Reszowskie wodospady. Wyprawa – lipiec 2014r
FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawy
Reszowskie wodospady – DLACZEGO TU…?
Reszowskie wodospady to ciąg dalszy naszego sierpniowego weekendu w Czechach. W sobotę Biała Opava i Karlova Studanka, a w niedzielę bardzo miły spacer wśród największych w regionie Niskiego Jesionika wodospadów. Planując ten weekend wiedzieliśmy, że Białą Opavę zaliczymy w jeden dzień, więc szukaliśmy jeszcze coś na niedzielę. Z uwagi na bliską odległość z Karlovej Studanki do Reszowa (ok. 30km), z którego schodzi się do kanionu Huntavy zdecydowaliśmy się tam właśnie wyskoczyć. Jak się później okazało wybór okazał się trafny, ponieważ miejsce piękne.
Reszowskie wodospady – WRAŻENIA
Cóż…, spacer wzdłuż Huntavy mimo, że sporo krótszy niż przez Białą Opavę okazał się bardzo urokliwą wędrówką. Dodatkowym plusem była niemal zupełna pustka na szlaku. Minęliśmy się zaledwie z kilkoma osobami. Był oczywiście wyjątek w postaci amatorskiej grupy kolarzy górskich, którzy wyciskali wszystkie poty przy przenoszeniu rowerów przez wąskie, strome schody i kładki nad potokiem. Ech, doprawdy nie rozumię, jak można tędy poprowadzić szlak rowerowy. Tutaj nawet rower ciężko przenieść rękoma. My jednak nie mieliśmy z tym problemu. Odbyliśmy typowo pieszą wycieczkę, która sprawiła nam ogromnie dużo satysfakcji, a bajkowy klimat miejsca pozostał w pamięci.
Reszowskie wodospady – ZWIEDZANIE
Po dość wczesnej pobudce w niedzielny słoneczny poranek wyjechaliśmy z Małej Moravki docierając dość szybko pustymi drogami do małej miejscowości Reszów. GPS całkiem fajnie doprowadził do parkingu znajdującego się na samym końcu wioski. Trochę dalej droga już się kończyła. Parking płatny, przy którym znajduje się restauracja z nienajgorszą jak na Czechy kawą. Z tego miejsca zaczynają sie szlaki, a w zasadzie szlak do nazwijmy to małego kanionu rzeki Huntavy. Na początku schodzimy ostro w dół dość szeroką, szutrową ścieżką. I tu od razu pomyśleliśmy, że będziemy mieć niezłe podejście podczas powrotu. Ale droga powrotna wiedzie innym traktem. Samo zejście mało ciekawe, idziemy między starymi gospodarstwami. Ale kiedy już zejdziemy na sam dół to obraz diametralnie zmienia się. Potok spadający z górnych, zalesionych półek skalnych zaczyna budować klimat. Zaraz na początku napotykamy pierwszy wodospad, na który padają zza gałęzi drzew promienie słońca. Naprawdę ładnie. U jego stóp ciekawostka – zanurzona skrzynka z napojami i piwkiem bez żadnej opieki. Obok puszka na pięniądze i tabliczka z cennikiem schłodzonych wodą „trunków”. U nas to by nie przeszło. Chwila przerwy przy wodospadzie i dalej w drogę. Ponad wodospadem na kładkach napotkaliśmy grupę wspomnianych wcześniej rowerzystów górskich znoszących swoje maszyny na plecach lub pod pachą. Ech, widać było, że to dla nich katorga. Ścieżka górska nie była równa, oczywiście kamienista spleciona wąskimi kładkami nad opadającą w dół Huntavą. To nie była dla nich przyjemność. Po około 10 minutach przeczekania ruszyliśmy dalej w górę. Cały opis trasy można by zawrzeć w słowach „pięknie’, „urokliwie”, „spokój”. Tak właśnie odbiera się spacer tym szlakiem. Nie trzeba się tu nigdzie śpieszyć. Trakt jest dość krótki, dlatego należy się wręcz delektować jago walorami stosując częste przystanki. W pewnym miejscu dochodzimy do kilku drogowskazów pokazujących kierunki dalszej drogi już po zejściu z tego ślicznego szlaku. W tym momencie nastąpił moment zastanowienia, ponieważ nasza droga powrotna nie była oznaczona konkretnym kolorem szlaku. Przymocowana do drzewa była tylko drewniana tabliczka z napisem RESOV i dwoma przeciwnie skierowanymi do siebie strzałkami. Na logikę stwierdziliśmy, że obiema drogami można dość do naszego parkingu wybierając drogę powrotną lub dalszą okrężną, którą można również rozpocząć zwiedzanie od drugiej strony. Myśląc w ten sposób udaliśmy się dalej oddalając się już od urokliwych kaskad Huntavy. Po wyśjciu z lasu trzeba było pokonać spory kawałek polami, aż w końcu doszliśmy do ulicy asfaltowej bezpośrednio przed wioską Resov. Stąd już 10 minut do parkingu, na którym czekała dobra kawka. Cała zabawa zajęła nam około 2,5 godziny oczywiście z dłuższymi przystankami. Na parkingu stwierdziliśmy, że mamy jeszcze trochę czasu i nie warto wracać jeszcze do domu.
W pobliżu nie było już miejsc z tak urokliwą przyrodą, więc postanowiliśmy zdobyć zamek Sovinec. Do zamku nie było daleko, około 10…15 minut samochodem. Po krótkim odpoczynku w restauracji zasiedliśmy do naszego „bolida” i udaliśmy się w drogę na zamek. Trafiliśmy bez problemu. Niestety problem poczuliśmy pod zamkiem, gdzie nie było miejsca do zaparkowania. Duża ilość samochodów to efekt odbywającej się wtedy imprezy na zamku. Jakoś udało nam się zaparkować. Niestety każda impreza na zamkach uniemożliwia zwiedzenie ich w całości i w spokoju. Musieliśmy pogodzić się z tłumem ludzi na dziedzińcu, na którym odbywały sie średniowieczne przedstawienia teatralne i pokazy sztuki walk rycerskich. Gdzieniegdzie udało nam się zajrzeć. Wiele zakamarków było otwartych, więc wykorzystaliśmy to tak, jak tylko było można. Zamek Sovinec to jedna z najlepiej zachowanych warowni w Czechach. Poza tym niemal w każdy weekend wiosny i lata coś się tu dzieje. Myślę właśnie o takich imprezach. Jak dla nas może one trochę przeszkadzają w zwiedzaniu, ale dla innych, szczególnie rodzin z dziećmi z pewnością stanowią atrakcję. W Sovincu istnieje możliwość nocnego zwiedzania z przewodnikiem. To musi być frajda, ponieważ sam przewodnik ubrany jest w stroje z początków datowania tego zamku. Oprowadzani turyści mijają się z mieszkańcami i strażą zamku w swoich oryginalnych strojach. Przechodząc wąskimi korytarzami oświetlonymi pochodniami z pewnością można poczuć klimat średniowiecza. Można wtedy nawet spotkać się z zamkowymi skrzatami i wilkołakami. Ale bez obawy, zawsze na miejscu jest straż zamkowa. Wnętrze zamku jest pełne charakterystycznego, średniowiecznego klimatu. Gdy wdrapiemy się na wieżę to z pewnością poruszy nas piękny widok na okolice. Zamek nie jest bardzo duży, ale jego zwiedzanie wraz z opowieściami sokolników może zająć trochę czasu. I tak po około 2 godzinach zakończyliśmy pobyt na zamku. Nam niestety nie udało się posmakować takiego nocnego zwiedzania. Informacje, które przekazujemy posiadamy z literatury czeskich mini przewodników; myślę, że są prawdziwe i aktualne. Pomimo sporej ilości ludzi możemy zaliczyć zwiedzanie zamku do w miarę udanych. Jeśli będziecie kiedyś w okolicy to jest to obiekt konieczny do odwiedzenia. Szczególnie polecam wyjście na wieżę, z której naprawdę roztacza się piekny widok. Zamek znajduje się około 15 km na południe od Rymarova w gminie Sovinec. Każdy GPS powinien podprowadzić pod samą bramę zamku.Wejście na zamek jest odpłatne. W czasie imprezy kosztowało nas 100 koron od osoby. Na zamku i przed zamkiem znajduje się mały jarmark z całkiem interesującymi rzeczami.
FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawy
[mapsmarker marker=”37″]
2 komentarze do „RESZOWSKIE WODOSPADY”
Hej, ile trwa przejście tą trasą w obie strony? 🙂 Planuję wlaśnie swój weekend i nie wiem, czy w niedzielę uda się coś więcej zobaczyć czy tylko te wodospady 🙂
Cześć, cała trasa łącznie z czasem całej zabawy opisana jest w treści. Sugeruję przeczytać całość i będziesz wiedzieć co jeszcze można zobaczyć oprócz szlaku z wodospadami haha. Przejście szlakiem to około 2,5 godziny z przerwami.