MADERA – lewada Queimadas Caldeirão Verde; wyprawa: czerwiec 2017r
MADERA – lewada Caldeirão Verde, DLACZEGO TU…?
Madera ciekawe miejsca, Madera co warto zobaczyć
Lewada Caldeirão Verde, często nazywana Queimadas z uwagi na to, że znajduje się w Parku Leśnym Queimadas przekonała nas do siebie pięknym wodospadem, którego zdjęcie „upolowaliśmy” gdzieś w internecie. Pomimo, że nie mieliśmy jej w planie do odwiedzenia jeszcze przed wyjazdem to po rozmowach w lokalnych biurach podróży oraz zdjęciach i informacjach w sieci podjęliśmy decyzję jej zdobycia. Nie opieraliśmy się zbytnio, ponieważ dwie poprzednie lewady bardzo nam się podobały.
MADERA – lewada Caldeirão Verde, WRAŻENIA
Lewada nie pokazuje nam pięknych widoków na ocean tak, jak lewada Nova; Caldeirão Verde ma jednak swój indywidualny charakter. Wiedzie wśród wzgórz, o które opierają się mgliste chmury i niemal przez cały czas biegnie wzdłuż przepaści. Jeśli nie ma mgły to można upajać się pięknymi widokami na soczyście zielone wzgórza. Ścieżka lewady wiedzie wąskim murkiem kanału wodnego, z którego gdyby nie zabezpieczająca poręcz z liny przypiętej do wbetonowanych słupków można byłoby spaść. Poza murkiem jest już tylko przepaść. Fakt ten jeszcze bardzie podnosi walory szlaku. Wisienką na torcie jest wspaniały wodospad na około 2 km przed końcem lewady. Powiem szczerze, że widzieliśmy już sporo wodospadów, ale ten wyglądał niczym z wenezuelskiej dżungli.
MADERA – lewada Caldeirão Verde, ZWIEDZANIE
Lewadę Caldeirão Verde pokonuje się w obu kierunkach – tam i z powrotem, tzn. że nie ma możliwości przejść trakt tak, aby zacząć z jednej strony, a z drugiej skończyć i zjechać autobusem, czy taksówką. Tutaj trasę 13 km w obie strony pokonujemy w około 6 godzin. To co ważne, wszystkie przewodniki podają długość lewady od starego, nieczynnego schroniska Casa de Abrigo das Queimadas (6,5km), do którego niestety bardzo trudno znaleźć drogę dojazdową. Można tu dojechać chyba z Santany, ale Google tej drogi nie pokazuje. I na tą chwilę nie wiemy jak tam dotrzeć. My dojechaliśmy do większego parkingu drogą prowadzącą do początku szlaku na Pico Ruivo w Achada do Teixeira. Przy tej drodze znajduje się parking z drogowskazem do Queimadas i lewady Caldeirão Verde. Tutaj zatrzymaliśmy się. Na tablicy informacyjnej czytamy, że do schroniska w Queimadas trzeba pokonać około 900m. Czyli trasa do końca lewady wydłuża nam się do prawie 7,5km. Myślimy sobie, 900m…? szybko pójdzie. Niestety, fakt był taki, że do Parku Queimadas z naszego parkingu szliśmy około 20 minut szybkim marszem, tak więc trzeba było pokonać naszym zdaniem około 1,5 do 2km. Kiedy doszliśmy do starego schroniska widać było zaparkowane samochody, więc jakaś droga tu dochodzi, niestety myśmy jej nie znaleźli, stąd też nasza wycieczka wydłużyła się o dodatkowe minimum 3km. Potwierdzała nam to mniej więcej aplikacja w telefonie. Lewada z uwagi na bardzo małą różnicę poziomów nie należy do wyczerpujących. Trzeba jednak pamiętać, że jest długa, więc koniecznie należy zabrać ze sobą prowiant i wodę do picia. Trakt lewady prowadzi w większości murkiem kanału wodnego, który jest śliski. Dlatego sugerujemy ubrać dobre buty z antypoślizgową podeszwą. Na szlaku mamy parę nieoświetlonych tuneli, więc wybierając się na Caldeirão Verde należy zabrać latarki, czołówki itp. Wyposażeni w prowiant, wodę, dobre buty i latarki będziemy z pewnością w pełni zadowoleni z długiego spaceru. Szlak między parkingiem, a schroniskiem w Parku Queimadas wiedzie przez las. Nie ma tu żadnych widoków. W drodze powrotnej trochę się nam dłużył. Kiedy doszliśmy do schroniska myśleliśmy, że będzie tu jakaś mała gastronomia. Niestety, nic z tych rzeczy. Tu jesteśmy zdani tylko na to, co mamy w plecaku. Schronisko minęliśmy i weszliśmy dopiero na 6,5 kilometrowy szlak Caldeirão Verde. Początek traktu bez widoków, ale z bardzo bogatym drzewostanem i roślinnością. Wszystko piękne. W dalszej części szlak się zwęża, aż do wąskiego murku lewady zabezpieczonego liną, aby nikt nie spadł z lewady np. przy mijaniu się. Murek jest tak wąski, że aby się minąć jedna osoba musi się zatrzymać i okrakiem stanąć nad strumieniem lewady, druga przechodzi krajem murku, z którego widać zasłoniętą mgłą otchłań. Na około 3 kilometrze od schroniska mijamy urokliwy wodospad – Cascara. Można powiedzieć, że to mniej więcej połowa drogi do Caldeirão Verde. Przy wodospadzie można zrobić krótką przerwę na uzupełnienie płynów i wykonanie kilku fotek. Przed nami jeszcze spory kawałek, więc nie traciliśmy tu zbyt dużo czasu. Wchodząc lewadą głębiej w góry zaczynaliśmy się topić w pojawiającej się i zanikającej mgle. To w zasadzie chmura, która zasłaniała nam niestety widoki. Mgła co jakiś czas odsłaniała krajobraz, ale i tak na dalszym horyzoncie widać było dymiące parą szczyty. Ma to swój klimat. Często zza mgły widać było błękitne niebo. Wiedzieliśmy, że jest piękna pogoda, ale tu przetaczające się chmurzaste mgiełki trochę nam ją przysłaniały. Na trasie minęliśmy chyba 3 tunele, które swojego czasu zostały ręcznie wykute przez robotników budujących lewadę. Jedne są dłuższe, drugie krótsze. We wszystkich trzeba było włączyć latarki. W tunelach trzeba uważać, bo z uwagi na dużą wilgoć jest bardziej ślisko, niż na zewnątrz. Zmieniająca się aura, przejścia tunelami, odsłaniające się górskie krajobrazy, soczysta roślinność to niesamowite walory tej lewady. Na dodatek, idąc nią nie odczuwaliśmy w ogóle zmęczenia, ponieważ szliśmy niemal po równym. W pewnym momencie doszliśmy do widocznego w dole szumiącego, górskiego potoku. To znak, że chyba już niedaleko do naszego małego jeziorka z wodospadem. Trochę przyśpieszyliśmy kroku i po chwili znaleźliśmy się na ostrym zakręcie, przy którym spotkaliśmy odpoczywających turystów. Wszyscy siedzieli rozsiani na głazach skalnej polany, jeśli można tak powiedzieć i wcinali prowiant. To właśnie stąd podchodzi się 150m do wodospadu, który z tego miejsca lewady w ogóle nie jest widoczny. Tutaj widać tylko ogromne głazowisko, po którym należy przejść zgodnie z kierunkowskazem. Nie świadomi tego, co kryje się za tą polaną ruszyliśmy do góry patrząc uważnie pod nogi. Po kilkudziesięciu metrach podnieśliśmy głowy, aby zerknąć co jest przed nami. To co zobaczyliśmy rzuciło nas na kolana. Spektakularny, ogromny na ponad 100m