BROUMOVSKIE STENY – szlaki turystyczne; wyprawa: sierpień 2023r
FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawyBROUMOVSKIE STENY – szlaki turystyczne; CO TO ZA MIEJSCE
Broumovskie Steny to dość rozległy i zarazem ciekawy masyw skalny, w którym utworzono Rezerwat Przyrody. Najwyższe szczyty masywu to Bożanowski Szpiczak (773 m) i Koruna (789m), które oferują piękny widok na wypłaszczoną już okolicę. Tak właśnie tu jest, masyw dość ostro wyrasta z płaskiego terenu jeśli patrzymy od północy. W rezerwacie znajduje się kilka ciekawych formacji skalnych, do których zaliczyć można Skalne Grzyby, czy Kamienną Bramę. W miejscu oznaczonym jako Hvezda znajduje się Kaplica z 1733 roku zbudowana przez K. I. Dienzehofera i poświęcona Pannie Marii, która oficjalnie nazywana jest Kaplicą Matki Boskiej Śnieżnej. Broumowskie Ściany składają się w większości z mniejszych formacji skalnych rozsianych w licznych wądołach. Co to wądoły spytacie, otóż to charakterystycznie ukształtowana forma powierzchni ziemi. W tym przypadku mówimy o niewielkiej dolinie o płaskim i często podmokłym dnie oraz stromych zboczach. A tak potocznie to po prostu wąwozy, z których te najładniejsze tutaj to Kovářova rokle, Hruškova rokle, czy Hájkova rokle. Broumovskie Steny zaliczają się do pasma Gór Stołowych i dokładnie znajdują się między Adrszpaskimi Skałami, a masywem Szczelińca.
BROUMOVSKIE STENY – szlaki turystyczne; WRAŻENIA
Broumovskie Steny to wspaniały pomysł na lekko wydłużony weekend. Tzn. jeśli mamy do dyspozycji 3 dni np. piątek, sobotę i niedzielę to pięknie możemy wkomponować w te dni trzy trekkingi. Dwa około 10…14 kilometrowe, a jeden krótszy, który wykonamy w nazwijmy to takim małym, ale urokliwym skalnym mieście Ostasz. Trasy nie są forsujące, ale czasem pojawiają się miejsca, gdzie trzeba trochę podejść. Jednak to raczej krótkie odcinki. Generalnie wędrujemy wśród drzew i skał oraz wspomnianymi wąwozami. Krajobrazy można podziwiać tylko z punktów widokowych, do których należy podejść. Ze szlaku ich niestety nie widać, ponieważ są zasłonięte drzewami. Tu jednak dostrzegamy wspaniałą roślinność, która powala na kolana. Pięknie omszone głazy, czy też ściany wąwozów wręcz wzruszają i generują w nas odczucie, jakbyśmy byli w innym świecie. To naprawdę piękne miejsca.
BROUMOVSKIE STENY – szlaki turystyczne; WĘDRÓWKA
No dobrze, mamy piątkowy poranek, kiedy to budzimy się około 7:00, by w miarę wcześnie wyjść na szlak, do którego trzeba oczywiście dojechać autem. Jak łatwo się domyślić do Broumovskich Sten dojechaliśmy wieczorem dzień wcześniej, by mieć pełne dwa dni plus bonus niedziela na krótszy trekking w Ostaszu. Całą wycieczkę podzieliliśmy sobie na część wschodnią, część zachodnią i wspomniany Ostasz. Na mapce można zobaczyć nasz plan. Realizacja jednak trochę się różniła, co pokazujemy już na indywidualnych mapkach z nagranym śladem przejścia. Pierwsze dwie trasy w częściach wschód i zachód to trekkingi po około 5…6 godzin spokojnego spacerku z dłuższymi przystankami. Niedziela to już krótsza sprawa tak, żeby w miarę wcześnie wrócić do domu.
Na pierwszą trasę wybraliśmy trekking zachodnią stroną tj. po prostu kierowaliśmy się na lewą stronę naszego górskiego pasma. Kwaterując w miejscowości Starkov musieliśmy dojechać w około 20…30 minut do parkingu pod Hvezdą. Tu warto przyjechać wcześnie, bo parking jest bardzo mały, a chętnych na trekking sporo. Parking jest bezpłatny, więc tu mamy plus. W ciągu 10 minut po starcie dochodzimy do wspomnianej już Kaplicy Matki Boskiej Śnieżnej. Oczywiście do środka całkiem nie można wejść. W przedsionku napotkaliśmy na zamknięte drzwi.
Dobrze, że to krata, przez którą coś tam można było zobaczyć. Kaplica stoi na brzegu skał, skąd fajnie rozciąga się u naszych stóp krajobraz okolicy. Można powiedzieć, że właśnie stąd rozpoczynamy naszą pierwszą wędrówkę. Kierujemy się najpierw czerwonym szlakiem do skrzyżowania ze szlakiem żółtym oznaczonym jako Nad Hájkovou roklí. Jest to drugie skrzyżowanie z żółtym szlakiem na naszym czerwonym trakcie. Tam planowaliśmy skręcić w prawo na żółty, dalej na niebieski, by na koniec włączyć się na szlak czerwony i wrócić do parkingu – tak jak widać na mapce. Jednak, jak to często bywa w naszym przypadku plan się zmienił. Nasza gospodyni z kwatery powiedziała, że tuż obok naszego zaplanowanego szlaku znajduje się spokojne jeziorko z bardzo fajną knajpkę.
Cóż, przecież nie bierzemy udziału w jakimś górskim maratonie, tylko łączymy wędrówkę z przyjemnością degustacji w tym przypadku czeskich przysmaków. Z tego też powodu plan się zmienił. Postanowiliśmy skręcić w prawo na pierwszym skrzyżowaniu na żółty szlak w miejscu U Pánovy věže – nad roklí, który sprowadził nas na szeroką leśną drogę – to nawet szlak rowerowy, gdzie poczuliśmy się trochę jak w innym świecie. W górnej części, na czerwonym szlaku nie było takich skał i tak soczystej roślinności, ale za to było kilka fajnych punktów widokowych, a i również ciekawych skalnych przesmyków. Tutaj trakt wiedzie pod pięknymi, omszonymi skałami.
Dość sprawnie dochodzimy do czerwonego szlaku, który wspólnie z naszym żółtym doprowadza nas nad wspomniane jeziorko. Rzeczywiście, jest urokliwie, szczególnie ta mniejsza część zbiornika, która widoczna jest z małego tarasu tutejszej knajpki o nazwie Hospůdka Ryba na Hrázi. Polecamy tutejszą kawkę, jest naprawdę dobra. Mówimy oczywiście o kawie z expresu, a nie tej „rozpustnej”, czy tureckiej. Skonsumowaliśmy tutaj nasz lunch packet razem z kawką i lodami. Po około 40 minutach ruszyliśmy dalej na szlak. Na początku musieliśmy się wrócić tą samą drogą, ale na rozwidleniu skręciliśmy w lewo na czerwony szlak opuszczając nasz żółty, którym schodziliśmy do jeziorka.
Ta część szlaku to trochę podchodzenia, ale we wspaniałym klimacie skalno-roślinnym. Ten odcinek to zdecydowanie najatrakcyjniejszy na całym naszym dzisiejszym trakcie. Po drodze schodzimy 50 m do Mariańskiej Jaskini. Fajne, dość tajemnicze miejsce, ale jaskinia płytka. Krótko za Mariańską Jaskinią dochodzimy do szlaku zielonego. Wbijamy w niego skręcając w lewo i kierujemy się już bezpośrednio do Hvezdy, czyli do naszego punktu startu. Szybko dochodzimy centralnie między nasz parking, a znajdującą się tu kaplicę. Ale nie, to jeszcze nie koniec.
