SION – atrakcje turystyczne; wyprawa: sierpień 2021
FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawy
SION – atrakcje turystyczne; DLACZEGO TU…?
Sion to niewielkie miasteczko zlokalizowane na północny zachód od naszego Zermatt, kilkanaście kilometrów od granicy z Francją. Eksplorując spektakularne szczyty wokół Zermatt postanowiliśmy zrobić sobie małą odskocznię od wielkich wysokości. Z tego powodu wyszukaliśmy w promieniu do 100km innych atrakcji turystycznych, które mogły by nas zachwycić. Udało się trafić na dwa takie miejsca w pobliżu wspomnianego miasteczka Sion. Pierwsze to szlak Bisse du Torrent Neuf, a drugie to reklamowane jako największe podziemne jezioro w Europie Lac Souterrain De Saint-Léonard. Oba miejsca wzięliśmy na celownik i zaatakowaliśmy po 4 dniach górskich wędrówek.
SION – atrakcje turystyczne; WRAŻENIA
Na pierwszy strzał poszło podziemne jezioro. Nie powiem, robi wrażenie. Sam klimat w środku jest trochę jak z innego świata. Jaskinia nie jest mocno doświetlona. Kolorowe światła rzucone są tylko w niektórych miejscach, budując w ten sposób dość mroczną atmosferę. To powoduje, że grota jest jeszcze bardziej tajemnicza. Bisse du Torrent Neuf zaś to spektakularny szlak z wiszącymi 4 wąskimi mostami o długości prawie 100m każdy, którymi spacer w każdym generuje dreszcze i sporo emocji. Trasy z pewnością nie polecamy dla osób z lekiem wysokości. Mosty nie dość, że są wąskie to na dodatek mocno się huśtają podczas marszu. U tych bardziej wrażliwych pojawią się z pewnością niekomfortowe odczucia. Szlak jednak jest ciekawy, trochę przypominający maderską lewadę, ponieważ wiedzie on wzdłuż kanału przeprowadzającego wodę. Druga część traktu jest dopiero tą spektakularną.
SION – atrakcje turystyczne; WĘDRÓWKA
Z uwagi na fakt, że do Sion mieliśmy ponad godzinę jazdy wstaliśmy trochę wcześniej niż zwykle tak, aby być na parkingu pod jaskinią około 9:30. Jaskinia nie znajduje się w samej miejscowości Sion lecz zlokalizowana jest tuż przed nią, jadąc od strony Visp. Na naszej mapce dokładnie ją pokazujemy. Warto włączyć nawigację, wtedy bez problemu dojedziemy na parking przy jaskini. Aby zwiedzić jaskinie należy zarezerwować sobie, a w zasadzie wykupić już bilet na konkretną godzinę wejścia. Zakupu dokonujemy na stronie internetowej dokładnie TUTAJ. Mając potwierdzenie w telefonie okazujemy je w kasie przed wejściem do jaskini. W naszym przypadku wystarczyło podać tylko nazwisko i już miła pani w kasie przekazała nam bilety.
W budynku wejścia do jaskini mamy oczywiście sklepik z pamiątkami, ulotkami itp. Zwiedzanie jaskini odbywa się na łodziach płaskodennych o dość sporych rozmiarach, na które wchodzi spora ilość zwiedzających. Aby zająć dobre miejsce na dziobie łodzi dobrze jest wejść do budynku 20 minut wcześniej i ustawić się jako pierwszy zaraz po wsiadającej do łodzi wcześniejszej grupie turystów. Tak musimy odczekać około kwadransa, aż podpłynie druga łódź. Nam udało się przybyć pod jaskinię ze sporym wyprzedzeniem czasowym, więc mieliśmy jakieś pół godziny na poranną kawkę w małej kafejce przy parkingu. Ważna informacja, parking jest bezpłatny z tego co pamiętamy do 2 godzin. To jednak należy dopytać w kafejce obok parkingu. Jeśli nie macie odpowiednego biletu wskazującego początkowy czas parkowania można na kartce napisać godzinę, o której rozpoczęliśmy parkowanie.
