich kończyn, ale nie jest ciężkie. Trzeba uważać podczas wychodzenia po deszczu, wtedy robi się już mało bezpiecznie mimo, że mamy poręcze. Ořešník zdobyty, więc co dalej. Droga powrotna wiedzie dalej czerwonym szlakiem, który łączy się przy wodospadzie Velký Štolpich z żółtym prowadzącym pośrednio na Jizerę.

My jednak kierujemy się w przeciwną stronę i wędrujemy tym żółtym szlakiem wzdłuż potoku Czarny Velký Štolpich, aż do połączenia się z zielonym traktem, który sprowadza nas już do wioski i naszego parkingu. Pętelka wyniosła około 7,5 km, więc nie była długa, a raczej krótka i nie forsująca, chociaż trochę podejść było. Kiedy wróciliśmy na kwaterę mieliśmy jeszcze trochę czasu, który wykorzystaliśmy na zwiedzanie miasteczka z bardzo ładną Bazyliką pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny. W miasteczku odbywał się również jakiś festyn, który pokazał nam trochę regionalnej kultury. Dzionek zakończyliśmy oczywiście kolacją w naszej gospodzie, która zniewalała nas swoim klimatem i pysznym jedzonkiem.


Dzień czwarty, był dniem naszego wyjazdu do domu. Ale, że do domu nie jest znów tak daleko, więc zaatakowaliśmy jeszcze wspominany, najwyższy szczyt Gór Izerskich – Jizerę. Szlak na Jizerę jest bardzo lekki i łatwy, aż do momentu samego wspięcia się na szczyt, gdzie znów mamy trochę poręczy i klamerki w skałach. Wędrówkę rozpoczęliśmy z parkingu Smědava, gdzie przebiega szlak czerwony. To właśnie tym szlakiem rozpoczęliśmy trekking dochodząc do szlaku żółtego, kierującego w lewo na szczyt Jizery. Czerwony szlak jest wręcz komfortowy. Kiedy zejdziemy na żółty mamy już wąską, kamienistą ścieżkę, która cięgnie pod górkę do samego punktu widokowego na szczycie.

Na tym odcinku mamy małe podejście, ale spokojnie, nie jest ciężkie. To około 150 m różnicy poziomów do pokonania, więc każdy sobie poradzi. Tuż przed skalnym szczytem mamy wypłaszczenie terenu, tablicę informacyjną i tabliczkę z nazwą szczytu. Kiedy już wdrapiemy się na szczyt to zobaczymy imponującą panoramę Gór Izerskich z Stogiem Izerskim i Smrkiem, Karkonoszy ze Śnieżką (jeśli pogoda pozwoli) oraz Grzbietem Ještědzkiego z Ještědem. Widać również Jizerkę i zaporę Sous.

Jizera to naszym zdaniem najpiękniejszy punkt widokowy z tych szczytów, na których byliśmy i które opisaliśmy. Z uwagi na chmury i brak widoczności nie możemy ocenić Paličníka, który też sporo oferuje, ale nie przypuszczamy, żeby pokazywał tyle co Jizera. Zdjęcie w pierwszym akapicie tej relacji pokazuje zdobycie szczytu Jizery. Acha, uwaga!!! Na szczycie bardzo wieje, prawie chce urwać głowę, więc trzeba uważać, szczególnie przy przejściu pod krzyż po gładkiej skale, na której podmuchy wiatru mogą zachwiać równowagą.

A to może się źle skończyć. Kiedy już odhaczyliśmy Jizerę zeszliśmy z powrotem do czerwonego szlaku, którym podeszliśmy jeszcze na punkt widokowy zlokalizowany na torfowiskach Klecowe Łąki, gdzie przechodzimy drewnianymi kładkami. Stąd pozostało nam już tylko zrobić w tył zwrot do naszego bolida i udać się w drogę do domu. To był piękny turystyczny weekend dopasowany czasowo optymalnie do odwiedzenia tych najładniejszych miejsc w Górach Izerskich po czeskiej stronie.


Grzegorz - TU i TAM

Leave a Comment

Najnowsze relacje

KARKONOSZE – szlakiem mrocznych kryminałów Sławka Gortycha

KARKONOSZE - szlakiem mrocznych kryminałów Sławka Gortycha Karkonosze od zawsze przyciągały tajemniczą aurą – surowym…

2 dni temu

BARANIA GÓRA – opis szlaków

BARANIA GÓRA - opis szlaków; wędrówka: sierpień 2025 BARANIA GÓRA - opis szlaków. CO TO…

2 tygodnie temu

NORWEGIA po raz drugi – LOFOTY

NORWEGIA po raz drugi - LOFOTY Od dłuższego czasu zastanawialiśmy się o jakiej porze roku…

2 tygodnie temu

BARANIA GÓRA – jednodniowy trekking

Ostatni wakacyjny weekend postanowiliśmy wykorzystać na przyjemny trekking. Zastanawialiśmy się tylko gdzie... . Padło na…

2 tygodnie temu

COMO – co warto zobaczyć

COMO - co warto zobaczyć; wyprawa: czerwiec 2025 COMO - co warto zobaczyć. Co to…

2 miesiące temu

COMO, czy GARDA? takie pytanie zadawaliśmy sobie przed wyjazdem

COMO, czy GARDA? Takie pytanie zadawaliśmy sobie przed wyjazdem na jedno z tych jezior. I…

3 miesiące temu