Ice Q na Gaislachkogel – śladem Jamesa Bonda

Ice Q, Gaislachkogel
5
(4)

Ice Q na Gaislachkogel – śladem Jamesa Bonda; wyprawa wrzesień 2021

FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawy

Ice Q na Gaislachkogel – śladem Jamesa Bonda; DLACZEGO TU…?

Ice Q

Restaurację Ice Q jak również sam szczyt Gaislachkogel zamierzaliśmy odwiedzić już dwa lata temu, podczas naszej ostatniej eskapady do Tyrolu. Ech, jeszcze przed pandemią. Z uwagi jednak na fakt, że wyjeżdżaliśmy w maju, a właśnie w tym miesiącu kolejka górska na Gaisachkogel jeszcze ma przerwę konserwacyjną niestety nie mogliśmy odwiedzić tego miejsca. Na szczęście dzieląc nasz tegoroczny, wakacyjny urlop na dwie części tj. szwajcarską i austriacką udało nam się zdobyć Ice Q i obejrzeć znajdujące się w budynku obok muzeum Jamesa Bonda.

Ice Q na Gaislachkogel – śladem Jamesa Bonda; WRAŻENIA

Ice Q

Co robi tu wrażenie? Wydaje nam się, że nowoczesny budynek restauracji, który dość spektakularnie wtapia się w tło skalnych szczytów. Poza tym oczywiście muzeum Jamesa Bonda, które wydaje nam się, że jest jakoś fajniej zorganizowane niż to na Schilthornie w Szwajcarii. Ale to nasza subiektywna ocena. Na końcu plasujemy krajobraz wysokogórski, który roztacza się w pełnej panoramie 360 stopni. Degustując te atrakcje wraz z filiżanką kawy i pysznym strudlem w restauracji odczuwamy niesamowity relaks i zachwyt miejscem. Dla tego uczucia warto tu wyjechać.

Ice Q na Gaislachkogel – śladem Jamesa Bonda; WĘDRÓWKA

Ice Q

Od miejscowość Solten, z której wyjeżdża się na szczyt Gaislachkogel dzieliło nas równe 100km. Tak, tak, kwaterowaliśmy w Dolinie Stubai w małym miasteczku Medras. Odległość jednak nie zniechęciła nas do zdobycia planowanego od dłuższego czasu celu. Dlatego wstaliśmy trochę wcześniej i pognaliśmy naszym bolidem do można powiedzieć stolicy Doliny Otztal – Solten. Tutaj bez problemu zaparkowaliśmy na dużym, bezpłatnym parkingu bezpośrednio przy kolejce linowej Bergbahnen. Miasteczko to popularne jest nie tylko wśród narciarzy, ale również wśród kolarzy górskich. Z pośredniej stacji kolejki prowadzą na sam dół świetne rowerowe trasy zjazdowe. Widać je dokładnie z gondoli, którą wyjeżdża się do góry. Z tego powodu w miasteczku spotkaliśmy bardzo dużo rowerzystów zjazdowych, czyli takich „downingoców”. Mieliśmy wrażenie, że jest ich więcej niż takich pieszych turystów jak my.

Gaislachkogel, Ice Q

Kiedy weszliśmy do holu z kasami ustawiliśmy się w formującej się już małej kolejce. Czytaliśmy jednocześnie ceny biletów.  Jest tu trochę zamieszania, ponieważ tablica z cenami zawiera bilety na wyjazdy z rowerami, do stacji pośredniej i na samą górę i jeszcze inne karnety całodzienne dla kolarzy. Nas interesował wyjazd na sam szczyt Gaislachkogel oraz wejście do ELEMENTS 007. Cena biletu na obie kolejki tj. pierwszą gondolę, z której na stacji pośredniej wysiadają przede wszystkich kolarze oraz drugą wysokogórską wyniosła 41 EURO w obie strony. Do tego trzeba dodać bilet do muzeum za 22 EURO. Niestety wychodzi niemała kwota. Oczywiście jak to w Austrii jest tzw. kombi-bilet, czyli bilet na pełny przejazd kolejkami w obie strony razem z wejściem do ELEMENTS 007. To nas kosztuje 54 EURO na osobę. No nie jest tanio, ale zawsze taniej niż kupować wszystko osobno. Przyjechaliśmy tu zobaczyć muzeum, więc bez zbędnego zastanawiania wyciągnąłem magiczną kartę kredytową, która była już przygotowana na taki wydatek. Tak jest, wcześniej zorientowaliśmy się w necie o kosztach tej przyjemności, więc nie byliśmy zaskoczeni.

Gaislachkogel, Ice Q

Pierwsza część trasy to mała gondolka, z której widać było śmigających z góry downingoców. Po około 15…20 minutach przesiadka na większy, wysokogórski wagon kolejki, którym wyjechaliśmy już na szczyt Gaislachkogel. Po wyjściu ze stacji ukazała się nam słynna restauracja Ice Q w nowoczesnej, szklanej rzeźbie kwadratu. Fajnie widzieć coś, co wcześniej oglądaliśmy w filmie i to jeszcze tak popularnym. Jeszcze fajniej usiąść w takiej restauracji i skosztować jej specjalności. Ok, na to przyjdzie jeszcze czas, Teraz trzeba trochę „pobiegać” wokół szczytu, by w końcu na niego wyjść haha. Od kolejki i restauracji odchodzi szeroki, górski trakt, którym można podejść na znajdujący się obok punkt widokowy. Wszyscy tam od razu biegną. Warto tu podejść, ponieważ fajnie widać stąd cały kompleks, jeśli można tak powiedzieć restauracji i ELEMENTS 007. Spoglądając z drugą stronę zobaczymy pięknie rozciągającą się przed nami panoramę Alp. Przejście do samego punktu widokowego jest mało komfortowe, wręcz trzeba uważać, aby nie wywinąć orła na okazałych skałach i kamieniach.

Gaislachkogel, Ice Q

Uważając spokojnie przejdziemy do miejsca, które sobie upatrzyliśmy. Po drodze na szczyt idąc wspomnianym szerokim traktem mijamy terenowego jeepa, który brał udział w filmowym pościgu. Zawsze zabezpieczeni prowiantem postanowiliśmy właśnie tu na tych wielkich kamieniach zasiąść i posilić się niczym strudzeni wędrowcy haha. Degustując świeże bułeczki z wędlinką oddawaliśmy się urokowi krajobrazu. Przyjemność trwała około 30 minut. W końcu trzeba było zrobić w tył zwrot i udać się na szczyt. Tu sprawa jest o wiele łatwiejsza, ponieważ przejście na szczyt zbudowane jest z metalowych kładek i schodów. Nic trudnego. Ale sam szczyt za to jest bardzo wąski. Na schodach ustawia się prawie zawsze kolejka chętnych do podejścia do metalowego krzyża i zrobienia sobie zdjęcia. Przy krzyżu mieszczą się ledwie 2 osoby. Robiąc zdjęcie ciężko jest pstryknąć nieco szerszy kadr tak, aby nikogo nie było na fotce. Jest po prostu ciasno. Po około 5…10 minutach oczekiwania i na nas przyszła kolej. Jak już ustawiliśmy się na zmianę z Elą do zdjęcia to okazało się, że kadr będzie pod słońce. Hm, no trudno się mówi, ważne że tu jesteśmy, a jak wyjdziemy na fotce to już sprawa drugorzędna.

Gaislachkogel, Ice Q

Zaraz jak tylko zrobiliśmy fotę zeszliśmy na dół. Cóż, to teraz obowiązkowy punkt programy kawka i strudl. Akurat zwolnił się stolik na tarasie, więc szybkimi skokami zajęliśmy miejsca. Szybko podszedł do nas uśmiechnięty kelner i grzecznie poprosił o okazanie Green passów, czyli paszportów covidowych. Już w wakacje było to całkiem normalne w tym kraju. W każdej knajpce, do której tylko zachodziliśmy paszporty były wymagane lub oczywiście testy, czy też potwierdzenie przejścia choroby. Po szybkiej lekturze menu zamówiliśmy tradycyjnie dwie kawki i przepysznego strudla, na dodatek pięknie podanego. Należy zauważyć, że restauracja ta była często nagradzana. Pomimo tego, właścicielom nie „odwaliło” z tego powodu żeby podnosić ceny w kosmos, czego tak bardzo obawialiśmy się przed wejściem do lokalu.

Gaislachkogel, Ice Q

Za kawę i ciasto zapłaciliśmy mniej więcej tyle samo co na dole w restauracji upajając się tutaj nie tylko smakiem, ale również wspaniałym krajobrazem, jaki rozciągał się z tarasu. Wspaniałe miejsce z fantastycznym klimatem. Naszą kawę piliśmy baaardzo powoli, aby jak najdłużej cieszyć się chwilą w najwyżej położonej restauracji w Austrii. Na koniec zostawiliśmy sobie muzeum ELEMENTS 007. Tutaj ważna uwaga. Kupując bilet do muzeum w dolnej stacji kolejki trzeba określić się o której godzinie mniej więcej chcemy wejść do muzeum. Bardzo dobra organizacja nie pozwala tłoczyć się wewnątrz poprzez odpowiednie dozowania zwiedzających.

Ice Q elements 007

Przeważnie jest tak, że nie można wejść od razu po przybyciu na szczyt, dlatego warto ustawić sobie czas trochę później, aby móc bezstresowo przejść do punktu widokowego, czy wypić kawkę w restauracji. My ustawiliśmy sobie dwie godziny czasu od przybycia i to było dobre posunięcie. Nie spiesząc się przeszliśmy do punktu widokowego, gdzie zjedliśmy śniadanko, wyszliśmy na szczyt odczekując w kolejce 10 minut i zdegustowaliśmy strudla i kawkę w restauracji. Na koniec pozostało muzeum, na które poświęciliśmy około 20…30 minut. ELEMENTS 007 nie jest duże, ale dostarcza całkiem sporo miłych wrażeń.

Ice Q elements 007

To muzeum multimedialne z elementami dużych rekwizytów. Nie chcemy wdawać się głębiej w szczegóły, wydaje nam się, że każdy kto je odwiedzi nie będzie rozczarowany. I tak po około 3 godzinach na górze trzeba było powolutku zjeżdżać na dół. Chcieliśmy jeszcze pochodzić po tutejszych sklepach sportowych, których jest zatrzęsienie i na dodatek z taką ilością odzieży górskiej, że myśleliśmy, że wybierzemy coś dla siebie. W takim zagęszczeniu konkurujących ze sobą sklepów można wyhaczyć coś fajnego za całkiem rozsądną cenę, oczywiście austriacką. Chociaż patrząc na tego typu odzież markowa w naszych sklepach, to ceny wcale nie różnią się od siebie. A będąc w takim miejscu mamy o wiele większy wybór i to naprawdę dobrych jakościowo wyrobów.

Gaislachkogel

Jak pomyśleliśmy, tak zrobiliśmy. Zjechaliśmy na dół i zaczęliśmy „jogging” po sklepach. Oczywiście nie skończyło się tylko na Solten. Wracając już autem na kwaterę zatrzymywaliśmy się w niektórych małych miasteczkach, gdzie znajdowały się sklepy sportowe. Pewnie jesteście ciekawi czy coś z tego wyszło. Oczywiście, że tak. Super spodnie i bluza, które już sprawdziły się na szlakach w kraju haha. To był naprawdę super dzień.

 


FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawy


Prosimy o ocenę. W przypadku negatywnej oceny prosimy skomentować powód.

Kliknij na gwiazdki

Średni wynik 5 / 5. 4

Bądź pierwszą osobą , która zagłosuje

Jeśli podobała Ci się relacja

Podążaj za nami

We are sorry that this post was not useful for you!

Let us improve this post!

Tell us how we can improve this post?

Podziel się z innymi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *