Słowenia jaskinie, czyli Słowenia – jaskinia Postojna, Jaskinia Krizna. Wyprawa – maj 2016
Słowenia jaskinie, DLACZEGO TU…?
Co do wyboru na majówkę Słowenię już się wypowiedzieliśmy w poprzednich relacjach. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego jaskinie? Są na to dwie odpowiedzi. Pierwsza bardzo trywialna. Co robić jeśli na wyjeździe pada deszcz? Przeważnie idzie się do baru haha. Jednak nie w Słowenii, kraju bogatego nie tylko w wodospady, ale również w jaskinie. W czasie dżdżystej pogody w góry również nie idziemy, więc pozostają jaskinie. Druga odpowiedź to fakt, że Słowenia słynie z pięknych jaskiń, więc nie można było tego odpuścić. A, że w pierwszym dniu naszego pobytu w Bled cały czas lało, więc oboje z Elą wiedzieliśmy co robić i gdzie jechać.
Słowenia jaskinie, WRAŻENIA
Cały pobyt w Słowenii trwał 5 dni. Ciężko w tak krótkim czasie odwiedzić wszystkie najciekawsze jaskinie w tym kraju. Postanowiliśmy wybrać tylko dwie, ale za to skrajnie różniące się od siebie pod względem organizacji turystycznej i komercji. Jako pierwsza padła naszym łupem Postojna. To prawdziwa perła wśród wszystkich jaskiń w Europie, nie tylko w Słowenii. Druga to dzika, praktycznie nienaruszona komercją jaskinia Kriżna. Tutaj pomimo najkrótszej z możliwych do odbycia tras poczuliśmy prawdziwy klimat jaskiniowego świata. W jeden dzień nie jest się w stanie odwiedzić więcej niż dwóch jaskiń, więc to musiało nam wystarczyć.
Słowenia jaskinie, ZWIEDZANIE
Wybierając jaskinie do odwiedzenia mieliśmy spory dylemat co do tej drugiej, którą chcieliśmy zobaczyć. W kwestii najwyższego priorytetu nie było złudzeń – jaskinia Postoja musiała zostać zdobyta. Po dłuższej penetracji internetu ostatecznie wybór padł na jaskinię Kriżna. Wygrała ona w bezpośrednim starciu ze Szkocjańskimi jaskiniami z dwóch powodów. Pierwszy to możliwość obejrzenia naturalnego świata jaskini, w którym nie zawitała jeszcze komercja tak jak np. w Postojnej. Drugi powód to lokalizacja, Kriżna jama znajdowała się bliżej naszej kwatery w Bled. Odleglość była dla nas ważne, bo chcieliśmy jeszcze przed zmierzchem dojechać do miejsca gdzie stacjonowaliśmy. Taaak, jeszcze w domu, przed wyjazdem wiedzieliśmy, że zaraz pierwszego dnia po przybyciu do Bled pogoda będzie tragiczna. Już wtedy nastawialiśmy się na wyjazd w jaskinie. Tak się też stało. Wstaliśmy dość wcześnie, aby pod Postojną zawitać około 9.00. Z Bled do jaskini jedzie się około godziny autostradą. Wystarczyło, że wyjechaliśmy około 8.00, by parę minut po 9.00 zaparkować bolida na parkingu przy jaskini. Parking płatny 4 EURO za cały dzień. Opłatę można uiścić w automacie na parkingu lub przy wyjściu w kasie biletowej jaskini. Padał deszcz, a samochodów było tak mało, że myśleliśmy, że wszystko będzie jeszcze zamknięte. Nic z tych rzeczy. Kasy już pracowały i pierwsze grupy przeważnie autokarowych wycieczek już czekały na wejście. Zanim doszliśmy do kas, po drodze minęliśmy stoisko informacyjne gdzie mili ludzie wyjaśniali co można zobaczyć, jakie są trasy do przejścia, po czym zaznaczali na specjalnej ulotce ten szlak, który każdy z instruowanych turystów sobie wybrał. Oboje z Elą stwierdziliśmy, że to bardzo dobra organizacja, bowiem właśnie tu każdy może zastanowić się i podjąć decyzję, którą trasą pójść oraz czy zobaczyć inne atrakcje oferowane w pakiecie, jak np. zamek Predjama. Gdy już sami zdecydowaliśmy, że oprócz jaskini chcemy zobaczyć również zamek, miła pani zaznaczyła odpowiednią opcję na ulotce, z którą udaliśmy się do kasy. Taka organizacja powodowała, że przy kasach nie było dużych kolejek i ścisku, ponieważ każdy już wiedział czego chce i nie spowalniał zakupu biletów swoim niezdecydowaniem. W kasie