SŁOWENIA – kraina wodospadów

0
(0)

Słowenia – kraina wodospadów. Wyprawa – maj 2016

Słowenia – kraina wodospadów, DLACZEGO TU…?

Pericnik wodospad


Na pytanie dlaczego tu, czyli dlaczego Słowenia odpowiedzieliśmy już sobie w relacji z Bled. Pozostaje odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego wodospady. Sprawa wyglądała tak, że mieliśmy w planie odwiedzenie tylko jednego wodospadu jakim był Pericnik. W inne dni zamierzaliśmy uderzać w góry. Jednak niepewne warunki pogodowe zmusiły nas do rezygnacji z wycieczek górskich. I co tu teraz robić, zadawaliśmy sobie właśnie to pytanie, na które dość szybko znaleźliśmy odpowiedź. Wystarczyła jedna przejażdżka nad pobliskie od Bled Bohinjskie jezioro, by spadające ze skał przy drodze wodospady zniewoliły nas swoim urokiem. Praktycznie już w drugi wieczór przy słoweńskim winie wyszukaliśmy w internecie szlaki z naszym zdaniem najładniejszymi w okolicy wodospadami i górskimi potokami. Tego typu miejsc jest w Słowenii tak dużo, że nie sposób zwiedzić wszystkiego nawet w tydzień. To co nam udało się zobaczyć pokazujemy również Wam w tej relacji.

Słowenia – kraina wodospadów, WRAŻENIA

Mostnica


W skrócie i trochę kolokwialnie można by powiedzieć – nie idzie na chwalić. Tak właśnie, w Polsce nie ma takich i tyle wodospadów, a przede wszystkim potoków z tak krystaliczną, turkusową, a czasem błękitno-śnieżną wodą. Wędrując wąwozami z potokami nie mogliśmy uwierzyć w to co widzieliśmy. Okazało się, że nie tylko wodospady zniewalają tu swoim urokiem, ale również same górskie potoki. Na dodatek za wyjątkiem pokazanego w poprzedniej relacji z Bled wąwozu Vintgar, szlaki w wąwozach nie są zbyt mocno uczęszczane, więc kontemplacja wybranych miejsc np. na głazach rozrzuconych na środku potoków tylko we dwoje no i oczywiście w towarzystwie natury staje się czymś naprawdę wyjątkowym. No dobra, trochę się rozmarzyłem. Od powrotu ze Słowenii minęło już ponad 3 tygodnie, a nam obojgu wszystko jeszcze siedzi w głowie. Ale to chyba dobrze.

Słowenia – kraina wodospadów, ZWIEDZANIE

Wodospad PericnikNa pierwszy ogień wybraliśmy bardzo popularnego i obfotografowanego na wszystkie strony, pokazanego  w internecie Pericnika. Wodospad zlokalizowany jest w dolinie Vrata przy drodze triglavskiej nr 908 już na terenie Triglavskiego Parku Narodowego. Dojazd od strony miejscowości Mojstrana. Na początku droga pokryta jest asfaltem, jednak po krótkim czasie nawierzchnia zmienia się w szutr. Ale spokojnie, droga jest równa, więc osobówką spokojnie dojedziemy do małego schroniska Koca pri Pericniku, przy którym na parkingu zatrzymujemy auto i wędrujemy 15 minut do widocznego już z drogi naszego wodospadu. Pericnik to dwuczęściowy wodospad wpadający potokiem do Triglavskiej Bistricy płynącej wzdłuż drogi dojazdowej. Pierwsza jego część zlokalizowana wyżej mierzy sobie 16 m wysokości. Druga część to pokazywana na zdjęciach 52 metrowa ściana wody, która to właśnie robi największe wrażenie. Po dwóch pochmurnych i trochę deszczowych dniach w końcu nastało słońce. PericnikPericnik przywitał nas małą tęczą tworzącą się na mgiełce rosy powstającej od chlapiącej wody wodospadu. Fantastyczne miejsce. Pericnik daje możliwość obejścia strugi spadającej wody ze wszystkich stron, również od tyłu, co mocno podwyższa walory atrakcyjności miejsca. Ścieżka za wodospadem jest dość wąska i opadająca w dół, ale bez większego stresu można nią przejść. Trzeba tylko uważać na aparat, jeśli ktoś fotografuje, ponieważ z wiszących nad głową skał dość intensywnie kapie woda. Jeśli ktoś jest spragniony konkretnego masażu wodnego, to ostrożnie można również zejść pod wodospad, wejść do lodowatej wody i wystawić plecy pod strumień wody. Trzeba tylko pamiętać, że wodospad jest tak duży, że dostaniemy wodą nie tylko po plecach, ale również po głowie i to bardzo mocno haha. W każdym bądź razie myśmy się nie zdecydowali. Nad wodospadem spędziliśmy dobre 40 minut. W między czasie pojawiły się pod wodospadem tylko dwie osoby i to na około 10 minut, więc znów mieliśmy piękno przyrody tylko dla siebie. MostnicaKolejne słoweńskie “gwiazdki” natury odwiedzaliśmy już w następne dni. Skoncentrujmy się może na okolicy małej miejscowości Bohinjska Bistrica, nieopodal której znajduje się wspomniane wcześniej Bohinjskie jezioro. Właśnie stąd biorą początek szlaki w góry, do wąwozów i inne interesujące miejsca jakie stworzyła natura. Tym razem na cel obraliśmy sobie wąwóz rzeki Mostnica polecany przez Panią z Gostilnicy Strudl mówiącą po polsku, który mniej więcej w połowie przeradza się w alpejską dolinę Voje. Całkowita długość szlaku, tj. do punktu końcowego, w którym znajduje się ładny wodospad Mostnica to ponad 11 km. Na jego pokonanie, w jedną stronę musimy poświęcić około 2…2,5h. Ścieżka nie jest trudna. Nie ma większych podejść, zejść, łańcuchów itp. Szlak praktycznie dla każdego. Mniej więcej w połowie szlaku, po wyjściu z wąwozu, przed wejściem na teren doliny Voje znajduje się małe schronisko z górską restauracją. Na samym końcu, przed samym wodospadem również znajduje się mała gastronomia, gdzie można posilić się typowymi dla Słowenii potrawami. MostnicaNo dobra, teraz w drogę. Samochód zostawiamy na parkingu, do którego dojeżdżamy skręcając najpierw na kamienny most przy kościele nad jeziorem w miejscowości Rybcev Laz; dalej do Starej Fuziny, gdzie za sklepem Mercator i mostkiem nad potokiem skręcamy w lewo ciągnąc już do samego parkingu. Stąd