Kartka wędruje za przednią szybę i jesteśmy spokojni, że nie dostaniemy mandatu. No dobrze, wracajmy do jaskini. Kiedy łódka podpłynie to przewodnik, w naszym przypadku miła przewodniczka po sprawdzeniu biletów wpuszcza turystów bezpośrednio na podest przed łodzią. Zanim wszyscy wsiądą przewodnik najpierw przeprowadza krótki instruktarz pytając m.in. w jakich językach ma opowiadać. W naszym przypadku niestety towarzystwo było niemiecko i francusko języczne, więc dla nas po angielsku opowiadania nie było. Cóż, mówi się trudno. Pozostało nam się skoncentrować tylko na walorach wizualnych, które z pewnością zrobią wrażenie na każdym odwiedzającym grotę. Cała przyjemność zwiedzania trwa około 30 minut. Będąc w jaskini dobrze jest ubrać się cieplej, ponieważ jak to w jaskini temperatura jest niższa, a zimno potęgowane jest przez wodę i ogólną wilgoć panującą w grocie. Nie ma co ukrywać, jaskinia poszła nam dość szybko i sprawnie, dlatego mieliśmy jeszcze całkiem przyzwoity zapas czasowy na drugą atrakcję.
Bisse du Torrent Neuf to nasz drugi cel. Musimy stwierdzić, że nie spodziewaliśmy się tu tak wielkich wrażeń. Wprawdzie przestrzegała nas pani w sklepiku przy jaskini, że to szlak tylko dla osób bez lęku wysokości, no ale my przecież przeszliśmy nie jeden wiszący most. Tu jednak mostki są bardzie spektakularne. Wybierając się na ten szlak trzeba wiedzieć, że mostków jest cztery. Niby nie dużo, ale wybierając się na tą wędrówkę musimy zdać sobie sprawę, że trzeba wrócić do miejsca startu tą samą drogą, czyli mostów mamy osiem haha. Kładki na końcu ścieżki przytwierdzone do skał robią nie mniejsze wrażenie, ale nie jest ich dużo. Za to ścieżka nazwijmy to skalną półką jest na tyle długa, że pozwala się nacieszyć pięknym widokiem.
Tutaj czujemy pełny komfort marszu, ponieważ trakt jest dość szeroki, który nie powinien sprawiać problemów osobom z lękiem wysokości. No dobrze, przejdźmy do szczegółów. Na początek krótka charakterystyka. Szlak Bisse du Torrent Neuf liczy sobie 8km długości w jedną stronę. Trakt wiedzie na wysokości 1100…1300m. Jak już wspomnieliśmy szlak nie jest polecany osobom z lękiem wysokości. Czas potrzebny do przejście to ok 2…3 godzin w jedną stronę. Z uwagi, na fakt że idziemy po równym terenie, bez żadnych podejść trakt możemy pokonać, szybkim marszowym krokiem. Spowolnienia są oczywiście na mostach, ponieważ dobrze jest poczekać aż zejdą z niego inne osoby.
Mosty są wąskie i ciężko się jest minąć, poza tym im więcej jest osób na moście tym bardzie huśtamy się w powietrzu. W takim momencie należy trzymać się oburącz poręczy, aby się nie przewrócić, albo wyskoczyć poza poręczę. Huśtający most potrafi podrzucić człowiekiem, więc idziemy nie zbyt szybko i jeśli wędrujemy w parach to dobrze jest, aby nasza para szła naprzemienną nogą w stosunku do nas. Jeśli idą dwie osoby równo krocząc tymi samymi nogami, czyli raz lewe i raz prawe most huśta się coraz mocniej raz w lewo, a raz w prawo. Dlatego warto „wyłączyć synchronizację”. Żeby wejść na ścieżkę trzeba dojechać do odpowiedniego parkingu. Tak, tak – parkingi są dwa. Pierwszy to Parking oznaczony na Google Maps jako Parking Bini.
Jest to duży parking z informacją turystyczną, w której możemy zaczerpnąć trochę informacji o szlaku i pobrać nieodpłatną mapkę. Parkowanie jednak polecamy nieco dalej. Jest drugi parking bezpośrednio przy ścieżce wprowadzającej na szlak już mniej więcej na 5 kilometrze oficjalnego traktu Bisse du Torrent Neuf. Tak właśnie, tutaj wchodzimy można powiedzieć już na tą część najbardziej spektakularną. Oczywiście jeszcze kawałek musimy do niej dojść, ale to tylko jakieś 1,5 km. Oficjalnie początek szlaku mamy w Prafirmin. Do tego miejsca lepiej jest dojść z pierwszego parkingu Binii. Parkując jednak na drugim parkingu zaoszczędzamy około 30 minut spaceru, prowadzącego przeważnie wzdłuż ulicy i później ścieżką do Prafirmin. Parkingi są bezpłatne tak samo jak wejście na szlak. Początek szlaku jest bardzo lajtowy. Idziemy wzdłuż kanału odprowadzającego wodę. Czuliśmy się trochę jak na maderskiej lewadzie. Dość szybko dochodzimy na kapliczki Ste-Marguerite, obok której mamy miłą, leśną kafejkę. Nie zatrzymujemy się jednak, bo nad nami zaczynają pojawiać się podejrzane chmury. Idziemy szybkim marszem powoli dochodząc do miejsc, w których zauważamy, że jesteśmy już na zboczu ostrej góry. Pojawiają się widoki po lewej stronie.
Są już pierwsze balkoniki, tzn. ścieżka otwiera się pokazując nam dokładnie, że jesteśmy już na ścianie wzgórza. Pod nami parę set metrów przestrzeni i zaczyna się robić interesująco. Idziemy spokojnie dalej przechodząc zabezpieczoną poręczami ścieżką. Zauważamy coraz więcej zakrętów, co powoduje, że za każdym razem jesteśmy ciekawi jak i co jest za zbliżającym się kolejnym rogiem. W końcu zza jednego z nich wyłania się pierwszy most. Jest informacja o jego długości, chyba 90m. Przed mostem stoi jedna osoba i zastanawia się czy, a jeśli tak to jak na niego wejść. Ela zatrzymała się. Ja oczywiście z marszu wskoczyłem. Przeszedłem parę kroków i …? Oj oj. Nie fajnie się czuję. Odwróciłem się, spojrzałem na Elę, a Ona na mnie haha.
Wróciłem się i w tym momencie dziwnie się uśmiechnąłem, odetchnąłem, a pani, która czekała przed mostem spojrzała się na mnie i zaczęła się śmiać. Przez chwilę zastanowiłem się, czy przejdziemy. Odczekaliśmy 2…3 minuty i ruszyliśmy. Najgorzej jest na środku, skąd jest do jednego i drugiego daleko. Ale spokojnie. Lęk opanowany. Patrząc prosto przed siebie pokonujemy pierwszy most. Uff, teraz pojawia się pytanie, czy idziemy na następne. Oczywiście, że idziemy, skoro ten przeszliśmy, to następne będą łatwiejsze. Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy.
Znając już uczucie przejścia kolejne 3 mosty pokonywaliśmy już z większa pewnością. Na jednym poczuliśmy się tak pewnie, że trochę po przez pewny krok rozhuśtaliśmy mostek. No fajnie. Oprócz tych 4 mostów jest jeszcze jeden mały, ale ten nie dostarcza takich wrażeń jak te długie. Za mostami szlak przeradza się we wspaniale wyeksponowaną ścieżkę wykutą w skalnej ścianie. W pewnym miejscu ścieżka zamienia się w wąziutką drewnianą kładkę przymocowaną do pionowej ściany. Kładka jest ciasna i trzeba się pochylić, aby nie walnąć głową w wiszące nad głową skały.
Tu jest czad. Szkoda, że to taki krótki kawałek. Kładki przyskalne to ostatnia spektakularna część szlaku, na którego końcu znajduje się znów kafejka z punktem informacyjnym i uroczym tarasikiem z pięknym widokiem. Po takim spacerku można skosztować tu piwka lub kawki. Przejście szlakiem nie zmęczyło nas fizycznie, ale emocje towarzyszące na mostach zwłaszcza tym pierwszym spowodowały lekkie drżenie nóg.
Spacer powrotny odbyliśmy już w szybszym tempie, ponieważ chmury, które przed 2 godzinami zaczęły się pojawiać coraz bardziej zasłaniały słońce. Powrotne przejście mostami było już pewne, ale emocje jeszcze towarzyszyły. I tak kiedy doszliśmy do samochodu zaczęło kropić. Udało nam się więc pokonać ten fantastyczny szlak w suchych ubraniach. Na wycieczkę szlakiem Bisse du Torrent Neuf należy zarezerwować przynajmniej pół dnia. Pozwoli to przejść praktycznie całą jego długość i posmakować trochę emocji na huśtających mostach.
FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawy