Riwiera turecka – Alanya. Wyjazd – czerwiec 2012
FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawy
Riwiera turecka – Alanya; DLACZEGO
Od dłuższego czasu rozmawialiśmy między sobą o zwiedzeniu Kapadocji. I to chyba był główny powód, dla którego zdecydowaliśmy się spędzić wakcje 2012 w Turcji. Wybór padł na Alanye, chociażby z tego względu, że do Kapadocji stąd jest nieco bliżej niż z zachodniego wybrzeża Turcji. Poza tym przestudiowaliśmy dość skrupulatnie ten region znajdując tu kilka ciekawych miejsc do odwiedzenia. Oczywiście sama Alanya również była dla nas atrakcyjna z uwagi na znajdującą się tu Twierdzę Seldżucką. Nie ukrywam, że tym razem zależało nam na większym kurorcie, w którym jest gdzie wyjść wieczorem i komfortowo pospacerować, ot tak po prostu wczasy dla nie pierwszej młodości dwojga ludzi haha.
Riwiera turecka – Alanya; WRAŻENIA
Całkiem fajny hotel z bardzo dobrą lokalizacją tzn. umiarkowana odległość od centrum gwarantująca spokój w nocy i jednocześnie świetna miejscówka z bezpośrednim wyjściem na plaże to walory, które budowały pozytywne wrażenia z pobytu w tym mieście. Poza tym Alanya to bardzo dobra baza wypadowa w różne ciekawe miejsca regionu co oczywiście wykorzystaliśmy optymalnie dzieląc wypoczynek na plaży z wycieczkami krajoznawczymi. W ten sposób udało nam sie wypełnić pełne 14 dni z satysfakcją, ale też z małym niedosytem. A to z tego powodu, że w regionie jest jeszcze kilka innych ciekawych miejsc, na które brakło tych dwóch tygodni. Sam pobyt zaliczamy do tych jak najbardziej udanych, a miejsce każdemu możemy polecić na wypoczynek zarówno dla rodzin z dziećmi, bez dzieci, par – generalnie dla każdego.
Riwiera turecka – Alanya; ZWIEDZANIE
Już pierwszego dnia ruszyliśmy do polecanego przez wszystkich Polaków wypoczywających w Alanyi biura podróży LENA&KEMAL TOUR, aby wykupić kilka zaplanowanych wycieczek. Nie ukrywam, że warto tak podejść do rzeczy, ponieważ Pani Lena, Polka prowadząca biuro ze swoim mężem policzyła nas hurtowo, czyli z małym rabatem. Poza tym zawsze coś podpowie gdzie i co opłaca się kupić i na co zwracać uwagę. Z hotelu do centrum mieliśmy nieco ponad 1 km drogi, do biura około 1,5km, więc szybki spacer najpierw deptakiem wzdłuż morza, później już jedną z głównych ulic miasta wypocił z nas sporo wody. Wszystkim wybierającym się w tą część Turcji sugerujemy już pierwszego dnia wyposażyć się w sporą ilość wody i zawsze mieć butelkę podczas dziennego spaceru. Tam naprawdę jest upalnie i jak to niektórzy mówią oddycha się „zupą”. Zupełnie inaczej jest z drugiej strony gór TAURUS, u podnóża których leży Alanya, gdzie oczywiście odczuwa się gorąco, ale tam nie kumuluje się para wodna z morza zatrzymująca się na górach od strony wybrzeża, którą to właśnie oddychają turyści wypoczywający na plażach.
Po załatwieniu formalności z wycieczkami rozpoczęliśmy zwiedzanie miasta. Oczywiście nie wszystko w jeden dzień. Trzeba sobie to rozłożyć na kilka przedpołudni, popołudni i wieczorów. W Alanyi podstawowym miejscem do odwiedzenia jest oczywiście Twierdza Szeldżucka. XIII wieczna cytadela to 7km murów obronnych wijących się na zboczach wzgórza Kale, 150 baszt oraz wzniesiony przez seldżuckiego przywódcę w 1226 roku na samym szczycie góry Zamek Wewnętrzny. Na tą wycieczkę proponowalibyśmy poświęcić więcej czasu niż tylko pół dnia. Oczywiście obejście można zrobić szybciej, ale chodzi o to by poczuć klimat miasca oraz oddać się kontemplacji pięknych widoków jakie rozpościerają się z murów zamku. Najlepiej rozpocząć zwiedzanie rano z uwagi na niższą temperaturę co wymiernie poprawia komfort zwiedzania, a słońce padające na cytadelę od tyłu jest niewątpliwie plusem dla foto maniaków.