już tylko czeka nas około 4-5 godzinny spacer w obie strony, jeśli chcemy dojść do samego wodospadu. Niektórzy zawracają na końcu wąwozu lub przy schronisku przed wejściem do doliny Voje. Powiem tak, jeśli mamy czas to warto przejść cały szlak, jeśli jednak jesteśmy krótko w Słowenii i chcemy odwiedzić jeszcze inne ciekawe miejsca to rzeczywiście można zawrócić na końcu wąwozu, ponieważ spacer doliną i bardzo ładną alpejską halą nie dają już tak wielkich doznań jak wędrówka w skalnych wąwozach, czy wizyty pod wodospadami. Wchodząc do Mostnicy kilkaset metrów po minięciu  kamiennego mostu (Hudicev most) dochodzimy do małej budki, w której musimy uiścić opłatę za wejście na szlak w wysokości 2,5 EUR za osobę. Dobrze, że w maju parking jest za darmo. MostnicaW miesiącach wakacyjnych doczytaliśmy się, że i za parking trzeba zapłacić. Po dokonaniu opłaty ruszyliśmy już na szlak wąwozu, co do którego mieliśmy trochę inne oczekiwania. Nie oglądaliśmy go wcześniej na zdjęciach w internecie, więc wyobrażaliśmy sobie, że będzie to jak większość takich miejsc spacer między skałami wzdłuż rwącego potoku. Nic z tych rzeczy. Na początku małe rozczarowanie, jednak po chwili zaczęliśmy dostrzegać walory i piękno tego wąwozu. Tutaj spacer odbywa się górą, a potok obserwujemy w głębokim na około 20 m żlebie, który oczywiście zmienia swoją głębokość zależnie od miejsca. Raz potok mamy na wysokości swoich stóp, wtedy koniecznie należy wejść na głazy poukładane przez naturę w wodzie, a raz woda przepływa głęboko pod naszymi stopami przeciskając się przez wąskie skały. Fajnym rozwiązaniem jest możliwość oglądania potoku z obu stron. Tzn. wzdłuż potoku wiodą dwie ścieżki po obu jego stronach, więc idąc do góry podziwiamy potok po jego lewej, a wracając po jego prawej stronie. Dolina VojeW środku szlaku znajduje się mały wiszący mostek, z którego możemy zbliżyć się do charakterystycznego żlebu z płynącą krystalicznie czystą, turkusową wodą. Pięknie się to zgrywa z posypanymi jeszcze jesiennymi liśćmi i skałami. No jest mały czad. Spacer wąwozem zajmuje około 1 h. Druga godzina to wędrówka alpejskimi łąkami. Kilkaset metrów po minięciu małej gostilnicy dochodzimy do drogowskazu pokazującego dwie drogi do wodospadu Mostnica. Zdecydowanie polecamy tą po prawej stronie potoku Mostnica. Czyli od drogowskazu kawałek prosto przez mostek nad potokiem gdzie wchodzimy na piękną alpejską halę. Tu wędrujemy już przez inny świat. Powrót też sugerujemy tą samą drogą, ponieważ ścieżka z drugiej strony potoku nie dostarcza takich wrażeń powiedziałbym nawet, że nie dostarcza żadnych wrażeń. Stąd do wodospadu nie jest już daleko. Na samym końcu hali pojawia się na widoku mała gostilnica oferująca słoweńskie potrawy i piwko. MostnicaOd tej nazwijmy to polowej restauracji do wodospadu dochodzimy w 5 minut. Przy ponad 20 metrowym wodospadzie znajduje się punkt widokowy z barierką ochronną. Szkoda, że nie ma tu zejścia pod sam strumień wody tak jak przy Pericniku. Tzn. zawsze można przeskoczyć barierkę i zejść, albo ześlizgnąć się, ponieważ skały są dość mocno schlapane wodą. Jednak nie jest to zejście zbyt łatwe, a co za tym idzie bezpieczne. Sami więc pozostaliśmy za barierką, skąd przez około 20 minut zbieraliśmy siły na znów ponad dwu godzinny powrotny spacer. Nie powiem, że bardzo kusiło mnie zejść pod wodospad, ale z aparatem nie chciałem ryzykować. Poza tym zdjęcia bezpośrednio przy wodospadach trudno się wykonuje z uwagi na chlapiącą wodę. Tu nie ma czasu na ustawianie aparatu. Ważny jest szybki pomiar światła i autofokus lub ręczne ustawienie ostrości i bezzwłoczny strzał migawką. Zaraz po wykonaniu zdjęcia przeważnie i tak trzeba wytrzeć zroszony już obiektyw. Wędrując piękną, alpejską halą pokazał się nam na skałach po lewej bardzo wysoki skalny wodospad. Ogromnie żałowaliśmy, że to nie był ten na Mostnicy. W Słowenii znajduje się sporo takich niedostępnych wodospadów. Z daleka wyglądają naprawdę imponująco. Podczas spaceru powrotnego trochę dłużej zatrzymywaliśmy się nad potokiem w wąwozie. Niesamowite wrażenie robiła na nas płynącą kryształowo turkusowa woda. MostnicaEla mnie poganiała, ponieważ chcieliśmy jeszcze po południu pospacerować po samym Bled. W końcu bylibyśmy w tym mieście, a w ogóle nie poznalibyśmy go. Poza tym byliśmy już trochę głodni, a obiad chcieliśmy zjeść w naszej gostilnicy w B. Bistricy. Natura jednak to ogromna siła działająca również mentalnie na człowieka. W naszym przypadku często z nią przegrywaliśmy, co skutkowało opóźnieniami i przekładaniem planów. Spacer po Mostnicy zajął nam około 5 godzin i zrodził nieco inne wyobrażenia o wąwozach. Początkowe rozczarowanie było małą zmyłką, w rezultacie było to nowe pozytywne doznanie wywołane pięknem natury. Eksplorując okoliczne tereny Jeziora Bohinjskiego nie mogliśmy nie zawitać pod wodospad Savica. SavicaZnajduje się on po zachodniej stronie zbiornika. Jadąc z miejscowości Ribcev Laz na zachód mijamy po prawej kamienny most z kościołem i kierujemy się drogą 904 wzdłuż jeziora. Przy drodze znajdują się małe oznakowania do wodospadu, więc bez problemu można trafić. Należy jechać w/w drogą do końca, gdzie znajduje się bezpłatny parking.  Od parkingu podejście zajmuje około 30 minut z przerwą przy budce z pamiątkami i oczywiście biletami wstępu. Tu płacimy po 3 EURO od osoby za wejście na szlak do wodospadu. Ścieżka nie jest trudna, ale może trochę zmęczyć podejściem mniej wytrawnych “szwendaczy”. Jednak kiedy już dojdziemy do punktu widokowego to szybko zapominamy o sforsowanym odcinku. Wodospad ukryty jest w skałach i wpada do potoku zwanego Vielika Savica tworząc jego początek. Kształt wodospadu przypomina literę A, ponieważ w pewnym miejscu tworzą się jego dwa cieki, jeden główny wysoki na prawie 51 m i drugi niższy na wysokość 38 m. Savica, podobnie jak Pericnik to jeden z ładniejszych wodospadów w Słowenii. Słowenia wodospadyPotok Savica stanowi jeden z kilku, może nawet kilkunastu dopływów Bohinjskiego jeziora. Idąc od parkingu przez chwilę towarzyszy nam on przy podejściu do budki z biletami. Później żegnamy się z nim na mostku i suniemy do góry leśną ścieżką. I w ten sposób odwiedziliśmy dwa urokliwe miejsca w rejonie Bohinjskiej Bistricy. Wracając do Bled chcieliśmy zboczyć jeszcze do jednego wodospadu o nazwie Grmecica, do którego trzeba było skręcić w prawo w zabudowania. Tak też zrobiliśmy, ten jednak znajdował się trochę dalej od drogi, gdzie trzeba było przejść kawałek pieszo. Niestety pogoda zaczęła trochę szwankować, więc postanowiliśmy wrócić na drogę główną i uderzyć już do naszego Bled. Po dokonaniu zwrotu w tył na bocznej drodze ku ogólnemu zdumieniu ukazał się przed nami olbrzymi wodospad opadający ze skał za plecami paru domków zlokalizowanych przy głównej drodze. Coś nieprawdopodobnego, taki przydrożny wodospad wysoki na około 70…80 m.

Przemieszczamy się teraz na przeciwległą stronę Triglavskiego Parku Narodowego w okolice Kranjskiej Góry, znanego w Europie ośrodka narciarskiego i centralnego punktu wypraw górskich. SłoweniaOwa piękna tęcza towarzyszyła nam  podczas powrotu, dokładnie na drodze między Planicą, a Krajnską Górą. W tym dniu wstaliśmy dość wcześnie rano, ponieważ chcieliśmy wyjechać jedną z najtrudniejszych dróg w Słowenii prowadzącą na Przełęcz Virsic (1611 m n.p.m.). Po drodze zamierzaliśmy odwiedzić trzy miejsca plus bonus ośrodek skoków narciarskich w Planicy. Na początek, ponieważ był najbliżej wybraliśmy wodospad Martuljek. W zasadzie to dwa wodospady, górny i dolny. Oba są dość mocno ukryte i ściśnięte pięknym wąwozem skalnym, przez który przechodzimy z nieukrywanym zachwytem na twarzy. Niestety rankiem kiedy wyruszyliśmy pogoda nie była najlepsza. Dość mocno mżyło, a brak słońca powodował, że obraz był nieco ponury. Jednak miejsce i ścieżka przy skałach wzdłuż potoku nie pozwalały na odwrót. Z uwagi na obłożony plan dnia zrezygnowaliśmy z dotarcia do górnego wodospadu. Martuljek wodospadJest on sporo oddalony od pierwszego dolnego Martuljeka, poza tym podejście jest trochę męczące, a pod koniec trzeba przejść po łańcuchach i klamrach co zdecydowanie spowalnia marsz. Dojście do górnego wodospadu zajmuje około 2 godzin w jedną stronę, więc chcąc wyjechać na Virsic i odwiedzić zlokalizowane za nim interesujące nas punkty nie mogliśmy pozwolić sobie na stratę w sumie 4 godzin. Marsz do wodospadów Martuljek najlepiej rozpocząć z parkingu w miejscowości Gozd Martuljek zlokalizowanym niemal w centrum miasteczka przy charakterystycznym ostrym zakręcie 90°. Z parkingu udajemy się wąską asfaltową drogą w kierunku gór. Martuljek wodospadPo chwili dochodzimy do oznaczenia, które mówi, że do wodospadów w prawo. My poszliśmy w lewo, ponieważ chcieliśmy iść w sąsiedztwie rzeki. I to był dobry pomysł. Wybrany przez nas trakt to wąska ścieżka szkółki leśnej, przy której oznaczone są opisami niektóre drzewka, czy rośliny. Mżyło cały czas, ale my szliśmy i po 10 minutach doszliśmy do mostku, z którego widać potok wraz z dwoma małymi wodospadami. Po przejściu przez mostek i później kawałek między drzewami weszliśmy do skalnego wąwozu. Piękna sprawa. Deszczu już nie czuliśmy. Szlak wiedzie wąską ścieżką przyklejoną do skalnej ściany, którą odbywany spacer pomimo deszczu był naprawdę przyjemnością. Po około 20 minutach dochodzimy do kolejnych mostków i schodków, które prowadzą w górę już do pierwszego dolnego wodospadu. MartuljekZe schodków jeszcze nic nie było widać. Jednak zaraz za zakrętem w prawo pokazało nam się to monstrum. Jeszcze małe podejście i już jesteśmy w małym punkcie widokowym z ławeczką, w którym gdyby nie deszcz to spędzilibyśmy z pewnością tyle samo czasu, ile zajęło nam dotarcie tutaj. Wodospad bardzo duży, większy od Savicy i Pericnika, jednak bez możliwości podejścia bezpośrednio pod niego. Punkt widokowy jest dość daleko usytuowany. Ma to ten plus, że możemy oglądać wodospad w całej swojej okazałości. Jednak brak możliwości bliższego kontaktu rodzi pewien niedosyt. Idąc ścieżką wyżej do chodzimy do drugiego punktu widokowego, który jest już zdecydowanie bliżej spadającej wody, tu jednak widzimy już tylko skrawek wodospadu. W tym momencie deszcz plus niosąca się z wodospadu woda coraz mocniej dawały nam po uszach. Z tego powodu musieliśmy zrobić szybki odwrót i wracać do samochodu. SłoweniaPo dotarciu do parkingu deszcz powoli ustawał. Podjechaliśmy kawałek dalej w stronę Krajnskiej Góry i wdepnęliśmy do znajdującej się przy ulicy restauracji na kawę. Skusiliśmy się również na pyszne ciasto. Trochę odpoczęliśmy, osuszyliśmy i ruszyliśmy już w kierunku Przełęczy Virsic. Po minięciu jeziorek Jasna zaraz za Krajnską Górą zaczęła się zabawa w zakręty. Prawie na każdym zakręcie znajduje się znak z numerem zakrętu oraz wysokością na jakiej jest zlokalizowany. Do szczytu mamy do pokonania około 40…50 ostrych zakrętów. Auto ciągnie raz na trójce, raz na dwójce. Zakręty ostre, ale droga całkiem dobra. Po pierwszych zawijasach już musieliśmy się zatrzymać, aby spojrzeć na góry, bo widoki z takiej drogi robią wrażenie. VirsicPoza tym zatrzymaliśmy się przy kościółku wybudowanym przez Rosjan w czasie kiedy budowali również tą drogę przez Przełęcz. Czasu nie ma, więc jedziemy dalej. Po drodze zrobiliśmy jeszcze parę przystanków, aż w końcu wdrapaliśmy się na Virsic. Tutaj dłuższy przystanek na kontemplację krajobrazu. Jednak nie za długo, bo czas gonił, a poza tym trochę tu wiało, więc po około 10…15 minutach zjazd w dół. Kierowaliśmy się teraz do źródła rzeki Soczy. Nie trudno tam trafić. Na jednej z serpentyn znajduje się znak kierujący na Izvir Soce. I tu trzeba skręcić w prawo. Dalej po prawej mijamy parking, który trochę nas zmylił, że trzeba się tu zatrzymać. Jednak po dokładniejszym zorientowaniu się na mapie ruszyliśmy dalej, aż do kolejnego parkingu przy małym schronisku Pod źródłem Soczy. SocaTu zostawiliśmy auto i ruszyliśmy do góry. Po drodze minęliśmy polską miłą rodzinkę, która oznajmiła, że ze statywem to ja do samego źródła nie podejdę. Myślę sobie o co chodzi. I po 15 minutach marszu, bo tyle mniej więcej zajmuje dojście do mety zobaczyłem o co chodzi. Aby dojść do końca trzeba przejść można powiedzieć po wypustach skalnych trzymając się łańcucha. Cóż, statyw przyczepiłem do plecaka, jedynie aparat huśtał mi się na szyi. Przejście łańcuchem dość krótkie i może trochę kłopotliwe, ale raczej bezstresowe. Kiedy dotarłem na miejsce to zastanowiłem się po co ja tu wszedłem. Stąd nic nie widać. Lepszy widok jest nieco niżej. Tu jest ciasna szparka w skałach na góra 3 osoby i widok na wydobywający się potok ze skał. Trochę niżej potok jest już większy i tworzy mały wodospad. I to już lepiej wygląda. SocaCóż na górze popatrzyłem w lewo, prawo i po chwili zszedłem w dół zatrzymując się na skałach między którymi płynął potok ze źródła Soczy. Miejsce ładne, jednak chyba zrobiło na nas najmniejsze wrażenie ze wszystkich tego rodzaju jakie odwiedziliśmy. Po zejściu pod schronisko zatrzymaliśmy się na herbatkę i mały posiłek. Panie ze schroniska i tu były bardzo miłe. Przy degustacji przygotowanych rano kanapek zastanawialiśmy się, czy damy radę dotrzeć do zachwalanego przez innych turystów dużego wodospadu Boka. Znajduje się on za miejscowością Bovec. Odległość spora, ale postanowiliśmy spróbować. Przed nami jeszcze tylko jeden planowany punkt, więc teoretycznie powinniśmy zdążyć przez zmierzchem. Ostatnim planowanym punktem jest rzeka Mlinarica, wpadająca do Soczy. Od naszego schroniska nie było to daleko, więc po posiłku wsiedliśmy w naszego bolida i po około 7 minutach znaleźliśmy się już przy wejściu na szlak Mlinaricy. Tu trzeba uważać, aby nie przeoczyć miejsca. Jadąc z góry w kierunku Trenty wejście na szlak znajduje się po lewej stronie bezpośrednio z drogi. Oznaczone jest bardzo małą tabliczką na słupku przy barierce drogowej. Przy tej barierce znajduje się pas boczny, na którym chyba można zaparkować auto. MlinaricaMy tak zrobiliśmy, ponieważ najbliższy parking znajduje się po prawej stronie jadąc z gór jakieś 500 m przed tym zejściem. Na przeciw szlaku znajdują się chyba dwa domki mieszkalne, jeśli ktoś będzie szukał tego miejsca to trzeba wiedzieć, że jak się minie parking, potem te domki po prawej to znaczy, że już jesteśmy za daleko i trzeba nawracać. Jednak jak już znajdziemy miejsce i zaparkujemy to czeka nas taki mały teatr jaki przedstawia nam potok Mlinarica i rzeka Socza, do której wpada. Woda jest tu tak piękna, kryształowa, turkusowa sam nie wiem jakich słów mam użyć, żeby opisać jej urok. Nie ma tu wodospadu, ale nad rzeką spędziliśmy sporo czasu, bo tu jest naprawdę bardzo ładnie. Wchodząc na szlak musimy przejść przez mały, wiszący na linach mostek. Nie jest on wysoko zawieszony, ale uwaga, bardzo huśta. Po przejściu przez mostek udaliśmy się ścieżką w kierunku źródła Mlinaricy. Nie jest daleko, około 10…15 minut spacerkiem. MlinaricaW dole potok z mieniącą się turkusem wodą, która przeciska się między głazami. No w Polsce takich potoków niestety nie ma. Na górze znajduje się mały punkt widokowy na wydobywającą się ze skał wodę. Niestety strumień nie tworzy tu okazałego wodospadu, a samo miejsce również nie rzuca na kolana, ale jest ładniejsze niż zaliczone wcześniej źródełko Soczy. Z punktu widokowego można zejść niżej, bliżej wody, ale stamtąd nie widać znów tego co z góry. I tak wdrapałem się z powrotem na ścieżkę i po około 10 minutach ruszyliśmy z powrotem. Na dole przy rzece jak już wspomniałem zatrzymaliśmy się na dłużej, ponieważ przebywanie w takim miejscu, na środku potoku na skałkach to naprawdę przyjemność. Woda zimna, nogi odpadają, ale co tam… . Oczywiście Ela zażyczyła sobie tu foto sesję, a ja oczywiście nie odmówiłem hahaha. Miejsce pełne uroku było znów tylko dla nas. Ani jednego człowieka na ścieżce. Nie wiemy jak to wygląda w sezonie wakacyjnym, ale w czasie majówki nie tylko tu, ale i na innych szlakach było pusto. Ech, żal było stąd odjeżdżać, chcieliśmy jednak zdążyć pod wspomniany wodospad Boka. Weszliśmy więc znów na wiszący mostek, który muszę powiedzieć wprawiał Elę w lekki stres i wystartowaliśmy w kierunku miejscowości Bovec. Minęliśmy Trentę i… co za pech. Przed nami ogromna chmura, która przeciskała się między szczytami gór. Po 5 minutach jazdy stwierdziliśmy, że to nie ma sensu. Właśnie mniej więcej w okolicy naszego wodospadu chmura zaczepiła się o szczyty gór. Cóż zrobiliśmy w tył zwrot i to był  koniec wodospadowej przygody.

MlinaricaOboje z Elą jesteśmy pod ogromnym wrażeniem słoweńskich wodospadów i potoków. W Polsce takich nie ma. Przedstawione w relacji miejsca to zaledwie ułamek tego, co możemy zobaczyć w Słowenii, mówimy oczywiście o wodospadach. Jest ich tu masa. Jedne dostępne dla turystów, jedne niedostępne, schowane. Niektóre po prostu spadają ze skał przy drodze. Pod tym względem Słowenia jest naprawdę piękna. Kto kocha naturę, a jeszcze tu nie był to niech szybko planuje  wyjazd na co najmniej kilka dni. Satysfakcja gwarantowana.

 

 

 

Zgodnie z tradycją zapraszam na foto spacer po słoweńskich wodospadach. Proszę TĘDY


Prosimy o ocenę. W przypadku negatywnej oceny prosimy o skomentować powód.

Kliknij na gwiazdki

Średni wynik 0 / 5. 0

Bądź pierwszą osobą , która zagłosuje

Jeśli podobała Ci się relacja

Podążaj za nami

We are sorry that this post was not useful for you!

Let us improve this post!

Tell us how we can improve this post?

Podziel się z innymi

12 komentarzy do „SŁOWENIA – kraina wodospadów

  1. Witam. Napisać – SŁOWENIA – kraina wodospadów – to nic nie napisać. Ja bym dodał – Słoweńskie Alpy JULIJSKIE – to kraina Wodospadów, Soczy, Marmoraty (pstrąga marmurkowego), białych gór (na czele z Jalovcem), via ferrat, spokoju, ciszy, pogodnych i gościnnych ludzi, krętych dróg itp. No ale skoro fajnie opisaliście wodospady – to dodałbym jeszcze koniecznie kilka: Bokę – poniżej Bovca – za swój ogrom , Slapovi – w dolinie Zadniej Trenty – za kameralność i genialną miejscówkę do kąpieli, Predelnice i Fraternice – w okolicach Log on Manghart za genialne formy, Kozjaka – za mostem Napoleona – za tajemniczość…

    1. Dzięki za odwiedziny oraz uzupełnienie treści haha. Zdajemy sobie sprawę, że nie opisaliśmy wszystkiego, ponieważ nie wszędzie tam byliśmy. Nad Bokę jechaliśmy, ale było już późno i zanim tam dotarlibyśmy, byłoby już ciemno, więc zawróciliśmy. Pozostałe miejsca, które znamy z literatury znajdują się na naszej mapie do odwiedzenia, bo w Alpy Julijskie jeszcze wrócimy. To zbyt piękne miejsce, aby potraktować je jednorazowo.

    2. Bokę koniecznie polecam – zwłaszcza przyjemną wspinaczkę w okolice progu wodospadu, gdzie szum i widok wodospadu z poziomu jego góry jest niezapomniany. A obracając głowę o 180 stopni – jest fantastyczny widok na dolinę Soczy na wysokości Bovca. Zresztą akurat ten fragment doliny Soczy – ze względu na urok – był wykorzystywany w reklamie polskiego trunku o nazwie naszych rodzimych gór a także ostatnio w reklamie japońskiej marki samochodowej.
      Słoweńskie Alpy Julijskie rzeczywiście mają to coś ( Włoskie odgałęzienie już nie jest takie urokliwe)

      1. Widzę, że sporo się orientujesz w temacie Alp Julijskich. Chyba jesteś stałym bywalcem w tych górach. Znasz jakieś portale przedstawiające dokładniej miejsca w Alpach Julijskich?

    3. Z tym stałym bywalcem to co nieco przesadziłeś – no ale byłem tam kilka razy ( i będę tam chciał jeszcze wrócić nie raz).
      Julijce mają jeszcze tą zaletę, że nie są w żadnym stopniu zadeptane przez turystów – oby tak pozostało na dłużej.
      W naszym języku bardzo mało informacji o ALPACH Julijskich, ale
      http://www.slovenia-trips.com/eng/natural-sights tu są fajne wskazówki, pzdr.

      1. Fakt, góry te nie są zadeptane. Będąc na majówce na szlakach byliśmy sami. Bardzo rzadko kogoś mijaliśmy. Za link wielkie dzięki. Tego jeszcze nie znaliśmy. Do zobaczenia może kiedyś na szlaku 🙂

    4. Jeślibyście mieli jakieś pytania szczegółowe co do Julijców – szczególnie odnośnie doliny Soczy ( jakby nie było najpiękniejszej rzeki Europy) – to śmiało piszcie – co mogę – to podpowiem. Perełek przyrodniczych no jest tam bez liku.
      Do zobaczyska może kiedyś na szlaku albo jakieś via ferracie pod Prisojnikiem, Jalovcem czy Triglavem.

      1. Wielkie dzięki za odwiedziny i miłą wymianę informacji. Na ferraty niestety nie chodzimy, ale w innych miejscach nie wykluczone, że się gdzieś spotkamy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *