SZWAJCARIA – najpiękniejsze wodospady; wyprawa: sierpień 2020r
FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawy
SZWAJCARIA – najpiękniejsze wodospady; DLACZEGO TU…?
Chyba nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy w krainie wodospadów odpuścili ten temat. Nie wiemy jak w innych rejonach Szwajcarii, ale tutaj w Lauterbrunnen mamy chyba największe w Europie zagęszczenie wodospadów. Niestety nie jest możliwe zobaczyć ich wszystkich w ciągu 2 tygodni, tym bardziej, że człowiek pragnie zobaczyć jeszcze inne znajdujące się tutaj cuda natury. Nie mniej jednak udało nam się kilka z nich odwiedzić i sfotografować. Wydaje nam się, że to te najbardziej spektakularne.
SZWAJCARIA – najpiękniejsze wodospady; WRAŻENIA
Wydawać by się mogło, że wodospad to po prostu wodospad. Każdy wygląda tak samo, no bo jak ma wyglądać inaczej woda spadająca z góry na dół. Tu jednak jest inaczej. Każdy odwiedzony z wodospadów dostarczał nam innych i zawsze ogromnych emocji. Dlaczego? Otóż otoczenie w jakim się znajduje, jego wysokość, kształt, ścieżka, którą przemierzamy pokazująca nam jego piękno – to wszystko buduje za każdym razem inne wrażenia, ponieważ za każdym razem to wszystko się zmienia przy każdym z wodospadów.
SZWAJCARIA – najpiękniejsze wodospady; WĘDRÓWKA
Tak jak już wspomnieliśmy w rejonie Lauterbrunnen i ościennych miejscowościach znajduje się bardzo dużo wodospadów. Sporo z nich to dzikie, trudniej dostępne, ale widoczne chociażby z drogi podczas jazdy autem. Sami skoncentrowaliśmy się na tych dostępnych, do których poprowadzone są ścieżki. Ścieżki te nie tylko podprowadzają pod wodospad, ale „wyciągają” turystów do góry wzdłuż opadającej w dół kaskady. I to jest właśnie najlepsze, i to Wam za chwilkę pokażemy. Zaczniemy od wodospadu ENGSTLIGEN wchodzącego z zakres naszego zbioru Szwajcaria – najpiękniejsze wodospady, który odwiedziliśmy jako pierwszy i to zaraz pierwszego dnia naszego pobytu we Frutigen. Wodospad ENGSTLIGEN to jeden z najwyższych wodospadów w Szwajcarii; prawdopodobnie drugi co do całkowitej wysokości w tym kraju. Woda spada tutaj dwustopniowo. Niestety z samego dołu tego pierwszego tj. górnego stopnia nie widać. Ciężko jest też potwierdzić jego całkowitą wysokość, ponieważ począwszy od Wikipedii po serwisy internetowe opisujące region ta informacja jest za każdym razem inna.
Najczęściej w opisach pojawia się informacja, że całkowita wysokość wodospadu to 600m. Dla nas te 600m to raczej całkowita długość cieku wodnego od najwyższego punktu, przez część wypłaszczoną między progami do samego dołu. Wysokość jednak powinna określać tylko pionowe spady kaskady, a tu informacje są rozbieżne, dlatego pozostańmy przy tym, że ENGSTLIGEN to drugi co do wysokości wodospad w Szwajcarii. Dojście do stóp wodospadu jest baaardzo spokojne i łatwe. To spacerek. Problem zaczyna się wtedy, gdy zdecydujemy się podchodzić wyżej bezpośrednio ścieżką przy wodospadzie. Taka możliwość jest, ale to już odcinek dla bardziej wykwalifikowanych wspinaczy. Oczywiście z uwagi na chęć zobaczenia jeszcze innych miejsc w tym dniu nie wystartowaliśmy do góry. Mogliśmy to zrobić dość komfortowo i wyjechać na górę kolejką linową, a stamtąd podejść ścieżką do górnej, pierwszej kaskady. Pozostaliśmy jednak na samym dole, lekko tylko podchodząc bliżej tej ostrzejszej i wyższej, dolnej części kaskady.
Wodospad znajduje się w granicach administracyjnych miejscowości Adelboden, z której na dobrą sprawę do wodospadu można zrobić sobie dłuższy spacer. Sami jednak sugerujemy podjechać autem do parkingów pod dolną stację kolejki Engstligenalp i stąd podejść 15 minut specerkiem pod sam wodospad. Auto radzimy zatrzymać na pierwszym, żwirowym parkingu, ponieważ ten jest bezpłatny. Parkingi bezpośrednio pod stacją kolejki są już płatne. Przejście do kolejki z bezpłatnego parkingu to 5 minut. Wodospad ENGSTLIGEN robi ogromne wrażenie swoimi gabarytami. Kiedy podejdzie się wyżej bezpośrednio pod kaskadę spadającą do doliny, przez którą przechodzimy czuje się jej ogrom. Po zakończeniu tej bezpośredniej kontemplacji zauważamy, że jesteśmy trochę mokrzy. To oczywiście efekt unoszących się w powietrzu kropelek wody, które w zależności od tego jak wiatr powieje lądują na nas lub na turystach wspinających się po przeciwnej stronie wodospadu. Tak, są tu dwie ścieżki pozwalające zobaczyć wodospad w bezpośredniej bliskości. Ta lewa prowadzi do małego punktu widokowego, ale podejście tutaj jest dość uciążliwe, ponieważ jest stromo, a podłoże wilgotne i tym samym śliskie. Trzeba bardzo uważać. Na samym dole pod wodospadem znajduje się ławeczka, z której fantastycznie widać to dzieło natury. Kiedy tu przyszliśmy ławeczka była wolna, więc bezproblemowo zajęliśmy to komfortowe miejsce, w którym spokojnie zdegustowaliśmy nasze drugie śniadanie.
Kolejne wodospady znajdujące się w naszym zbiorze Szwajcaria – najpiękniejsze wodospady, do których dotarliśmy znajdują się pod jaskinią St. Beatus po drugiej stronie jeziora Thunersee. Tak w zasadzie przyjeżdża się tu obejrzeć jaskinię, oczywiście poświęcimy jej odrębną relację, z której wypływające ogromne strugi wody tworzą bardzo ładny, kaskadowy wodospad. Z tego też powodu nie możemy go pominąć w naszym zestawieniu. Niestety wszystkie dostępne nam przewodniki turystyczne opisują jaskinię, a o wodospadach nie piszą ani słowa. Ciężko podać więc całkowitą wysokość tych kaskach. Jednak wierzcie, że kiedy znaleźliśmy się pod nimi, wymiernie odczuliśmy ich piękno. Najlepsze jest to, że kiedy byliśmy jeszcze na parkingu przy ulicy to nic nie wskazywało na to, że wejdziemy na ścieżkę, która będzie kilka razy przecinać to kaskadowe monstrum.
Trakt, który prowadzi na szczyt, gdzie znajduje się wejście do jaskini wije się po dość stromym zboczu niczym wąż. Wędrując nim przechodzimy mostkami nad spływającymi potokami łączącymi poszczególne kaskady. No wspaniałe miejsce. Musimy Wam powiedzieć, że pod tą jaskinią byliśmy dwa razy. Za pierwszym razem przyjechaliśmy podczas rzęsistego deszczu mając nadzieję, że zwiedzimy jaskinię i nie zmokniemy. Niestety deszcz w tym dniu był tak obfity, że jaskinia została zalana i nie można było jej zwiedzać. Ponoć każdego roku są takie 4 dni, kiedy pada tak gęsty deszcz. No i oczywiście nie mogło być inaczej. Jeden z tych czterech dni musiał trafić na nas haha. Pamiętamy, jak wtedy wdrapywaliśmy się po tej ścieżce do góry i mokliśmy nie tylko od deszczu, ale również od chlapiącej, niesamowitej ilości wody spływającej wodospadami.