Na parking główny pod zamek można dojść asfaltową drogą z centrum miasta. To wycieczka dla wszystkich, którzy chcą wypocić z siebie więcej niż inni. Trasa liczy 5 km pod górę. W upale raczej odradzam. Z centrum miasta można wyjechać dolmuszem (busem) na szczyt wzgórza. Najlepiej podejść na główny dworzec autobusowy mieszczący się w pobliżu miejskiego targowiska. Idąc główną ulicą Ataturk Bulvar od wschodniej części miasta skręcić należy w prawo za sklepem Waikiki, dochodzimy do targu, dalej w lewo i prosto. Dolmusz nie jest drogi, a komunikacja tymi środkami to podstawowy sposób przemieszczania się po tym dość dużym mieście. Będąc na dworcu szukamy busa w kierunku KALE, wsiadamy i jedziemy. W 2012r dolmusze na KALE odjeżdżały co godzinę o każdej równej godzinie. Wszystkie dolmusze są bardzo dobrze klimatyzowane. Wsiadając możemy odczuć dość mocny szok temperaturowy, więc trzeba uważać, żeby nie skończyć przeziębieniem takiej jednej, czy drugiej przejażdżaki. Na wzgórze szybko docieramy, gdzie można wejść na teren zamku. Wejście płatne, więc pozostawiamy indywidualnie dla każdego decyzję zwiedzania tego miejsca, z którego pieknie widać zarówno lewą stronę Alanyi, jak również prawą z plażą Kleopatry.
Dłuższa chwila kontemplacji w końcu dobiegnie końca i pozostaje decyzja co do sposobu powrotu. Tym razem odradzam powrót dolmuszem. Zdecydowanie lepiej się schodzi, nawet w upale. Trzeba mieć tylko butelkę wody. Schodząc nie możemy pozostawić obojętnie pięknego widoku na port i zatokę po wschodzniej stronie miasta. Nie daleko górnego parkingu znajduje się między drzewami mała rodzinna knajpka z dobrą kawą oczywiście po turecku. Zachęcam do wdepnięcia. Przed małą kawiarenką stoi, przynajmniej w czerwcu 2012 roku stała starsza gospodyni z wykonywanymi ręcznie ozdobnymi obrusami, narzutami itp. Naprawdę piękne i dobrze wykonane rzeczy, a co najważniejsze nie takie drogie. Nie ukrywam, że nabyliśmy drogą zakupu kilka doprawdy kunsztownych, praktycznych pamiątek będących sztuką tamtejszego rękodzieła dziewiarskiego. Po małej kawce spokojnie można ruszyć w drogę powrotną. W górnej części KALE droga wiedzie zboczem wzgórza, z którego roztacza się chyba najładniejszy widok na Alanye. Chyba z tego miejsca robione są wszystkie zdjęcia portu. Idąc w dół i podziwiając widok nie odczuwamy zmęczenia, ani upału.
Po drodze mijamy jeszcze inne miejsca sprzedaży przeróżnych pamiątek wykonanych ręcznie. Idąc w dół mijamy usytuowane przede wszystkim nad samą wodą dość ładne domy osmańskie. Niektóre z nich do tej pory są jeszcze zamieszkiwane. Na samym dole znajduje się Czerwona Baszta strzeżąca wejścia do miasta od 1226 roku. We wnętrzu wieży znajduje się małe muzeum, które nie powala swoimi zasobami. Można więc nie wykupywać biletu do muzeum tylko wyjść od razu na górną platoformę widokową oraz mury obronne. Przy Czerwonej Wieży zwiedzanie twierdzy dobiega końca. Teraz warto udać się na mały obiadek, a popołudniu na plażę. Centrum Alanyi to plaża Kleopatry po zachodniej części miasta oraz port z zatoką po wschodniej. Uchodząca za jedną z najładniejszych plaż w regionie Kleopatra z naszego punktu widzenia jest po prostu normalną plażą piaszczystą z setkami płatnych leżaków i parasoli. Plaża jest spora dlatego uważana jest za piękną.
