BARCELONA – plan zrealizowany; wyprawa: maj 2024
Może to dziwne, ale od dłuższego czasu wyjeżdżamy nie w długie weekendy, lecz tuż przed nimi. Ma to swoje plusy – jest trochę taniej i mniej ludzi. Ale czy w Barcelonie…? Haha, chyba nie. Mimo to, wybraliśmy się do stolicy Katalonii w weekend poprzedzający weekend z Bożym Ciałem. Barcelona kusiła nas od dłuższego czasu. Wszyscy mówili jedźcie, jedźcie, tam jest super, fajny klimat itd., itd. W końcu więc pojechaliśmy i… , cóż. Miasto wielkie, posiadające sporo zabytków, ale czy zrobiło na nas wrażenie. Hm, raczej nie. Spacerując wieczorami trzeba odpierać napierające na twarz tłumy turystów.
W uliczkach osprajowane bramy psują nieco klimat. Często w niektórych uliczkach czuć moczem co już totalnie odpycha. Wiemy, wiemy czepiamy się, ale było tego sporo, więc zostało nam w pamięci. W porównaniu z Malagą, Marbellą, czy już nie wspomnimy białymi miasteczkami w Andaluzji jak np. Ronda, Barcelona jak dla nas wypada gorzej. No tak, pięknie zaczęliśmy. No, ale cóż. Nie zawsze wszystko nam się podoba tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Oczywiście nie jest tak, że miasta nie warto odwiedzić.
Jak najbardziej warto, bo przecież każdy ma swoje odczucia. Barcelona ma swoje perełki w postaci budynków zaprojektowanych przez Gaudiego, Katedry Św. Eulalii, czy Parku Guell, o których napiszemy coś więcej w relacji. W mieście z pewnością poczują się dobrze imprezowicze i ci z Was, którzy rzeczywiście lubią przeciskać się między knajpkami na ulicach.
W stolicy Katalonii spędziliśmy 3 pełne dni, z czego jeden poświęciliśmy na wyjazd do Montserrat, który zrobił na nas największe wrażenie. To oddalony od Barcelony o ok 50km zespół klasztorny z okazałą Bazyliką, w której znajduje się święta rzeźba Najświętszej Marii Panny z Montserrat w Majestacie z Dzieciątkiem Jezus siedzącym na jej kolanach. Sanktuarium Matki Bożej jest celem przybywających tu wiernych.
O Montserrat sporo się rozpiszemy, bo to piękne miejsce nie tylko ze względu na górski klasztor, ale również pięknie eksponowane szlaki w jakże charakterystycznych skalnych górach. Na to miejsce należałoby poświęcić więcej niż tylko jeden dzień.
Dwa pozostałe dni to spacery po mieście i zwiedzanie charakterystycznych i najważniejszych zabytków Barcelony. Oczywiście był czas na krótki odpoczynek przy plaży oraz przejazdy kolejkami linowymi. Musimy stwierdzić, że brakło nam co najmniej jednego dnia. Ale cóż, nawet gdybyśmy go mieli, to i tak nie zobaczylibyśmy wszystkiego. Nie ukrywamy, że chcieliśmy podjechać na wzgórze Tibidabo, na co brakło nam popołudnia. Ale może jeszcze kiedyś będzie okazja.