jednospadowy wodospad wyłaniał się od góry z nachodzącej mgły. Spływał jedną wąską strugą wody z porośniętych soczystą zielenią skał. Coś nieprawdopodobnego. Wryło nas w ziemię. Czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy. Powoli podchodziliśmy zatrzymując się co pewien czas na pstryknięcie zdjęcia. W końcu doszliśmy do samego jeziorka stworzonego przez to piękne „monstrum”. Na głazach pod wodospadem znów turyści wcinający prowiant. Trochę nam to nie pasowało do całokształtu, no ale cóż, zjeść posiłek w takim miejscu to sama przyjemność haha. Sami stanęliśmy nad brzegiem tego małego jeziorka niemal pod samym wodospadem i powoli podnosiliśmy głowę próbując znaleźć próg, z którego spada woda. Nie było to możliwe. Strumień wody wyłaniał się z zaczepionej wysoko w górze mgły sprawiając wrażenie jakby wpadał na ziemię z innego świata – wspaniałe uczucie. Kiedy opuściliśmy głowy zobaczyliśmy dwóch śmiałków, którzy wskoczyli do jeziorka i podpłynęli pod sam wodospad. Nie ma tu żadnych zakazów kąpieli. Każdy kto chce może wskoczyć do wody. Staliśmy tu dłuższy czas zauroczeni miejscem. Nie chcieliśmy odchodzić pomimo, że wiedzieliśmy, iż do końca lewady pozostało 2km. Tak właśnie. Przewodniki podają odległość 6,5km od schroniska do wodospadu, a szlak wiedzie jeszcze dalej do Caldeirao do Inferno, czyli Piekielny Kościół. Musieliśmy tu zrobić mały odpoczynek i podobnie jak inni coś skonsumować. Pod wodospadem spędziliśmy około 40 minut, po czym ruszyliśmy jeszcze dalej. Z uwagi na fakt, że trochę późno wybraliśmy się na lewadę i na dodatek musieliśmy pokonać dodatkowe 2 km z parkingu do schroniska po około 0,5 km zrezygnowaliśmy z dojścia do tego Piekielnego Kościoła. Była już godzina 15.30, więc zdecydowaliśmy się wracać. Droga powrotna to już szybszy marsz. Kiedy idziemy wąskim murkiem mając po swojej lewej stronie przepaść i widoki na góry odczuwamy ogromną przyjemność. Jednak gdy miniemy wodospad Cascare, ścieżka zaczyna wchodzić już w las i wędrówka powoli staje się monotonna. Najgorszy dla nas odcinek to ten od schroniska do parkingu. Aplikacja w telefonie pokazywała nam już 15-sty kilometr, a my jeszcze idziemy. Cały czas drzewa i drzewa. Nie powiem, jest urokliwie, ale już szliśmy tędy. Poza tym po tym co widzieliśmy wcześniej wawrzynowe lasy i stuletnie wrzosy nie robiły już na nas takiego wrażenia. W końcu kiedy aplikacja pokazała nam 16 kilometr weszliśmy na nasz parking. Nie powiem, krzyże nas trochę bolały, ale z uwagi na przyjazny teren większego zmęczenia nie odczuwaliśmy. I tak udało nam się zdobyć bogatą w drzewostan lewadę, na której końcu ujrzeliśmy prawdziwy cud natury.
Wejście na szlak jak również pod wodospad jest bezpłatne. Za parking również nie płacimy.
Na koniec tradycyjnie zapraszamy na foto wędrówkę po lewadzie. Proszę TĘDY.
OBEJRZYJ FILM
4 komentarze do „MADERA – lewada Caldeirão Verde”
Świetny opis lewady a samo miejsce i zdjęcia niezwykłe
Wielkie dzięki za odwiedziny. Lewada, a zwłaszcza jej wodospad zrobiła na nas ogromne wrażenie. Polecam wszystkim.
Pięknie tam 😉 bardzo ciekawy artykuł 🙂
Dzięki za miłe słowa. Miejsce naprawdę robi wrażenie. Szczerze polecamy