Zatoka, nad którą leży Alanya nie posiada tak naprawdę pięknych plaż. Są to wąskie, żwirkowe, kamieniste i czasem piaszczyste plaże. Do chodzenia po plaży zawsze trzeba mieć jeśli nie obuwie do kamienistego dna to przynajmniej klapki. A to nie z uwagi tylko na kamienie, ale na bardzo gorący piasek. Można się oparzyć. W godzinach południowych życie w plażowe zanika. To oczywiście z powodu temperatury. Jest naprawdę gorąco. Na plażę wychodzi się około 9.00 do 11.00. Później przerwa do 15.00. Oczywiście nie jest to wymóg. Nam szkoda było siedzieć w ukryciu w południe, więc jeśli nigdzie nie wyjeżdżaliśmy to plaża była obowiązkowa. Życie w mieście zaczyna się wieczorem. Wszystkie sklepy i restauracje otwarte. Jest tego tyle,
że nie wiadomo co wybrać. Dla tych co mają ALL INCLUSIVE nie ma problemu, bo już są po kolacji. Można więc zatrzymać sie na jakieś piwko, drinka, czy też wieczorny mały deser. Wieczorne spacery można poprzeplatać z zakupami. Mnogość sklepików z „ciuchami” pozwala wybrać coś dla siebie. Wykonanie ubrań jest lepsze niż to co mamy w Polsce w sklepach typu C&A, Reserved itp. warto więc coś zakupić. W Alanyi funkcjonuje targ miejski w wybrane dni tygodnia. Niestety nie pamiętamy już w które. Ale w recepcji każdego hotelu taką informację powinno się uzyskać. Na targu zaopatrzyć się można oczywiście w świeże owoce, warzywa, przyprawy, rękodzieło; nie ma ciuchów.
W dobrej cenie można kupić szafran na wagę, ale trzeba uważać, aby nie był już zwietrzały. Poza tym możemy wybrć sobie szereg typowych dla tego regionu innych przypraw, szczególnie do kebaba. Spacerując po mieście można odwiedzić jaskinię Damlatas. Myślę nawet, że warto bowiem bogactwo stalaktytów i stalagmitów na każdym robi wrażenie. Jaskinia nie jest duża, wejście do niej znajduje się przy plaży Kleopatry, łatwo trafić. Jako oderwanie się od plaży można wykupić sobie wycieczkę statkiem wokół wzgórza KALE. Wycieczki są zróżnicowane. Można płynąć dalej, bliżej, statki podpływają do jaskiń pod wzgórzem, zatrzymują się umożliwiając skoki do wody i kąpiel. Możliwości sporo, wszystkiego dowiedzieć się można przy każdym statku cumującym w porcie. Spacery po mieście są fajne, jednak jak dla nas spacerować 14 dni ciągle w tych samych miejscach to trochę nudne, stąd organizowaliśmy sobie wycieczki za pośrednictwem wspomnianego wcześniej biura podróży LENA, które bez obawy możemy każdemu polecić. Przy płatnościach za wycieczki kartą trzeba sobie przeliczyć kurs EURO na Liry tureckie, którymi następuje rozliczenie bankowe. Ceny za wycieczki podawane są w EURO, więc Pani Lena wszystko przelicza. W 2012 roku lepiej było przywieźć walutę i zapłacić gotówką w EURO. Jeśli nie mamy waluty dobrze jest sprawdzić sobie wcześniej w pobliskich kantorach kurs EURO, aby wiedzieć jak biuro nas policzy.
INFORMACJE
W Alanyi znajduje się mnóstwo hoteli. My stacjonowaliśmy w Banana Hotel składającym się z dwóch części. Główna część z restauracją, plażą hotelową i bufetem dziennym znajduje się na samej plaży. Restauracja dwupiętrowa serwująca kolację na tarasie górnym z widokiem na morze i zachód słońca. Jedzenie całkiem dobre, w skali 1…5 śniadania oceniamy na 3+, obiady 4, kolacje 5. Na terenie tej części hotelu znajduje sie łaźnia turecka. Druga część hotelu oddalona jest od plaży i zarazem pierwszej części hotelu o około 400m. To wysoki budynek z pokojami hotelowymi – typówka. Tutaj organizowane są animacje. Byliśmy raz i nie polecamy. Cały hotel chroniony jest odrębnymi służbami zakazującymi wstępu osobom z zewnątrz. To dobre, bo nie trzeba się oganiać od wyłudzających kasę grajków lub nawiedzonych handlarzy próbujących coś sprzedać. Wprawdzie nie ma ich dużo, ale zawsze ktoś może podejść i być uciążliwy. Cały kompleks hotelowy zlokalizowany jest o około 1,5km od centrum Alanyi. To daleko i niedaleko. Spacer wzdłuż morza jest zawsze przyjemny, więc można chodzić, a jak się komuś spieszy to pod hotelem jest przystanek i dolmuszem szybko można podjechać do centrum. Koszt przejazdu w 2012 do centrum to 1,2 liry tureckiej.
FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawy