Bled Alpy Julijskie; Wyprawa – maj 2016
BLED Alpy Julijskie; DLACZEGO TU…?
Dużo czytamy, sporo rozmawiamy, wiele słyszymy i tak całkiem przypadkowo w rozmowie z kolegami w pracy ktoś powiedział, że w Słowenii jest taki Bled, w którym jest urokliwe jeziorko i bardzo ładny wąwóz Vintgar. Takie informacje przemycone gdzieś między słowami w luźnej rozmowie natychmiast są przez nas weryfikowane w oparciu o literaturę zarówno tą tradycyjną jak również internetową. Cóż tu dużo mówić, nie trzeba było długo weryfikować. Wystarczyło zobaczyć kilka zdjęć, poczytać o okolicznych interesujących miejscach i już była decyzja na TAK.
BLED Alpy Julijskie; WRAŻENIA
Po tygodniowym pobycie w Bled i odwiedzeniu kilkunastu pięknych miejsc ukrytych w Alpach Julijskich możemy nazwać Słowenię krainą jaskiń i wodospadów. Co do wrażeń to ujmę to tak, jeszcze przed wyjazdem Ela nie była pewna sensowności tego wypadu pod względem atrakcyjności miejsca, ale już w trzecim dniu pobytu oznajmiła mi, że chce tu przyjachać na dwutygodniowe wakacje. Trochę się zastanowiłem, bo przecież wakacje zawsze spędzamy przynajmniej częściowo gdzieś nad morzem, a tu góry…? Hm, ale jakie piękne. Na dodatek bardzo mili ludzie, na szlakach prawie pusto, czysto. Sam Bled jako miejscowość może nie powala na kolana, ale miejsce w którym jest zlokalizowany jest naprawdę pełne uroku. Czarujący kościółek na wysepce, imponujący zamek na skale, bardzo czysta woda w jeziorze, piękne punkty widokowe, na których można godzinami kontemplować krajobraz patrząc w dół na jezioro – coś fantastycznego. Na dodatek Bled to miejsce dla każdego, mniej lub bardziej sprawnego turysty. No dobra, dość gadania, przejdźmy do rzeczy. Bled i okolice
BLED Alpy Julijskie; ZWIEDZANIE
Na początek trochę suchych informacji. Bled to znana w całej Słowenii turystyczna miejscowość leżąca u podnóża Alp Julijskich, 45 km od granic z Austrią i Włochami. To takie słoweńskie Zakopane tylko z jeziorem. W sąsiedztwie miejscowości znajduje się Triglawski Park Narodowy – prawdziwy raj turystyki górskiej. Samo Bled liczy około 5 tysięcy mieszkańców i niemal drugie tyle przyjmuje turystów. Jezioro, nad którym zlokalizowany jest Bled powstało w starym zagłębieniu tektonicznym pod koniec ostatniej epoki lodowcowej na skutek topnienia wielkiego Lodowca Bohinjskiego. Do jeziora nie wpadają obecnie żadne większe naziemne cieki wodne, a wodą zasilają je głównie wydajne źródła podziemne. Tektoniczne pochodzenie jeziora podkreślają aktywne źródła termalne w jego północno-wschodniej części. Powodują one, że woda w jeziorze ma temperaturę sięgającą +26 °C (jedno z najcieplejszych jezior alpejskich), umożliwiającą znaczne wydłużenie sezonu kąpielowego. W zachodniej części jeziora znajduje się niewielka wyspa – Blejski Otok ze znanym kościołem pielgrzymkowym pod wezwaniem Marii Panny.