Od kaplicy skąd startowaliśmy szlak biegnie jeszcze w lewą stronę. Nie mogliśmy odpuścić naszej ciekawości, więc ruszyliśmy w drugą stronę. To była bardzo dobra decyzja. Przy tym szlaku mijamy kilka punktów widokowych, no niestety na tą samą okolicę, więc krajobraz się powtarzał. Ale za to roślinność na szalu pokazywała swoje walory. Przeszliśmy paroma wąskimi skalnymi wąwozami, gdzie ściany spływały soczystą zielenią. No pięknie. Nasz nowy plan zakładał, że dojdziemy do szczytu Panna, gdzie znajduje się punkt widokowy Kaczenka.
Szlak fajny, nie forsujący, więc spokojnie można tam dojść. No ale coś pogoda dawała nam do zrozumienia, że chyba zamierza trochę nas zlać, więc jeszcze przed wspomnianą vychlidką postanowiliśmy zrobić zwrot w tył i udać się do restauracji Chata Hvezda. Mieliśmy porę już późno obiadową, więc postanowiliśmy skosztować tutejszych potraw. Jeśli i Wy odwiedzicie tą restaurację koniecznie zajmijcie miejsce na tarasie. Obiadek z takim krajobrazem o wiele lepiej smakuje.
To ważne, bo niestety potrawy, które skosztowaliśmy nie były najlepsze. Szczególnie zmówione mięsko było twarde i prawie w ogóle nie doprawione. Jednak obsługa pana kelnera pierwszorzędna. Tak więc naszym zdaniem warto tu wejść choćby na piwko i pokontemplować przez przynajmniej pół godziny wspaniały widok rozciągający się z tarasu. Na wszelki wypadek podajemy link do restauracji, aby zapoznać się z menu, to TUTAJ. Obiadkiem w restauracji zakończyliśmy naszą piątkową wędrówkę. Na kwaterze w Starkovie czekało już na nas ognisko, kiełbaski i dobre czeskie piwko. Naszą trasę przedstawiamy na poniższej mapce.
Sobota to nasz drugi dzień w Broumovskich Stenach. Tym razem ruszamy na parking w miejscowości Slavny. Parking znajduje się na samym końcu drogi. Google Maps fajnie doprowadzają do tego miejsca. Tu parking jest już większy i płatny. Dobrze jest mieć korony. W złotówkach oczywiście też można zapłacić, ale mocno się nie opłaca. Wędrówkę, którą tutaj zaplanowaliśmy odbyliśmy już prawie bez zmiany planów. Drobna zmiana jaka zaistniała to taki mały bonus na początku trasy, gdzie podeszliśmy czerwonym szlakiem do Kamiennych Grzybów.
Wychodząc z parkingu po 5 minutach dochodzimy do skrzyżowania szlaków czerwonego, żółtego i zielonego. Tutaj pierwotny plan zakładał ruszyć od razu żółtym szlakiem do połączenia z zielonym w punkcie Dobytčí stezka. My jednak weszliśmy na szlak czerwony wiodący do Kamiennych Grzybów. Nota bene to ten sam szlak, którym wczoraj wędrowaliśmy, tylko skręciliśmy z niego wcześniej na żółty trakt. Teraz idziemy około 1,5 km do wspomnianych Kamiennych Grzybów. Szlak łatwy, szeroki, praktycznie polna droga. Nasz cel jest dobrze oznaczony na wszystkich mapach, więc łatwo do niego trafić. Dość sprawnie dotarliśmy do charakterystycznych form skalnych, które natura bardzo fajnie wyrzeźbiła.
Na miejscu kilka fotek i w tył zwrot. Na początku wracamy tą samą drogą, po czym skręcamy w lewo na zielony szlak. Tu mamy trochę ostrzejsze zejście, ale krótkie. Dość szybko dochodzimy do skrzyżowania ze wspomnianym szlakiem żółtym w miejscu Dobytčí stezka. Naszymi głównymi celami na tym trakcie były Kamienna Brama, widoczna na głównym zdjęciu, punkt widokowy na szczycie Koruna, Bożanowski Szpiczak oraz na koniec Junácká vyhlídka. Sporo atrakcji jak na wędrówkę jednym szlakiem, dlatego tą część uważamy za najciekawszą z naszej trzydniowej przygody w Broumovskich Stenach. Wędrując od Dobytčí stezki przemieszczamy się cały czas we wspaniałym świecie soczystej, zielonej roślinności.
Kamienne, brązowe ścieżki wręcz bajkowo komponują się z omszonymi, zielonymi głazami i skalnymi ścianami w niektórych miejscach. Szlak wiedzie raz lekko pod górkę, a raz lekko z górki. Czasem również i po prostym. Całość nie jest forsująca. Zresztą nawet jeśli, to nie odczuwamy tu zmęczenia, ponieważ często zatrzymujemy się, by poczuć tutejszy tajemniczy świat. Jest pięknie. W końcu dochodzimy do naszego pierwszego celu jakim jest charakterystyczna formacja skalna zwana Kamienną Bramą. Widzimy kilka osób robiących sobie tu fotki. Miejscówka odlotowa, do której trzeba zejść oznaczoną ścieżka ze szlaku żółtego, którym przemierzamy od skrzyżowania z zielonym traktem, który z kolei dość szybko opuścił nas skręcając w dolne partie Broumovskich Sten.
Tutaj w przeważającej części wędrujemy szlakiem żółtym, który pokazuje nam tajemniczy świat Broumovskich Sten. Przy Kamiennej Bramie spędziliśmy dobre 20 minut, najpierw czekając na wolny plan, a później robiąc sobie zdjęcia. W końcu ruszyliśmy dalej cofając się do szlaku, który teraz prowadzi nas na punkt widokowy Koruna. Po kilkudziesięciu minutach marszu znów dochodzimy do rozgałęzienia. W lewo śmigamy do naszego drugiego celu, zaś w prawo będziemy zmierzać po powrocie z Koruny. Tu jest ławeczka, więc dobre miejsce na szybki posiłek i zaraz dalej. Wchodzimy na ścieżkę w kierunku Koruny. Nie jest daleko, ale przed samym celem należy dobrze patrzeć na oznaczenia, bo można wejść w ślepą drogę, która w jednym miejscu wydaje się bardziej widoczna i logiczna.
Sami tak właśnie weszliśmy, ale spokojnie, nie zrobiliśmy dużo więcej, bo po parunastu metrach doszliśmy do przepaści, więc siłą rzeczy musieliśmy się cofnąć i wejść na prawidłowy szlak. Stąd już szybko dotarliśmy do Koruny gdzie znajduje się wspaniały balkonik widokowy. Znów trzeba było odczekać, aż się zwolni plan i szybko cyknąć swoje fotki, no bo za nami czekali następni foto maniacy. Koruna to jeden z ładniejszych punktów widokowych na szlakach Broumovskich Sten, dlatego powinien znaleźć się jako podstawowy punkt programu każdej wędrówki w tym pasmie skalnym.
Po około 15 minutach ruszyliśmy z powrotem na szlak w kierunku naszego trzeciego celu jakim był Bożanowski Szpiczak. Znów wędrujemy tym magicznym szlakiem pośród soczystej roślinności, która mieni się z odcieniami brązu pieszego traktu. Dochodzimy do skrzyżowania, na którym konsumowaliśmy nasz lunch packet i skręcamy w lewo. Po kilkuset metrach żegnamy się z żółtym szlakiem, który prowadził nas ta długo i wchodzimy na nieoznaczoną drogę, która z kolei po paruset metrach wprowadzi nas na szlak zielony. Dochodzimy do skrzyżowania i skręcamy w lewo po to, by po około 1 km wskoczyć znów na żółty szlak, który oprowadzi nas znów pośród wspaniałej roślinności i skałek, a przy okazji pokaże piękny punkt widokowy pod Bożanowskim Szpiczakiem.
Aby do niego dojść nie można przeoczyć ścieżki w lewo, która wprowadza na Vyhlidkę. Piękne miejsce. Bałamucimy tu około kwadransa i idziemy dalej, by po chwili znów wejść na kolejny punkt widokowy, ale już bez balkonika. Stąd również rozpościera się wspaniały widok, aż nie chce się iść dalej. Wiemy jednak, że musimy jeszcze dojść do naszego ostatniego celu jakim jest Junácká vyhlídka. Ruszamy więc dalej żółtym traktem i po krótkim czasie dochodzimy do głównego skrzyżowania szlaków zielonego, czerwonego i żółtego. Kręcimy ostro w lewo i śmigami wąską, chyba mało uczęszczaną ścieżką do junackiego punktu widokowego.
Stąd nie ma daleko, jakieś 10 do 15 minut marszu i już jesteśmy w kolejnym pięknym miejscu, które również sugerujemy ująć w planie wędrówki po Broumovskich Stenach. Na naturalny, skalny taras widokowy wchodzimy przeciskając się między skałami. Fajne miejsce. Na vyhlidce znów ukazuje nam się piękny krajobraz. Tutaj fajnie, bo nie ma w ogóle ludzi. Większość schodząc do wspomnianego głównego skrzyżowania kieruje się już czerwonym szlakiem prosto do parkingu pomijając Junakovą vyhlidkę, co jest błędem.
Z uwagi, na ogromny spokój spędziliśmy tu około 20 minut upajając się widokiem i samym miejscem ukrytym w skałach. No, ale trzeba było już powoli wracać. Późno jeszcze nie było, ale głód powoli dawał we znaki haha. Ruszyliśmy więc z powrotem i zeszliśmy do naszego głównego skrzyżowania, skąd już prostą, szeroką drogą, szlakiem czerwonym pognaliśmy do auta. Na koniec po lewej stronie mijaliśmy ogromne pole z belami siana, które przy popołudniowym słońcu uatrakcyjniało nam powrotny jogging. Wędrówkę zakończyliśmy w gospodzie Slavny, którą pokazujemy na Mapie Googla. Knajpka dość prosta, ale jedzonko bardzo smaczne, a tarasik nad rzeczką umilił nam posiłek. Poniżej nagrany ślad naszej sobotniej wędrówki.
Niedziela to ostatni dzień naszej broumovskiej przygody. To też dzień powrotu do domu, więc piękny, skalny Ostasz, gdzie mamy najkrótszy szlak, tzn. sami go trochę skróciliśmy w stosunku do planu tak, aby w godzinach wczesno popołudniowych móc ruszyć do domu zostawiliśmy na koniec. Pogoda w niedzielę balansowała na granicy deszczu, ale wytrzymało. Aby wejść na szlak w Ostaszu należy przyjechać na parking pod Ostaszem, haha cóż filozofii nie ma. Jednak trzeba pamiętać, że parking ten jest płatny, droższy od tego w Slavnach i koniecznie należy wyposażyć się tu w korony, bo w złotówkach trochę za bardzo zdzierają. Parking spory, ale warto podjechać wcześniej, bo miejsce popularne i może się zdarzyć, że miejsc braknie.
Z parkingu na szlak nie jest daleko. Idąc mijamy pamiątki i gastronomię, a dalej wybieramy kierunek, w którym najpierw chcemy iść. Ostasz składa się z dwóch części, z których jedna to szlak do skalnego Kociego Zamku (Kocie Skały) z zejściem do tajemniczego, głębokiego wąwozu. Druga natomiast to serce tego mini skalnego miasta ze szczytem nomen omen Ostaš wznoszącego się na wysokość równych 700m n.p.m. My jako pierwszy wybraliśmy szlak do Kociego Zamku. Ruszyliśmy więc zgodnie z oznaczeniami szlakiem zielonym i czerwonym. W pewnym miejscu szlak zielony skręca w prawo i tu należy skręcić w ślad za tym szlakiem. Po paru minutach dochodzimy do pierwszej, mocno ukrytej atrakcji.
Kiedy tu dojdziemy widzimy jedynie niewinny znak kierujący turystów ostro w dół. Na początku nie wiadomo co i jak tam jest. Dopiero jak się zejdzie człowiek znów tak, jakby budzi się w innym świecie. Jeśli tu będziecie po prostu musicie tu zejść. Schodzimy schodami ostro w dół. Wiem, wiem może się nie chcieić po dwóch dniach górskiego joggingu, ale naprawdę warto. Kiedy zejdziemy ze schodów już czujemy niepowtarzalny klimat. Ale to nie wszystko. Idziemy dalej jeszcze trochę schodząc w dół. Ścieżka kręci w lewo i wprowadza w wąski, dziki skalny wąwóz, a w zasadzie w szczelinę. Co za miejsce. Idziemy powoli do samego końca. Ścieżka tutaj nie jest już długa, ale jakże tajemnicza.
Na końcu mamy barierkę i przepaść, więc musimy się wrócić z powrotem i na końcu wdrapać się tymi schodami do góry tam, skąd przyszliśmy. To cena za zobaczenie tego pięknego miejsca. Ok, wyszliśmy do góry i wędrujemy dalej. Tu idziemy spokojnie po równym zauważając, że ścieżka zaczyna przeciskać nam się między głazami i prowadzi już po skałkach. Jest fajnie, Co jakiś czas odsłania nam się jakiś widoczek i za chwile znów musimy schować się gdzieś w skałkach. W końcu schodzimy skałkami ostro w dół, potem trochę do góry i jesteśmy bezpośrednio pod Kocim Zamkiem. A dlaczego Koci Zamek, czy też Kocie Skały? No chyba dlatego, że ścieżka wprowadza tu nas między bardzo wąskie przejścia skalne.
Z plecakiem nie ma szans tu wejść. Przepraszamy, ale ci z większym brzuchem też tu raczej nie wejdą. Szlak w skalnym Kocim Zamku nie jest długi. To zaledwie dwa miejsca, które możemy tam zobaczyć, jednak frajda przejścia takim korytarzami jest niesamowita. Z Kociego Zamku wracamy tą samą drogą aż do szlaku niebieskiego, gdzie skręcamy ostro w prawo i suniemy pod górkę na Ostasz. Na początku idziemy dobrze przygotowaną kamienną drogą aż do rozgałęzienia, w którym obieramy dogodny nam kierunek, by zrobić kółeczko i wrócić w to samo miejsce tą drugą drogą na rozgałęzieniu.
Tu znów mamy sporo przepychania się przez skałki. Trochę podejścia, trochę widoków i wszystko sprawia nam ogromną radość, bo miejsce jest przeatrakcyjne. Sami wybraliśmy kierunek przeciwny do wskazówek zegara, by od razu na początku wcisnąć się w skałki. Tu spędzamy najwięcej czasu, bo przejście nie jest zbyt komfortowe, a i urokliwe, co nie pozwala się spieszyć. W końcu udaje się wyjść trochę na otwartą przestrzeń gdzie znajduje się wspaniały punkt widokowy, z którego widzimy nasz szlak wijący się pod naszymi stopami.
Dalej wędrujemy już można powiedzieć prostym szlakiem zatrzymując się co pewien czas na punktach widokowych. Ostani view point to Frýdlantská vyhlídka, na której kontemplujemy ostatni piękny krajobraz Broumovskich Sten. Z tego miejsca idziemy już komfortowym traktem prosto do naszego rozgałęzienia szlaków. Dalej to już prosta droga do parkingu i do domu.
I tak zakończyła się nasza 3 dniowa przygoda w Broumovskich Stenach. Fajne nieforsujące wędrówki plus ognisko z czeskim piwkiem sprawiły nam ogromną radość i satysfakcję. Naładowały również akumulatory na kolejny tydzień w pracy. Broumovskie Steny nie są wysokim pasmem górskim, więc szlaki nie są ciężkie, ale wybierając się w to miejsce koniecznie należy wyposażyć się w odpowiednie górskie obuwie, bo chodzimy tu sporo przecież po skałach. Wchodząc na szlak dobrze jest zabrać jakiś suchy prowiant, bo między skałkami nie ma żadnych gastronomi.
Nie musimy oczywiście mówić o większej butelce wody na głowę, szczególnie gdy jest gorąco na dworze. No i o kurtce przeciwdeszczowej, bo gdy pogoda waha się czy lunąć, czy ogrzać to lepiej zabrać coś na wypadek gdyby wypadło to pierwsze.
FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawyBROUMOVSKIE STENY – szlaki turystyczne; OGÓLNA MAPA