Woda była żółta i silnie wzburzona. Czuło się wtedy przygodę, zwłaszcza stojąc na mostku i patrząc, jak woda już praktycznie przepływa przez niego, a nie pod nim. Było strasznie, ale emocjonująco. Kiedy przyjechaliśmy drugi raz to wodospady pokazały nam się zupełnie z innej, spokojnej i bajkowej strony. Nie dość, że wysokie i urozmaicone swoim ułożeniem to jeszcze w pięknym miejscu, z którego w górnej części rozciąga się bardzo ładny widok na Jezioro Thunersee. Soczysta zieleń i bardzo ładna zabudowa wejścia do jaskini budują w tym miejscu naprawdę fantastyczny klimat.
Na górze przy wspomnianym wejściu do jaskini znajduje się oczywiście restauracja oraz bufet samoobsługowy z tarasem, z którego podziwiamy wspaniały widok na spadający w dół pod naszymi stopami wodospad, dalej jezioro i na horyzoncie góry. Piękna sprawa. Jak dojechać w to miejsce? Wystarczy wklepać w nawigację Jaskinia St. Beatus i bez problemu każdy dojedzie. Ogólnie mówiąc, będąc w Interlaken należy się kierować do Thun, ale nie drogą ekspresową tylko zwykła drogą wzdłuż północnego brzegu jeziora Thunersee. Zaraz przy drodze, za kilkoma tunelami znajduje się parking, oczywiście płatny, z którego startujemy do jaskiń i wodospadu.
Kolejne wodospady umieszczone z zbiorze Szwajcaria – najpiękniejsze wodospady, do których Was zabieramy zlokalizowane są na terenie Doliny Lauterbrunnen. W otwierającej dolinę miejscowości, właśnie Lauterbrunnen znajduje się wspaniały STAUBBACH. To prawie 300 (dokładnie 299m) metrowe monstrum jest drugim co do wysokości jedno i wolno spadowym wodospadem w Szwajcarii. To najwyższy spośród 72 wodospadów w całej dolinie Lauterbrunnen. Nasze cudo natury znajduje się niemal w centralnej części Lauterbrunnen i jest widoczne praktycznie z każdego punktu doliny i wyżej położonych zabudowań, chociażby z Wengen.
Do stóp wodospadu można oczywiście podejść. Ale to nie wszystko. W skałach, po których spada wodospad wydrążono tunel i dalej chodnik, który wprowadza schodami turystów na wyższy poziom wodospadu. Z wykutego w skałach chodnika już na konkretnej wysokości roztacza się słodki widok na dolinę. Idąc nim dalej podchodzimy praktycznie pod sam strumień wody naszego wodospadu. Wspaniała sprawa. Wdrapując się tunelem i dalej chodnikiem trzeba uważać na śliską powierzchnię, oczywiście od zawiewającej tu z wiatrem wody wodospadu.
Radzimy tu również schować do plecaka aparaty, bo kiedy wiatr zawieje to naprawdę człowiek staje się mokry. Dobrze jest mieć w tym miejscu jakąś pelerynę. Podejście do wodospadu nie jest długie, ale warto założyć tu również dobre obuwie, które nie ślizga się na kamieniach. Bezpośrednio pod wodospadem znajduje się mały taras, albo nazwijmy to skwer widokowy, z którego widać cały wodospad z dołu. Pod STAUBBACH dochodzimy ze stacji kolejowej, przechodząc przez centrum miasteczka. Jeśli przyjeżdżamy autem to bezpośrednio pod wodospadem znajduje się płatny parking, na którym zostawiamy auto. Wejście na ścieżkę pod wodospadem jest nieodpłatne.
Nie ma tu żadnej gastronomi, a to dlatego, że 200…300 metrów od wodospadu znajdują się już sklepy z pamiątkami i oczywiście kawiarnie oraz restauracje. Informacja dla fotografów. Miejscówka bezpośrednio pod wodospadem nie jest najlepsza do tego, aby sfotografować go w całości. STAUBBACH najlepiej fotografuje się z punktów widokowych w Wengen opisanych już w naszej relacji o najpiękniejszych miejscach w Szwajcarii, dokładnie TUTAJ. Na koniec stwierdzamy, że Staubbach baz skrupułów zaliczamy do pierwszej trójki naszego zestawienia Szwajcaria – najpiękniejsze wodospady.
Drugi wodospad, a w zasadzie wodospady w dolinie zrobiły na nas przeogromne wrażenie. Trümmelbach, bo o nich właśnie mówimy to spektakularne kaskady przeciskające się przez skalne szczeliny i jaskinie w dolinie Lauterbrunnen. Uchodzą one za największe, podziemne wodospady lodowcowe w Europie. Trümmelbach sprowadza do doliny wodę z topniejących lodowców pasma Jungfrau. Rocznie wypłukują one ogromne ilości materiału skalnego i prowadzają do przesunięć całej góry. Wodospady odprowadzają prawie 20.000 litrów wody na sekundę, więc możemy sobie już wyobrazić jak to słychać w skalnych korytarzach. Zresztą właśnie od tego szumu, hm, to już nie szum, tylko ogromne dudnienie wody wodospady posiadają swoją nazwę Trümmelbach, która pochodzi od „Trommelbach”, co z kolei oznacza strumień, który brzmi jak bęben. Skąd tyle wody? Ktoś zapyta.
Wszystko bierze się z topniejących śniegów zalegających na obszarze 24 km² pod wspaniałymi szczytami Jungfrau, Mönch i Eiger. Spływająca woda między skałami bajkowo rzeźbi ściany budując w ten sposób wspaniałe korytarze, między którymi poprowadzone są chodniki i platformy dla turystów. Tego nie da się opisać, tu trzeba po prostu przyjechać. No dobrze, ale jak tu dojechać. Najlepiej samochodem. Trümmelbach znajduje się już za miasteczkiem Lauterbrunnen już na terenie Stechelber, z którego jak pamiętacie ruszaliśmy na Schilthorn. To właśnie tu, tylko nieco wcześniej przed kolejką na szczyt znajdują się nasze wodospady. Przed wejściem do Trümmelbach mamy spory parking dla zwiedzających – i tu niespodzianka, parking jest bezpłatny. Trümmelbach otwiera się w okresie kwiecień – listopad od 9:00 do 17:00. W wakacje tj. lipiec – sierpień w godzinach 8:30 do 18:00.
Przed wejściem do wodospadów znajduje się restauracja z tarasem i sklep z pamiątkami. Jak to zwykle bywa w nowych miejscach, dokładnie tu kupiliśmy nasz kolejny dzwonek potwierdzający naszą obecność w tym miejscu. Przed wizytą w Trümmelbach nie zapoznaliśmy się z organizacją zwiedzania wodospadów. Wiedzieliśmy tylko ile musimy zapłacić za wejście – dokładnie 11 CHF/osobę dorosłą. Dlatego kiedy przeszliśmy wejście kasowe i dalej weszliśmy do skalnego korytarza zaskoczyło nas, że będziemy musieli wyjeżdżać jakąś windą do góry. Tak jest, zaraz po wejściu wchodzimy na ścieżkę, która doprowadza nas do windy, a ta z kolei wywozi nas o ponad 100m do góry.
Spytacie dlaczego tak? Otóż na ścieżce, którą zwiedzamy wodospady znajduje się 10 głównych stopni naszej kaskady. Różnica wysokości pomiędzy najniższym, a najwyższym poziomem wynosi 140m. Winda wywozi nas do poziomu siódmego, skąd podchodzimy pod lekkim nachyleniem do samej góry, czyli do poziomu 10. To właśnie tu znajdują się te najbardziej naszym zdaniem spektakularne platformy widokowe oraz wspaniale wyrzeźbione skały. Całkowita długość ścieżki w skalnym świecie wodospadów Trümmelbach wynosi 600m, na której znajduje się pięć skalnych tuneli, 30 metrów pomostów oraz 400m spektakularnych galerii widokowych. To wszystko powoduje, że zwiedzanie tego miejsca dostarcza naprawdę fantastycznych wrażeń.
Musimy stwierdzić, że kiedy doszliśmy do końca ścieżki poczuliśmy ogromny żal, że to już koniec. Człowiek w takim miejscu, chciałby iść i iść, a tu w końcu napotyka na skalną ścianę lub zamknięte drzwi. No cóż, mówi się trudno. Wiemy jednak to, że poniżej poziomu siódmego jest jeszcze niezbadany teren, który przejechaliśmy widną w skalnym szybie. Dlatego nie zastanawiając się zbyt długo zrobiliśmy w tył zwrot i oczywiście zahaczając ponownie o tej najpiękniejsze miejsca – punkty widokowe zaszliśmy do poziomu 7, gdzie wysiedliśmy z windy. Stąd trasa wiedzie już na przemian terenem otwartym i zamkniętym w skałach.
Idąc cały czas schodami w dół oglądaliśmy przetaczające się strugi wody czy to w formie małych wodospadów, czy to w postacie potoku skalnego. Podczas tej wędrówki cały czas towarzyszył nasz ogromny szum, a nawet można powiedzieć ryk wody. Wodospady zwiedzaliśmy około 40…50 minut. Po zejściu na sam dół, byliśmy pod ogromnym wrażeniem tego co zobaczyliśmy. W zasadzie moglibyśmy tam zostać jeszcze dłużej, ale ciekowość zobaczenia kolejnego miejsca, kolejnego punktu widokowego popychała nas do tego, aby iść dalej. Kiedy wyszliśmy już z wodospadów to nie ukrywamy, że tak trochę chcieliśmy jeszcze wrócić w te najładniejsze miejsca. Niestety to już nie było możliwe. Pozostało nam już tylko wyjść, usiąść w restauracji i przy całkiem dobrej kawie przejrzeć zdjęcia z Trümmelbach. Miejsce to zaliczamy do pierwszej trójki naszego zestawienia Szwajcaria – najpiękniejsze wodospady.
No dobrze, gdzie teraz…? Proponujemy wodospady Reichenbach. Te ukryte w nieco wyższych partiach gór kaskady należą znów do tych najwyższych w Alpach. W sumie mierzą sobie 200m wysokości i pokonują 5 progów skalnych. To dane Wikipedii. Jednak na oficjalnej stronie przedstawiającej wodospady mamy informacje, że wodospady liczą sobie 120m wysokości i posiadają 7 kaskad. Hm, nie liczyliśmy, wiemy jednak, że trochę ich jest, bo podejście jest spore, a po drodze, u góry mija się parę niewielkich progów, które zapewne wchodzą w zakres wszystkich kaskad. Najwyższa z kaskad liczy sobie 90 metrów wysokości i znajduje się na samym dole, stanowiąc, jeśli można tak powiedzieć podstawę wodospadu. Reichenbach znajduje się w miejscowości Meiringen w Kantonie Berneńskim. Aby dostać się do podstawy wodospadu należy skorzystać z kolejki linowo-torowej, która w parę minut wywiezie nas do górnej stacji, przy której znajduje się dolna, najwyższa kaskada. Cały wodospad tworzy się na potoku Reichenbach, a ten z kolei buduje się w pięknym wąwozie Rosenlaui. Jego źródłem jest topniejący, niewielki lodowiec o tej samej nazwie co wąwóz, czyli Rosenlaui, któremu oczywiście poświęcimy odrębną relację.