można dokonać dodatkowej opłaty za audio przewodnik, który odbieramy zaraz za kasami. Lektor oczywiście w języku polskim. Elektroniczny odtwarzacz wyposażony jest w klawiaturę numeryczną, na której po wciśnięciu odpowiedniej cyfry lektor opowiada o miejscach oznaczonych odpowiednio tymi właśnie numerami. Wtedy każdy ładnie się zatrzymuje przy konkretnym numerze na ścieżce i grzecznie słucha i podziwia. Tak to właśnie wygląda. No chyba, że podłączymy się do przewodnika naszej grupy mówiącego po angielsku. Zanim ruszyliśmy piechotą na szlak trzeba było wjechać do jaskini elektrycznym pociągiem z ogromną ilością wagoników. Tu trzeba uważać. Wagoniki są wąskie, siedzi się parami i nie można się wychylać, bo można zostawić głowę na skałach, nie żartuję. Pociąg dość szybko pomyka bardzo wąskimi korytarzami. Na początku mija tunel stworzony przez człowieka ponad 40 lat temu (w czasie modernizacji linii). Pierwszy naturalny tunel jest czarny od sadzy po wybuchu paliwa gromadzonego tu w czasie II wojny światowej. Dalej przejeżdża przez bogato zdobioną stalaktytami i stalagmitami „Gotycką Salę”, a następnie przez „Salę Kongresową”, zwaną Balową, wykorzystywaną od ponad 180 lat do organizacji balów i innych wydarzeń. Podczas gdy oglądamy rzeźby stworzone przez naturę pociąg wjeżdża kolejne dwa kilometry w głąb jaskini, do wnętrza Wielkiej Góry. Tutaj wysiadamy z pociągu i dalej poruszamy się pieszo. Szlak prowadzi przez Wielką Górę (zwaną również Kalwarią), Rosyjski Most do Pięknej Jaskini. Ostatecznie trasa doprowadza nas do Brylantowego przejścia, gdzie znajduje się najsłynniejszy stalagmit zwany Brylantem, to symbol Jaskini Postojna. Bogactwo stalaktytów, stalagmitów i stalagnatów rzuca na kolana. Odwiedziliśmy już sporo jaskiń w życiu, ale takiej ilości „rzeźb” stworzonych przez naturę jeszcze nigdy nie widzieliśmy. Następnie droga prowadzi do basenu z „ludzkimi rybami”, jak przyjedziecie to zobaczycie co to za stworzenia i dalej do „Sali Koncertowej” gdzie wsiadamy do naszej kolejki by powrócić na powierzchnię. Z pociągu zdjęcia się nie zrobi. Za szybko i za ciemno w jaskini. Po wyjściu z kolejki można coś pokombinować, ale w tak trudnych warunkach oświetleniowych bez statywu, którego używanie jest tu zabronione niestety nie uda nam się zrobić dobrych zdjęć amatorskim sprzętem. Ale i tak cieszę się, że coś na nich widać, pomimo ziarna. Na całkowite zwiedzanie jaskini trzeba poświęcić około 100 minut. W jaskini panuje stała temperatura w przedziale 8 do 10°C. Zmarzluchy powinni ubrać się nieco cieplej. Wszystkie ważne informacje zarówno dotyczące cen biletów jak również te organizacyjne zawarte są na stronie jaskini dokładnie TUTAJ. Wyszliśmy z założenia, że nie będziemy zamieszczać indywidualnie tabel z godzinami otwarcia, cenami biletów itp. W serwisie jaskini informacje są na bieżąco aktualizowane. Należy pamiętać, że najlepiej pojawić się przed wejściem z samego rana. Później ludzi jest już nieporównywalnie więcej. Po zwiedzeniu jaskini, która zrobiła na nas ogromne wrażenie udaliśmy się oddalonego o około 10km od Postojnej zamku Predjama. Uchodzi on za jeden z najbardziej malowniczych cudów historii ludzkości. Osadzony od ponad 700 lat na 123 metrowym klifie był doskonałą kryjówką obronną prostego rycerza rebelianta, barona rabusiów, bohatera wielu romantycznych legend Erazma z Predjama. Odnowione pomieszczenia zamku i jego wyposażenie ukazują jak żyli i pracowali jego mieszkańcy. Najbardziej interesujące są komnaty mieszkalne, kaplica oraz lochy. Na uwagę zasługują okazy broni, obrazów olejnych oraz rzeźba Piety z 1420 roku. Z zamku prowadzi przejście do punktu widokowego znajdującego się nad samym skalnym urwiskiem. Stąd można obserwować całą okolicę oraz wejście do legendarnego Tunelu Erazema. Jeśli jest ładna pogoda to krajobraz może myć bajkowy. Nas niestety cały dzień raczył deszcz i chmury. Przy zamku znajduje się całkiem przyjemna knajpka gdzie można się posilić. Smacznie gotują, więc bez obawy. No dobrze, zwiedzanie z
amku zajęło nam około 30…40 minut, po czym ruszyliśmy do prawdziwej jaskini – Kriżna jama. Od Postojnej mamy około 30km do naszego ostatniego celu. Tutaj UWAGA! Jeśli będziecie jechać do Kriżnej z Postojnej to kierujcie się na miejscowość Cerknica, później na Bloska Polica. Ważne jest, aby wjechać w szutrową drogę leśną nr 914. Spokojnie, pomimo braku asfaltu drogą można spokojnie przejechać. W ten sposób sporo nadrobicie, gdybyście chcieli objeżdżać kierując się na miejscowość Rakek. Z 914 wjeżdża się na drogę nr 212 i dalej w Blosce Police na 213. Stąd już tylko chwilka w kierunku Stari Trg. Nie należy się rozpędzać, ponieważ niedługo po wyjeździe z Bloski jadąc już lasem pojawi się tablica informacyjna Kriżna Jama. Tuż przy tej tablicy należy skręcić w prawo na leśną drogę i dojechać już do samej jaskini gdzie znajduje się mały parking i budka przewodników. Bardzo ważne, jeśli chcecie odwiedzić jaskinię to musicie wcześniej zarezerwować sobie godzinę wejścia oraz typ trasy jaką chcecie przejść (przepłynąć). Tu są ograniczenia, więc należy to zrobić 2, 3 dni wcześniej emailem lub telefonicznie. Przewodnicy dobrze mówią po angielsku, więc nie powinno być problemu z porozumieniem się. Jaskinia Kriżna to jedna z nielicznych jaskiń turystycznych w Słowenii, która nie posiada żadnego oświetlenia oraz wytyczonych ścieżek dla turystów. Jest ona uważana za jedną z najpiękniejszych i najlepiej zachowanych jaskiń w Europie. W jaskini znajduje się sieć podziemnych jezior ze szmaragdową wodą. Pamiętajcie jednak, że ów szmaragdową wodę widać jedynie przy dobrym oświetleniu, które zainstalowano tylko na potrzeby wykonania zdjęć do materiałów reklamowych. Bez niego widać jedynie ciemną kałużę. To jednak nie powinno nikogo zniechęcić, ponieważ przejście surową jaskinią to okazja do zobaczenia jak jest naprawdę w takich miejscach. Po lewej prezentuję dwie fotografie jaskini. Pierwsza pobrana ze strony internetowej, wykonana przy profesjonalnym oświetleniu oraz druga wykonana przeze mnie, na którym całe światło wydobywa się jedynie z latarek akumulatorowych, które dostaje każdy wchodzący do jaskini. Właśnie to drugie zdjęcie oddaje realia spaceru po jaskini. Już wiemy, że każdy turysta otrzymuje naładowaną latarkę wraz z akumulatorem, który wiesza na ramieniu. Oprócz latarki każdy otrzymuje do przebrania gumiaki, w których łatwiej jest przemierzać ociekającą wodą jaskinię. Zwiedzanie trasą jedno godzinną zaczynamy zejściem schodami w dół. Pierwszy przystanek znajduje się przy czaszce niedźwiedzia jaskiniowego, o którym przewodnik sporo opowiada. W tym miejscu słychać już szum wody. Dalej ruszamy i za zakrętem spotykamy się z rwącą jaskiniową rzeką wpływającą w skały. Spacer kontynuujemy wzdłuż potoku wąską i dość śliską w niektórych miejscach ścieżką. Trzeba uważać, bo ścieżka wiedzie brzegiem rzeki, a w dwóch miejscach przechodzimy bezpośrednio pod skalnym prysznicem. Tu trzeba było chronić sprzęt fotograficzny, bo trochę nas zmoczyło. Nieco dalej woda uspokaja się – to zatoka, w której czekał na nas wielki ponton. Nasza pani przewodnik sprawdziła się również jako kapitan pontonu. Całą grupę usadziła odpowiednio na brzegach łodzi i rozpoczęła „rejs”. Tutaj czekałem na te widoki, które oglądaliśmy na zdjęciach w internecie. I co…? nie ma oświetlenia – nie ma widoków. Nasze latarki nie dawały aż tyle światła, aby zobaczyć całe piękno jaskini. W pewnym miejscu przewodnik nakazuje wyłączyć latarki. Na początku zastanawiałem się dlaczego. Mówi, aby spojrzeć na wodę pod ponton. Wtedy zobaczyliśmy, że woda sama świeci. Tak dokładnie, rzeczywiście widać było delikatne światło wydobywające się z głębi wody. To było fajne. W jaskini panuje ciemność idealna, tzn. jeśli wyłączymy latarki i odczekamy trochę, aby wzrok przyzwyczaił się do ciemni, by po chwili mógł odczytać choć cienie naszych osób to niestety, tutaj to nie działa. Cały czas jest tak ciemno, że nie sposób sobie wyobrazić. Chwila ciemności nie trwała długo. Zaraz po zapaleniu latarek rozpoczęliśmy powrót do brzegu. Tak niestety, trasa jednogodzinna jest bardzo krótka, a czas wypełnia w połowie nie tylko marsz, ale również przemowy o jaskini podczas przystanków; no i oczywiście załadunek i wyładunek pontonu. Po wysiadce z łodzi pozostaje pewien niedosyt, ponieważ te najładniejsze miejsca można zobaczyć wybierając trasę czterogodzinną. Z tego powodu sugerujemy wszystkim wybór własnie tej dłuższej trasy, myślę, że nikt się nie zawiedzie. Droga powrotna wiedzie tą samą ścieżką. Teraz wszyscy zadają pytania przewodnikowi, który dzielnie odpiera ataki przekazując grupie swoją wiedzę w temacie jaskiń. Z uwagi, że byliśmy jedynymi obcokrajowcami w grupie mało rozumieliśmy, ponieważ przewodnik odpowiadał na pytania tylko w tym języku w jakim je otrzymał, czyli słoweńskim. Przemieszczając się wolnymi krokami mijaliśmy zaczepione na skałach nietoperze zawinięte w swoje skrzydła. Żałowaliśmy, że nie popłynęliśmy dalej. Być może będzie jeszcze okazja, bo do Słowenii jeszcze wrócimy. Cała wycieczka przez jaskinie trwała trochę ponad godzinę. Po wyjściu na zewnątrz szybko przebraliśmy się, odstawiając grzecznie gumiaki w szeregu z innymi, wsiedliśmy do bolida i ruszyliśmy niesamowicie głodni na poszukiwanie dobrej pizzerii. Po drodze doradzono nam, że w miejscowości Rakek jest jedna dobra o nazwie Furman. Bez większego problemu udało nam się ją znaleźć, ponieważ usytuowana jest prawie przy samej ulicy, którą przejeżdżaliśmy. Trzeba tylko przed mostem ze światłami zjechać w prawo pod górkę i zaparkować auto pod restauracją. Pizza rzeczywiście bardzo nam smakowała. Bogata w dodatki i dość duża jak na jedną osobę. Spokojnie jedna pizza wystarczy na dwoje. I tak po skonsumowaniu obiadokolacji ruszyliśmy już na kwaterę do naszego Bled.
Podobnie jak przy jaskini Postojnej nie będziemy zamieszczać cennika i informacji organizacyjnych. Po prostu wejdźcie na stronę Kriżnej Jamy TUTAJ – tam wszystko ładnie jest napisane. W razie pytań piszcie emaile, z pewnością Gaspar Wam odpisze odpowiadając na wszystkie pytania. Wszyscy przewodnicy są mili, a w szczególności Pani przewodnik, która nas oprowadzała.
Na koniec tradycyjnie zapraszam na foto spacer po jaskiniach z małą odskocznią do zamku Predjama. Proszę TUTAJ
2 komentarze do „SŁOWENIA jaskinie”
Krizna Jama jest niesamowita i ogromnie żałuję, że nie mogliście zobaczyć jej piękna. Osobiście uważam, że opcja 1-godzinna powinna zniknąć z oferty tego miejsca, bo prawdziwe piękno jaskini dopiero można zobaczyć płynąć malutkim pontonem przez poszczególne jeziora.
Może następnym razem wybierzecie dłuższą opcję?
Jak macie ochotę to zapraszam do siebie na bloga to znajdziecie tam trochę zdjęć z Kriznej Jamy i kilku innych słoweńskich jaskiń.
hey Łukasz
Dzięki za odwiedziny. Będąc w Słowenii trochę buszowaliśmy na Twoim blogu. To był nasz pierwszy pobyt w tym pięknym kraju i z pewnością nie ostatni. Do Kriżnej jeszcze wrócimy, bo oczywiście żałujemy, że nie byliśmy na 4 godzinnym tripie. POza tym chcemy dojść jeszcze do drugiego wodospadu Martuljek. W tym dniu niestety lało i doszliśmy tylko do pierwszej kaskady.