Pico Ruivo. Wyprawa: czerwiec 2017
DLACZEGO TU…?
Być na Maderze i nie wejść na najwyższy jej szczyt to po prostu niedopuszczalne. Fakt, że trasa z Pico Arieiro może dać trochę w kość, ale jeśli nie ma się problemów zdrowotnych i sprawność ruchowa jest na standardowym poziomie to szczyt koniecznie należy zdobyć. Widzieliśmy sporo zdjęć oraz filmów ze szlaku na Pico Ruivo i nie mogliśmy odpuścić tego „spaceru”. Każdy kto zrezygnuje z tej wyprawy będzie żałował.
WRAŻENIA
Na Pico Ruivo prowadzą dwa główne szlaku. My wybraliśmy ten wiodący od szczytu Pico Arieiro, ponieważ jest to bardzo ładnie eksponowany trakt. Przejścia wąskimi graniami, z których roztaczają się przepiękne widoki, ścieżki prowadzone w wydrążonych w skalnych ścianach „rynnach” wprawiają o zawrót głowy. Co pewien czas trakt przeciska się skalnymi tunelami, co uatrakcyjnia wycieczkę…, ech cały szlak jest po prostu piękny i co najważniejsze bezpieczny. Możemy zagwarantować, że każdy przeciętny turysta, który przejdzie tym szlakiem będzie pod ogromnym jego wrażeniem.
ZWIEDZANIE
Pico Ruivo to najwyższy szczyt na Maderze. Jego wysokość to 1861m n.p.m. Można go zdobyć od południa wyspy szlakiem z Pico Arieiro, od wschodu wyspy z Achada do Teixeira oraz od północnego zachodu jadąc z Ponta Delgada do Lomba do Urzal skąd rozpoczyna się szlak najpierw na Pico das Eirinhas i dalej na Pico Ruivo. Można również iść od Boca da Encumeada, ale to szlak bardzo długi. Pico Ruivo najczęściej zdobywane jest dwoma traktami. Pierwszy to ten najłatwiejszy wiodący od strony Achada do Teixeira oraz drugi, już trochę bardziej wyczerpujący, ale za to przepięknie eksponowany prowadzący z trzeciego co do wielkości szczytu Pico Arieiro. Pewnie zastanawiacie się dlaczego taki wyczerpujący. Otóż szlak z Pico Arieiro najpierw schodzi ostro w dół, a potem wiedzie do góry na sam dach Madery. Nie jesteśmy dokładnie pewni jaką różnicę poziomów pokonuje, ale para naszych rodaków, która również zdobywała Pico Ruivo tą samą drogą na podstawie odpowiedniej aplikacji w telefonie powiedziała, że wynosi ona około 900m. To trochę jest. Oczywiście wędrówka w jedną stronę to fajna przyjemność. Człowiek się trochę zmęczy, ale to tak normalnie. Gorzej jest podczas powrotu, kiedy musimy pokonać znów tą samą różnicę poziomów i wyjść na Pico Arieiro. To praktycznie zdobycie dwóch szczytów.
Tutaj człowiek trochę czuje zmęczenie. Jednak wspaniałe widoki ze szlaku tłumią oznaki wyczerpania. Startując z Pico Arieiro zdobywamy po drodze jeszcze dwa szczyty: Pico do Gato oraz drugi co do wysokości Pico das Torres. Nie tak dawno temu szlak z Pico Arieiro na Pico Ruivo mniej więcej w połowie rozwidlał się, co niewątpliwie było fajnym urozmaiceniem drogi. Teraz jednak z uwagi na uszkodzenia ścieżki część dłuższa została zamknięta. W tej sytuacji w obie strony idziemy tym samym traktem. Najlepszym rozwiązaniem byłoby załatwienie sobie transportu powrotnego z Pico Arieiro lub Achada do Teixeira. Wtedy zaczynając z jednej strony, zdobywamy Pico Ruivo i schodzimy w innymi miejscu skąd odbiera nas np. taksówka. Na to rozwiązanie jednak nie zdecydowaliśmy się. Mieliśmy wypożyczone auto, do którego musieliśmy wrócić. A transport taksówką najpierw na Arieiro, a potem odbiór z Achada do Teixeira trochę by nas skrobnął. Tutaj niestety autobusy nie jeżdżą.
No dobrze. Pico Ruivo postanowiliśmy zaatakować w drugim tygodniu naszego pobytu na Maderze. Przez cały pierwszy nabieraliśmy kondycji biegając lewadami. Nie były one forsowne, ale długie, więc wystarczyło na to, aby rozruszać zastane od siedzenia za biurkiem kości i rozgrzać mięśnie. Chcieliśmy być na szlaku jak najwcześniej, aby uniknąć możliwego tłoku na szlaku, no i wystartować gdy na dworze nie było jeszcze zbyt dużego gorąca. Trochę to dziwnie brzmi, ale jak jest pogoda to potrafi tu trochę dogrzać. A zapowiadało się całkiem pogodnie. Z uwagi na fakt, że na szlaku nie ma żadnego czynnego schroniska, za wyjątkiem bazy startowej na Pico Arieiro trzeba było zaopatrzyć się w coś do jedzenia. My zawsze kupujemy słodkie bułki w piekarni. Na Maderze jednak trochę trudno znaleźć takie piekarnie, więc odrobinę pokrążyliśmy po okolicy na trasie do Arieiro, aż w końcu udało nam się coś kupić. Na wycieczkę bezwzględnie należy zabrać minimum 1,5 litra wody na głowę. My mieliśmy 1,5 litra na dwoje i było stanowczo za mało. Obok starego zamkniętego schroniska bezpośrednio pod szczytem Pico Ruivo znajduje się kran z wodą zdatną do picia. Nie ma tam oczywiście żadnej informacji, że wodę można pić, ale widzieliśmy, że inni piją, więc i my uzupełniliśmy braki. Nic nam nie było, więc wodę można pić haha. Pomimo, że szlak jest bardzo dobrze przygotowany to są jednak góry i na wycieczkę koniecznie należy ubrać obuwie z twardą podeszwą. Myśmy nastawili się na wędrówkę po Maderze, więc zabraliśmy trapery. Oczywiście nie pakowaliśmy ich do bagażu podczas lotu, tylko mieliśmy je na sobie. Gdy wyjechaliśmy autem na parking Pico Arieiro nie było dużo samochodów. To plus. Już wiedzieliśmy, że na szlaku nie będzie dużo ludzi. Pogoda zapowiadała się dobrze, choć rano kłębiły się jeszcze chmury i było dość chłodno. Zapakowaliśmy wszystkie niezbędne rzeczy (woda, bułki, oczywiście aparat, coś przeciwdeszczowego) i ruszyliśmy w drogę. Na szczycie Arieiro znajduje się pierwszy punkt widokowy obok charakterystycznej stacji meteorologicznej. Kilka spojrzeń na góry i szlak, który stąd dobrze widać i w drogę. Fajnie się zaczyna. Zamiast iść do góry to my schodzimy w dół, z czasem coraz ostrzej. Po pewnym czasie schodzenia zaczęliśmy się martwić jak my tu wyjdziemy, skoro będziemy już zmęczeniu po wdrapywance na jeszcze wyższy Pico Ruivo. Hm, odrzuciliśmy te pesymistyczne myśli, co nie było trudne z uwagi na przepiękne widoki, które zniewalały nas swoim urokiem oraz samą konstrukcję szlaku, która nie pozwalała myśleć o tym co będzie później, jak tylko o tym, że teraz idziemy tędy i tu jest pięknie. Tu widać różnicę między naszymi Tatrami, czy Alpami. Wulkaniczne wzgórza mienią się różnymi kolorami w przeważającej część odcieniami rudego. To wszystko miesza się z soczystą zielenią. Naprawdę ciężko to opisać. Na dodatek tego wszystkiego na horyzoncie widać chmury, które wiszą nie nad nami, ale pod nami. Tak jest na całym szlaku. Zresztą cała Madera ma taki klimat, w którym chmury bardzo często nisko wiszą. Wystarczy wyjechać trochę wyżej samochodem i już mamy „mleko” pod nogami. Tutaj na najwyżej położonej grani jesteśmy bardzo wysoko ponad tymi chmurami. W innych miejscach na wyspie można bez problemu złapać miejsca gdzie jesteśmy parę metrów nad białą mgłą. No dobrze, wróćmy na szlak, przez którego pierwszą część cały czas schodzimy. Po pewnym czasie łapiemy poziom. Koniec z zejściem, które wiodło nas krętymi kamiennymi schodami od czasu do czasu zabezpieczonymi linami wpiętymi w wbite w ziemię pręty. Jesteśmy w środkowej części traktu, którego przeważająca cześć wiedzie wydrążonymi skalnymi rynnami. Spacer takimi ścieżkami dostarcza sporo emocji. W niektórych miejscach jest naprawdę wąsko i wysoko. Osoby z silnym lękiem przestrzeni mogą mieć problem z przejściem tędy. Czasami trzeba było minąć się z innymi turystami. Na tej wąskiej ścieżce nie było to takie normalne. Bardzo żałowaliśmy, że ta dłuższa ścieżka prowadząca z drugiej strony grani była zamknięta. Powrót tą sama drogą zawsze rodzi w człowieku pewien niedosyt. Aktualnie dostępna krótsza trasa ma 5,6 km licząc z Pico Arieiro. Ta zamknięta ma 7 km. No, ale nie ma co ubolewać, idziemy dalej. Na trasie coraz częściej mijamy innych turystów, którzy zaatakowali szczyt od Achada de Teixeira i teraz idą na Pico Arieiro. To chyba najlżejsze rozwiązanie. Szlak z Achada de Teixeira na Ruivo nie jest wyczerpujący. Potem zejście i dalej podejście na nieco niższe Arieiro. Podczas marszu w skalnych rynnach mijamy krótkie tunele wydrążone w skałach. Dobrze jest zabrać ze sobą czołówki, ale na takie krótkie odcinki wystarczy komórka. Po wyjściu ze skalnych rynien zaczynamy wspinaczkę. Wdrapujemy się dość ostro uformowanymi z ziemi lub kamieni schodami. Są również metalowe schody na najbardziej stromych odcinkach. W pewnym momencie zatrzymujemy w małej przełęczy bezpośrednio pod szczytem Pico das Torres. Tutaj chwila odpoczynku i przechodzimy z lewej strony grani na prawą. Po nieco męczącej wspinaczce teraz mamy z góry i dalej po płaskim. Chwila oddechu nie trwa jednak długo, ponieważ tu wchodzimy w ostatni etap szlaku gdzie zaczyna się dość mozolne podejście do nieczynnego schroniska pod Ruivo. Wchodzimy w strefę charakterystycznych, wysuszonych drzew, które swoją ilością i kształtem tworzą w tym miejscu specyficzny klimat. Na chwilę zwalniamy, nawet zatrzymujemy się, by zerknąć na znajdujące się pod nami chmury i rozszarpujące powietrze konary białych drzew. Wiemy, że na szczyt już nie jest daleko, więc ruszamy. Stąd już cały czas pod górę, ale nie jest stromo. Po chwili dostrzegamy na horyzoncie stare schronisko. Nieco przyspieszyliśmy kroku z nadzieją, że napijemy się tam czegoś dobrego. Niestety po dotarciu przed budynek zobaczyliśmy tylko zamknięte drzwi i zabite deskami okna. Wielka szkoda. Kończyła nam się woda, a przed nami jeszcze droga powrotna. Na szczęście przed schroniskiem w małej kamiennej zabudowie wyprowadzony był kran ze źródlaną wodą. Nie było żadnej informacji, że woda nie nadaje się do picie, więc uzupełniliśmy nasze butelki z nadzieją, że nic nam po tej wodzie nie będzie. Od tego nieczynnego schroniska dzieliło nas od szczytu 500m pod górę. Nie ma co ukrywać, byliśmy już trochę zmęczeni, ale nie przeszkodziło nam to, żeby po 10 minutowej przerwie ruszyć do góry. Ostatni odcinek trochę nas jeszcze sforsował, ale po około 15 minutach byliśmy już na szczycie. Parę osób tu było, ale to zaledwie 6 ludzi. Widoki wspaniałe. Szczyt mienił się kolorami miedzi i zieleni. Z góry widać miejsca, które wcześniej już odwiedzaliśmy, m.in. wzniesienie z punktem widokowym Balcoes, z drugiej strony widać trochę Dolinę Zakonnic. Poza tym pięknie widać szlak z Achada de Teixeira. Na górze znajdują się 3 punkty widokowe. Jeden to główny, najwyższy punkt Pico Ruivo na środku. Dwa pozostałe leżą po przeciwległych stronach szczytu. No trochę tu posiedzieliśmy, bo widoki były zacne. Poza tym trzeba było trochę odpocząć. Po około 30 minutach ruszyliśmy w drogę powrotną. Ubolewaliśmy, że nie schodzimy drugim szlakiem do Achada de Teixeira, no ale mówi się trudno. Może w drodze powrotnej słońce się inaczej ułoży i widoki będą ładniejsze, bardziej kolorowe; z takim nastawieniem rozpoczęliśmy odwrót i to się trochę spełniło. Na Pico Arieiro słoneczko popołudniowe ładnie barwiło szlak i zbocza gór. Pięknie było. Wycieczkę zakończyliśmy po około 6…7 godzinach w restauracji na Pico Arieiro. Nie powiem byliśmy zmęczeni, ale na zmęczenie jest coś co stawia na nogi. Oczywiście dobra maderska poncha. Myślałem, że jak wypijemy szklaneczkę ponchy to nas rozłoży, a tu nie! Było zupełnie na odwrót. Czuliśmy, że moglibyśmy znów iść na Ruivo haha. No może nie aż tak, ale rzeczywiście poncha dodała nam energii. Generalnie czuliśmy się dość mocno zmęczeni, ale tak pozytywnie. No i ta satysfakcja, ech to był pięknie spędzony dzień. Polecamy każdemu. Kto obawia się szlaku Arieiro – Ruivo – Arieiro to niech idzie z Achada de Teixeira. Tam jest wymiernie łatwiej, no ale nie ma takich widoków jak na Arieiro. Na koniec możemy stwierdzić, że jeśli wpisze się w google zdanie Madera ciekawe miejsca, albo Madera najpiękniejsze miejsca to zawsze wyskoczy Pico Ruivo.
Madera ciekawe miejscaNa koniec tradycyjnie już zapraszamy na foto wyprawę na najwyższy szczyt Madery. Wchodzimy TUTAJ.
OBEJRZYJ FILM