No to zaczynamy. Jeszcze przed wyjazdem zaplanowaliśmy sobie miejsca, które chcieliśmy odwiedzić podczas pobytu w Bled. Taki plan warto zrobić, aby później nie tracić czasu na wyszukiwanie i zastanawianie się czy warto, czy nie warto odwiedzić te, czy inne miejsce. Ważne jest, aby zaplanować sobie nazwijmy to obiegówkę na pogodę i niepogodę. My tak zrobiliśmy nieco weryfikując plany na miejscu. Zaraz jak tylko przyjechaliśmy, była godzina 17:00 ruszyliśmy na miasto coś zjeść i później spalić posiłek spacerkiem wokół jeziora. Pogoda wieczorem dopisywała, więc spacerek był jedną, wielką przyjemnością. Jezioro można obejść dookoła, my jednak dotarliśmy do bazy campingowej po zachodniej części zbiornika, skąd wróciliśmy z powrotem do centrum gdzie mieliśmy kwaterę. Wydawało nam się, że spacer po północnej stronie jeziora nie będzie już taki ciekawy, ponieważ widoczny na przeciw południowy brzeg posiada chyba trochę skromniejszy krajobraz. Poza tym pomimo dłuższego dnia słońce chowało się już za sąsiadujące z jeziorem wzgórza i powoli robiła się szarówka. Mieliśmy przed sobą jeszcze pełne 5 dni pobytu, więc postanowilismy dokończyć ten jogging w innym dniu. Oprócz wspomnianego wcześniej kościółka na wysepce będąc w Bled można zawitać do Zamku Bledzkiego, co do którego pierwsze pisemne wzmianki dotyczące budowli pojawiają się w akcie darowizny, podpisanym przez niemieckiego króla Henryka II w 1011 roku. W dokumencie darowizny król odstąpił prawo własności do Zamku Bledzkiego, zwanego wtedy Veldes, biskupowi Albuinowi w podzięce za pomoc sług cerkiewnych w umocnieniu władzy niemieckiej na tych ziemiach. W okresie tym, na tej charakterystycznej skale wznosiła się zaledwie jedna wieża wybudowana w stylu romańskim, w miejscu której założono później ów średniowieczny zamek, który dziś możemy zwiedzać za 10 EURO od osoby. Niestety owe 10 EURO trzeba uiścić nawet za wejście do restauracji zamkowej, bez zwiedzania zamku. Trochę nas to wkurzyło, ponieważ nie byliśmy zainteresowani wnętrzami zamku, a jedynie architekturą zewnętrzną i zimnym piwkiem na tarasie restauracji, z której roztacza się piękny widok na jezioro. Po krótkim zastanowieniu podjęliśmy decyzję o wyborze innego miejsca do kontemplacji krajobrazu jeziora. Było to wzgórze po jego zachodniej stronie o nazwie Ojstrica. Dostajemy się na nie ścieżką nieopodal kampingu. Czas dojścia na szczyt z punktem widokowym to około 15-20 minut lasem. Pod koniec pokonujemy skalną ścieżkę i po chwili wyłania się przez nami piękny widok na jezioro z kościółkiem i zamkiem, który teraz mamy jak na dłoni przed sobą. Na szczycie znajduje się ławeczka. Kiedy wyszliśmy ławeczka była pusta, na górze nikogo nie było. tylko ja, Ela i bajkowe jezioro. Oj powiało romantyzmem, co…? Chciałem powiedzieć, że brakowało tylko puszeczki z nienajgorszym słoweńskim piwkiem Laszko lub Union, ale wtedy ta iskierka romantyzmu mogłaby zgasnąć. Jednak dobre wino można byłoby zabrać. Wzgórze Ojstrica posiada dwa punkty widokowe: Ojstrica to ten punkt z ławeczką oraz Mała Ojstrica – tam już nie przechodziliśmy, bo krajobraz zapewne byłby podobny. Po jeziorze pływają małe łódki z daszkami. Można sobie wykupić jednogodzinną wycieczką z przystankiem przy wysepce na zwiedzanie kościółka. Można też wynająć małą łódkę wiosłową i popłynąć parą na wysepkę. Tradycja jednak nakazuje skorzystać z usług wioślarzy z zadaszonych łódek zwanych Pletnami. Te środki lokomocji stały się takim małym symbolem jeziora Bled. Owe pletny napędzane są siłą mięśni jednego wioślarza, który wprawia łódkę w ruch przy pomocy dwóch wioseł. Dzięki unikalnemu kształtowi łódki wioślarz zużywa bardzo mało energii co jest bardzo ważne w jego pracy, by nie skończyć dniówki po 2 godzinach z wycięczenia. Biznas przewozowy turystów na wyspę ma swoje głębokie korzenie. Kilkaset lat temu, kiedy turystyka jeszcze nie istniała, malowniczo położony kościół przyciągał licznych pielgrzymów z Krainy, Karyntii, Styrii, Przymorza, Friuli i Austrii. Na wyspę można było dostać się tylko przy pomocy łódki, więc ubodzy chłopi ze wsi Mlino, leżącej na południowym brzegu jeziora, zaczęli oferować pielgrzymom swoje usługi przewozowe. W zamian przyjmowali pieniądze albo różnego rodzaju towary. Pielgrzymów przybywało z roku na rok co raz więcej. W XVIII w. dwadzieścia rodzin z Mlina otrzymało stosowny przywilej od austriackiej cesarzowej Marii Teresy, zyskując tym samym monopol na pełnienie usług transportowych na jeziorze Bled. Od tego czasu przywilej przechodził z ojców na synów, a za wiosła chwytały kolejne pokolenia mieszkańców górskiej wioski. W połowie XIX w. oprócz pielgrzymów nad jeziorem zaczęli pojawiać się pierwsi turyści. Przyczynił się do tego Szwajcar Arnold Rikli, który rozpropagował i odkrył dla turystyki niewielką wioskę Bled na wschodnim brzegu jeziora. Przychylne opinie pierwszych gości z Europy spowodowały, że miejscowość stała się wkrótce niezwykle popularnym miejscem spędzania wakacji i trwa z tym do tej pory. Ot i taka to historia wioślarzy – przewoźników po jeziorze Bled. Wszyscy turyści przybywający do tej urokliwej miejscowości jednogłośnie stwierdzają, że Bled to nie wszystko. I na szczęście, ponieważ gdyby przyjażdżali tylko do Bled na całe wakacje to mogliby się zanudzić. To jednak nie grozi nikomu, kto tu przybył, ponieważ w sąsiedztwie miasteczka znajduje się wiele atrakcji. Obowiązkowym punktem zwiedzania i lekkiego trakingu jest wąwóz Vintgar, Ten bajkowy kanion wypełniony jest krystaliczną, turkusową wodą, która rwie w dół tworząc na trasie udostępnionej do spaceru dwa wodospady. Całkowita długość szlaku wynosi 1600m i większość pokonuje się widocznymi na zdjęciu po prawej drewnianymi pomostkami przytwierdzonymi do skał. Miejsce naprawdę wyjątkowe. Najfajniejsze jest to, że przejście nie wymaga żadnego doświadczenia z zakresu górskich wędrówek. Może tu przyjść każdy, w każdym wieku. Tu nie ma podejść, ostrych zejść idzie się równo po dobrze przygotowanym trakcie. Wejście do wąwozu jest oczywiście płatne i kosztuje 4 EURO. Przy wejściu jest toaleta, w której możemy zrzucić “zbędny balast” przez spacerem. Od strony Bled, a konkretnie małej wioski Spodnje Gorje znajduje się nieodpłatny parking. Wyruszając samochodem z Bled do Vintgar musimy kierować się właśnie na tą wioskę. Tam już pojedziemy prosto za drogowskazami. Czas przejścia wąwozem zależy tylko od nas samych. W naszym przypadku był nieco wydłużony ze względu na foto zabawę z rwącym potokiem. Poza tym idąć ponad 1,5 km w takim miejscu musimy brać pod uwagę częste przystanki, ponieważ urok, którego stajemy się niewolnikami nie pozwala przejść wąwozu w dwadzieścia kilka minut. Na końcu znajduje się budka z kawą i napojami. Można tu spocząć i oddać się szumowi drugiego na trasie wodospadu. Tak, drugi wodospad kończy trasę przejścia. Takim małym minusem może być fakt, że nie ma wytyczonego innego szlaku powrotnego do parkingu, z którego startowaliśmy. Na siłę można sobie coś zorganizować i wdrapać się na znajdujący się w pobliżu szczyt Hom, a potem trochę na około dotrzeć do parkingu. Nie wiem jednak czy warto. Być może widok ze szczytu zrekompensowałby wysiłek, my jednak nie byliśmy na górze, więc nie proponujemy. Generalnie na kompletny spacerek w wąwozie, oczywiście z przystankami na kontemplację i kawkę na końcu szlaku można zarezerwować około 3 godzin. Ważne jest, aby przyjachać mniej więcej około południa, aby słońce wpadało do wnętrza kanionu, ponieważ właśnie dzięki słońcu kolory i kryształ wody wprawa wszystkich w zachwyt. Po takim spacerku można spokojnie wrócić do Bled, zrobić rundkę wkoło jeziorka, popłynąć na wysepkę, wyjść na górkę, a wieczorkiem usiąść przy piwku. Czyż nie fajnie…? Oczywiście bardziej ambitni mogą się zebrać i udać w kierunku Pokljuki do Rudne Polje, skąd można podejść na ciekawy szczyt Visevnik. Na ten spacerek sugerowalibyśmy jednak poświęcić cały dzień. Szlak na ten szczyt nie jest trudny, a widok w ładną pogodę na Triglav zacny, jednak w jedno krótkie popołudnie tego nie zrobimy. Vintgar to oczywiście nie wszystko. Około 30km od Bled znajduje się drugie piękne i czyste jezioro – Bohinjskie Jezioro. Warto tu podjechać, miejsce urokliwe, powiedziałbym bardzo wypoczynkowe. Startuje stąd kilka szlaków w góry i do wąwozów. Wystarczy przejechać kamienny most przy kościele w kierunku miejscowości Stara Fuzina, skąd możemy m.in. wystartować do wąwozu Mostnica. Po wschodniej stronie jeziora mamy kolejkę linową na szczyt Vogel. Nie jest to wysoka góra 1500m n.p.m., ale widok na jezioro i Starą Fużinę piękny. Nam niestety pogoda nie do końca dopisała, ale grunt, że już nie lało jak dzień wcześniej. Na górze znajduje się ośrodek narciarski. W maju już nieczynny, choć śniegu było jeszcze ponad 1m. Wyjazd na górę i z powrotem kosztuje 14 EURO na osobę. Nie jest to tania przyjemność, dlatego jesli nie ma “żyleciastej” pogody chyba nie warto wyjeżdżać. Ale wybór zostawiamy każdemu z osobna. Po jeziorze Bohinjskim kursuje mały statek wycieczkowy. Dla wszystkich, którzy potrzebują nieco dłuższej chwili na kontemplację uroków słoweńskiej natury bez poruszania nogami będzie to dobre rozwiązanie. Po tak błogiej wycieczce można podjechać do Starej Fuziny i znakowanym szlakiem wyjść na punkt widokowy, z którego zapewne pięknie widać całe jezioro na tle Vogla. My jednak nie zdecydowaliśmy tam wychodzić. Wybraliśmy marsz do wąwozu Mostnica, ale o tym w następnej relacji poświęconej wodospadom w Słowenii. W zakresie każdego trakingu, wycieczki jak zwał tak zwał musi znaleźć się czas na obiad. Tutaj z przyjemnością możemy polecić małą restaurację z typowo słoweńskim jedzeniem zlokalizowaną w Bohinjskiej Bistricy. To jedno z tych miejsc, które chcemy wyróżnić w naszej zakładce POLECAMY. Tam znajdziecie więcej oh i ah o tej knajpeczce, przeczytajcie. Tutaj koncentrujemy sie jednak na czym innym. Restauracja, a w zasadzie Gostilnica STRUDL znajduje się w centrum miasteczka zaraz przy rondzie z charakterystyczną fontanna – postacią pod parasolem. Po smacznym obiedzie kierowaliśmy się już z powrotem do naszego Bled zatrzymując się przy bardzo ładnych wodospadach, których tu jest tyle co w Polsce grzybów po deszczu.
Przyjeżdżając do Bled na 5 dni nie sposób zobaczyć wszystko. Samo Bled to fajna baza wypadowa w góry, jednak do początku każdego szlaku trzeba dojechać samochodem. Oboje jesteśmy pewni, że każdy kto tu przyjedzie to nie pożałuje. W Słowenii byliśmy pierwszy raz zatrzymując się na kilka dni i z pewnością nie będzie to ostatni raz.
BLED Alpy Julijskie. Na koniec zapraszam na foto spacer po Bled i okolicach. Proszę TĘDY