Słowacja ciekawe miejsca – SULOWSKIE SKAŁY; wyprawa – sierpień 2019
FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawySłowacja ciekawe miejsca – SULOWSKIE SKAŁY; DLACZEGO TU…?
Pomysł pojawił się podczas jednej w wielu rozmów, spotkań w sosnowieckim PTTK, z którym jesteśmy mocno zaprzyjaźnieni. Generalnie w okresie wakacji jesteśmy już po naszych głównych wakacjach. Jednak w miesiącach tych lubimy gdzieś wyskoczyć na weekend. Od dłuższego czasu planowaliśmy wypad na Małą Fatrę i zdobycie Krywanii, co opisaliśmy już w osobnej relacji. Sulowskie Skały nie są mocno oddalone od Małej Fatry, więc postanowiliśmy zrobić sobie weekend na Słowacji z kwaterą koło Żyliny, skąd w jeden dzień uderzyliśmy na Sulowskie Skały, a w drugi na Małą Fatrę. Weekend wypadł rewelacyjnie.
Słowacja ciekawe miejsca – SULOWSKIE SKAŁY; WRAŻENIA
Sulowskie Skały to wspaniały pomysł na trekkingowy kontakt z naturą. Wędrówka wiedzie trochę przez las, dalej po skałkach i między nimi, skąd podziwiamy wspaniałe krajobrazy i na koniec przy zejściu przepiękną zieloną halę z uroczym widokiem na nasze, skalne zdobyte już cele. Taki, całodzienny trekking nie może rodzić negatywnych wrażeń tylko te najlepsze, które sami odczuliśmy po zejściu na obiadek do bardzo fajnej restauracji.
Słowacja ciekawe miejsca – SULOWSKIE SKAŁY; WĘDRÓWKA
Sulowskie skały ze względu na charakterystyczne kształty form skalnych nazywane są Słowackimi Dolomitami. Oczywiście daleko im do nich, ale jednodniowy trekking z pewnością każdy zakończy pełną satysfakcją. Kształty jakie nadała skałom natura zostały też odpowiednio nazwane przez ludzką wyobraźnię. I tak maszerując pełnym szlakiem możemy napotkać takie formy, jak: Sowa i sówka, Indianin, Smreczek, Gotycka brama, Śpiący dinozaur i Organy. Oczywiście ciekawe formy skalne to nie wszystko. Idąc szlakami Sulowskich Skał za cel obiera się ruiny Zamku Sulov. Są one mocno zniszczone, a dostęp do niego jest mocno utrudniony, jednak każdy jest wstanie wdrapać się na jego szczyt, z którego wspaniale widać skalny krajobraz sulowskiej krainy. Nazwa pasma Sulowskie Skały pochodzi od nazwy miasta Sulov leżącego nieopodal słowackiej Żyliny.
Kwaterując na przedmieściach Żyliny, dokładnie w Kysuckim Novym Mieście nie mieliśmy daleko do Sulova, około pół godziny spokojnej jazdy autem. Z trafieniem również nie było problemu. Trzeba tylko wiedzieć, o czym informujemy, że kierując się do Sulova nie dojeżdżamy do centrum miasteczka, ale pozostawiamy auto na parkingu pod Zamkiem Sulov. Łatwo go rozpoznać, ponieważ zatrzymują się tu auta innych turystów wyruszających na szlak, który właśnie stąd bierze początek. Przy wejściu na szlak, dokładnie na przeciw parkingu znajduje się kiosk informacji turystycznej z mapami, gdzie wykupuje się bilet za parking. Nie pamiętamy dokładnie ceny, ale spokojnie, jest ona całkiem przyzwoita, bo nie zwaliło nas z nóg. Kiedy już pozostawimy auto na parkingu i wskoczymy w wygodne buty, spakujemy trochę wody, jeśli ciepło to trochę więcej, bo na szlaku nie ma żadnej gastronomii ruszamy w drogę. Początek trochę nudny, bo przez las i od razu trochę ostrzejsze podejście. Ale nie zbyt długie. Potem teren się lekko wyrównuje, a trakt biegnie raz lekko pod górkę, a raz lekko z górki. Wędrując trzeba oczywiście wejść do każdego oznakowanego punktu widokowego. To właśnie tu można zobaczyć wspomniane wcześniej odpowiednio nazwane formy skalne. Pierwsza na szlaku jest Gotycka Brama, do której trzeba odpowiednio podejść, żeby ją zobaczyć. Z tego miejsca roztacza się również fantastyczny widok na okolicę i skały. Mijając poszczególne punkty widokowe docieramy do celu – Zamku Sulov. Na początku nawet nie przyszło nam do głowy, że aby wejść na jego szczyt trzeba przecisnąć się przez wąską szparę skalną. Dalej wdrapać się przez małe skalne okno i dopiero potem wyjść na samą górę. Widoki fantastyczne. Ale aż trudno uwierzyć, że w zamku znajdowało się 18 pomieszczeń. Kompleks zamkowy, haha jeśli tak to można nazwać składa się z górnego i dolnego zamku, które są połączone tunelowym korytarzem, wyciosanym w skale. Odległość między górnym i dolnym zamkiem wynosi około 25 m. Dolny zamek tworzyło wielkie pomieszczenie 5 x 10 m z czterema oknami, ośmioma strzelnicami. Mury dolnego zamku miały grubość od 80 aż do 120 cm. Z dolnego do górnego zamku można było się dostać po moście zwodzonym. Aż trudno w to wszystko uwierzyć patrząc na to, co pozostało z tego zamku. W budowli oprócz mieszkalnych i reprezentacyjnych znajdowały się również pomieszczenia gospodarcze – kuchnia, piekarnia, pracownia, magazyn zboża i mąki, zbrojownia, stajnie, skarbiec z rodzinnym archiwum i pomieszczenia piwniczne. Zachował się także wyciosany w skale zbiornik na wodę o rozmiarach 80 x 150 cm. Zamek był zbudowany w celu obserwacji okolicznych dróg Poważa, czego dowodem jest obserwatorium w najwyższym miejscu zamku. Trzęsienie ziemi w roku 1763 zamek uszkodziło. Rodzina Sirmiensis, która zamieszkiwała zamek, przeprowadziła się niżej do wsi, gdzie miała zbudowane kasztele. Na zamku zostali dwaj strażnicy, którzy byli jednocześnie gajowymi. Od 1780 roku, kiedy go przestali strzec, zamek pozostał opuszczony. Na zamku każdy robi sobie dłuższą przerwę wyciągając cały swój spożywczy prowiant. Wszyscy robią to na samej górze ruin co niestety uniemożliwia zrobienie fajnego zdjęcia. Praktycznie na każdym kadrze byłaby osoba wcinająca kanapki. Zamek Sulov mimo, że to główny cel sulowskiej wyprawy wcale nie stanowi jej połowy. Stąd dopiero zaczynamy spacer w głąb skalnego raju bogatego w kolejne punkty widokowe. Generalnie robimy taką około 10-cio kilometrową pętlę. Szlak od zamku nie jest ciężki, prowadzi raz pod górkę, a raz z górki, no i trochę po równym, aż do miejsca, gdzie zaczyna się ostre zejście z pasma. I tu trzeba trochę uważać, szczególnie w mokre dni, bo ścieżka jest wyślizgana. Nawet kiedy jest sucha, można z niej zjechać na tyłku. Zaraz po pierwszym etapie schodzenia pokazuje nam się piękna zielona hala z wyrastającymi skałami. Tutaj chwila kontemplacji i idziemy dalej do naszego kolejnego celu jakim jest jaskinia Smocza Jama. Od naszej zielonej hali idziemy szlakiem, aż w końcu docieramy do drogowskazu, kierującego do jaskini. Drogowskaz informuje, że do jaskini mamy 20 minut, więc idziemy. I tu trochę nas ścięło. Byliśmy już troszkę zmęczeni około 7 kilometrowym marszem, a do jaskini, czego nie widać na początku prowadzącej do niej ścieżki jest nie złe podejście. I tu należy szczególnie uważać, bo również tu ścieżka jest stroma i można zjechać. Są tu drabinki, poręcze i klamerki ułatwiające przejście. Troszkę już z potem na czole wdrapaliśmy się pod grotę. I co! Hm, jaskinia głęboka na około 60 m , ale szału nie ma. Charakterystyczny kurz w środku szybko opanował nasze buty i spodnie. Szło z nami parę innych osób co nieco spowalniało przejście na drabinkach. Ale spoko. Po odwiedzeniu jaskini dość sprawnie zeszliśmy na dół i wróciliśmy na główny szlak prowadzący już bezpośrednio do naszego parkingu. Idąc w dół co jakiś czas zatrzymywaliśmy się wchodząc na ogromną, drugą zieloną halę, z której znów wspaniale było widać nasze skalne cele, z których właśnie wracaliśmy. Idąc spijaliśmy już z bidonów resztki wody, dlatego jeszcze raz sugerujemy, żeby zabrać ze sobą więcej wody. Najlepiej po 1,5 litra na głową, a przynajmniej litr. Z pięknej zielonej hali, na którą co chwilę schodziliśmy z drogi widać było nie tylko białe skały, ale również usytuowane na przeciw zabudowania. Widzieliśmy, że paru turystów przebiegało halę w poprzek w kierunku właśnie tych zabudowań. Jak się później okazało, kiedy już zeszliśmy do auta i ruszyliśmy do Sulova na mały obiad, owe zabudowania to charakterystyczna, polecana przez wszystkich restauracja górska zlokalizowana na obrzeżach miasta. Kiedy już zeszliśmy do auta przejechaliśmy kawałek do Sulova i zapytaliśmy się o jakąś fajną restaurację. Polecono nam właśnie tą oraz jakąś drugą w centrum miasteczka – Czarny Potok, która akurat była zamknięta. I chyba z tego powodu kiedy dojechaliśmy do polecanej restauracji Koliba pod skałami była na full wypełniona głodnymi turystami. Trochę czekaliśmy, ale szans nie było na miejsce. Niestety musieliśmy się obejść smakiem i ruszyć do naszego miasteczka, gdzie kwaterowaliśmy do sprawdzonej już restauracji przy naszym hotelu na bardzo smaczny obiadek.
Podsumowując, wycieczka na Sulowskie Skały to świetny pomysł na całodniowy trekking. Jeśli zaplanujecie sobie weekend w okolicy Żyliny, to można w jeden dzień wyskoczyć właśnie tu, a w drugi już w okolice Małej Fatry, gdzie mamy o wiele większy wybór trekkingowych atrakcji. Wędrówka szlakiem Sulowskich Skał nie wymaga specjalnej kondycji, ale nie należy też do całkiem lajtowych, przynajmniej trasa okrężna, którą sami obeszliśmy. Można sobie trasę skrócić i po zejściu z Zamku Sulov nie iść dalej w góry, tylko skręcić na dole w prawo i skierować się już z powrotem do parkingu. To zdecydowanie krótsza wycieczka. Tak więc dla każdego coś dobrego. Nie ważne ile się przejdzie, ważne jest, aby mieć z tego przyjemność, którą koniecznie trzeba przypieczętować dobrym słowackim piwkiem. To tyle z Sulowskich Skał.
Na koniec tradycyjnie zapraszamy na foto spacer szlakiem Sulowskich Skał. GALERIA
Ta praca jest dostępna na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe.
Ta praca jest dostępna na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe.
4 komentarze do „Słowacja ciekawe miejsca – SULOWSKIE SKAŁY”
Jaka soczysta zieleń. Miła odmiana dla oka, kiedy teraz za oknem szaro i buro. W takich miejscach człowiek czuje, że żyje.
Fakt, przy schodzeniu natrafiliśmy na piękne, zielone polany, z których w oddali wyrastały skały. Bardzo fajny szlak.
Super sprawa! Planujemy w przyszłym tygodniu wypad w ten rejon.
Jedno pytanie – czy można tam iść z psem?
🙂
Można, można, ale czworonór wszędzie nie wejdzie. I chyba w jednym miejscu trzeba go będzie przenieść na rękach z uwagi na drabinkę, a w zasadzie to takie ostrzejsze schody. Wszystko przy ruinach zamku