Dojazd do dolnej stacji kolejki Reichenbachfallbahn jest bardzo prosty. Oczywiście przemieszczamy się samochodem drogą nr 6 z Brienz w kierunku Innertkirchen. W miejscowości Meiringen mamy tylko jedno główne rondo, na którym przejeżdżamy prosto naszą główną drogą. Zaraz za rondem skręcamy w pierwszą przecznicę w prawo. Tu jedziemy do końca i szukamy miejsca parkingowego. Znajduje się tu prywatna klinika, więc jest spory, ogólno dostępny i przede wszystkim bezpłatny parking. Kiedy już zaparkujemy udajemy się pod kolejkę, którą widać z każdego punktu parkingu. Warto wspomnieć, że kolejka, która wywozi turystów na górę powstała w 1899 roku. Otwarte, praktycznie zabytkowe, drewniane wagoniki, tj. bez okien zabierają jednorazowo 24 osoby. Jadąc taką kolejką możemy przenieść się w czasie do lat 1900 setnych. A nawet trochę wcześniej kiedy to Artur Conan Doyle znalazł tu inspirację i zarazem miejsce śmierci dla swojego bohatera Sherlocka Holmes w walce z profesorem Moriarty. Dokładnie tutaj, tzn. przy wodospadzie słynny detektyw wyzwał do walki swojego największego wroga, profesora Moriartego – gwałtowna bójka zakończyła się upadkiem obu panów w głębiny tego właśnie wodospadu. Cała sytuacja miała miejsce 4 maja 1891 roku. Aby upamiętnić tą datę każdego roku dokładnie 4 maja odbywa się tu zjazd fanów Sherlocka Holmesa. Jak zapewne większość z nas wie, w 1903 Doyle, zmęczony ogromną liczbą listów od zasmuconych czytelników, napisał opowiadanie pt. „Pusty Dom” w którym okazało się, że Holmes jednak przeżył walkę nad wodospadem. Taka to historia łączy się z tymi wodospadami i właśnie przez nią Reichenbach stał się tak popularny i często odwiedzany.
Ok, schodzimy na ziemię! Bilety na kolejkę kupujemy za odliczoną gotówkę u motorniczego lub w kasie wąwozu Aare, gdzie można kupić bilet łączony na zwiedzanie wąwozu i wodospadów. To rozwiązanie polecamy, bo rzeczywiście jest taniej, a znajdujący się z drugiej strony drogi wąwóz Aare bezwzględnie należy zobaczyć. Cena biletu na indywidualny wyjazd tylko do wodospadów, oczywiście transport w obie strony wynosi 12 CHF, zaś bilet łączony z wąwozem 18CHF dla osoby dorosłej. Kiedy już znajdziemy się na górnej stacji zaraz po wyjściu z małego budynku ukaże się przed nami wspaniały Reichenbach. Tu sporo ludzi robi sobie zdjęcia. Niektórzy podchodzą jeszcze trochę wyżej do znajdującej się na wyższym poziomie jednej z trzech platformy widokowej skąd widać oba spady wodospadu. Ścieżka ciągnie się jeszcze wyżej i dalej. Niektórzy rezygnują już na pierwszej platformie.
My jednak zdecydowaliśmy się pójść dalej, pomimo, że planowaliśmy na ten wodospad nie zbyt dużo czasu. No, ale jeśli tu już jesteśmy to trzeba go zobaczyć w całości. I tak rozpoczęliśmy małe wdrapywanko. Tak, tak trzeba się tu trochę pomęczyć. To w końcu 200m wysokości w pionie, więc i podejście nie jest lajtowe, choć bardzo komfortowe. Szlak ciągnie się najpierw po prawej stronie wodospadu, następnie przechodzi nad jego szczytem, gdzie dochodzi się do drogi i dalej schodzi do miejsca, z którego spadli walczący ze sobą Holmes i Moriarty. Tu znajduje się ostatnia platforma wraz z figurą naszego bohatera. Powrót na dół tj, do górnej stacji kolejki następuje tą samą drogą. Można jednak wybrać zejście na sam dół pieszo, wykupując wcześniej przejazd tylko w jedną stronę.
Od platformy z figurą Holmesa wiedzie ścieżka na sam dół, tj. do dolnej stacji kolejki. Taki dłuższy spacer zajmie nam około 1,5 godziny. Przejście do platformy i z powrotem do górnej stacji kolejki to około godziny. Na zwiedzanie wodospadu warto przeznaczyć dobre 3/4 dnia. Dlaczego aż tak dużo czasu? Ano dlatego, że razem z nim należy zwiedzić wąwóz Aare – bezwzględnie. Reichenbach wg naszej subiektywnej opinii plasują się na 4 pozycji w zestawieniu Szwajcaria – najpiękniejsze wodospady
Kolejnym, szóstym i zarazem ostatnim wodospadem, który chcemy Wam pokazać jest wspaniały, 14-sto kaskadowy GIESSBACH. Znajduje się w pobliżu, a w zasadzie w granicach administracyjnych miasteczka Brienz. Jednak, aby do niego dotrzeć nie można się kierować do centrum Brienz. Wodospad zlokalizowany jest po drugiej stronie jeziora, dokładnie na przeciw centralnej części miasteczka. Dostać się do niego można na dwa sposoby. Pierwszy to rejs statkiem kursującym po jeziorze i przewożącym ludzi z rozrzuconych na brzegach przystani w miasteczkach lub innych charakterystycznych miejscach. W tym przypadku statek cumuje na przystanku Giessbachsee. Dokładnie tutaj GIESSBACH wpada do turkusowego jeziora Brienzersee i kończy swą 14-sto stopniową wędrówkę. Drugi sposób dojazdu to oczywiście samochodem. Prowadzi tu wąska droga, będąca odnogą głównej drogi nr 8 biegnącej z Interlaken.
Na estakadzie, gdzie znajduje się rozjazd do Brienz i Meiringen należy skręcić w wąską drogę Bachlischwendi, która doprowadzi każdego do parkingu, przy którym znajduje się wejście do Parku i zarazem do szlaku przy wodospadzie. Docierając do GIESSBACH samochodem znajdziemy się już na powiedzmy 1/3 wysokości całego wodospadu. To zresztą chyba najładniejsza jego część pod względem widoków i to nie tylko na sam wodospad, ale również na stary Grand Hotel znajdujący się nieco poniżej parkingu, na którym zostawiamy auto. Wodospad GIESSBACH tworzy się na potoku o tej samej nazwie spływającym z wysokogórskich dolin terenu Faulhorn w dół do jeziora Brienz.
Wodospad znajduje się w granicach Parku Krajobrazowego i z tego właśnie powodu musimy zapłacić za wejście na jego teren. Cena wejścia to 5 CHF/osobę. Na terenie tego Parku znajduje się, wspomniany już stary i ciągle funkcjonujący hotel. Imponujący budynek hotelu wspaniale wkomponowuje się w krajobraz gór i pięknego, turkusowego jeziora. Ten zabytkowy Grand Hotel Giessbach został zbudowany w latach 1873/74 przez francuskiego architekta Horace’a Edouarda Davineta dla rodziny Hauser z Zurychu, jednej z wielkich dynastii hotelarstwa. Przestronna elegancja tego odważnie rozbudowanego obiektu hotelowego, jak również jego wyjątkowe otoczenie, szybko zyskały światową sławę, a jego urokami i klimatem cieszą się turyści aż do dziś. Na uwagę zasługuje fakt, że do hotelu można dotrzeć nie tylko samochodem tą samą drogą, co dojeżdżamy do wodospadów, ale również wspomnianym już wcześniej statkiem. Oczywiście w tej sytuacji nasuwa się pytanie, ale jak od przystani przejść z walizkami dobre kilkaset metrów pod górę, to naprawdę spory kawałek do recepcji hotelowej? Otóż, od przystani kursuje tu kolejka linowo-torowa, którą każdy kto przybył tu statkiem lub zszedł z góry jak my może sobie wyjechać pod sam hotel. Budynek Grand Hotelu widoczny jest w progów wodospadu, na których zawieszone są mostki. Restauracja hotelowa, a w zasadzie mały bufet hotelowy serwuje pyszną kawkę, którą sami degustowaliśmy na tarasie z widokiem na wodospad.
To jednak było już na koniec, kiedy przeszliśmy wszystkie 14 kaskad od parkingu do samej góry, później na sam dół do jeziora i z powrotem. Musimy stwierdzić, że takie momenty po prostu kochamy, kiedy zdobędziemy cel, a na koniec siadamy przy kawie, czy piwku i spoglądamy z tarasu na to, co zdobyliśmy. No dobrze. Co do samej ścieżki to nie ma co ukrywać, że trzeba się nią trochę powspinać. Tzn. nie jest ona bardzo męcząca, ale jednak wiedzmy, że to spory wodospad posiadający całkowitą wysokość prawie 400m lub 300m, zależy, w których źródłach przeczytamy. Dlatego można się tu trochę spocić. Idąc od parkingu, najpierw pokonujemy prostą drogę prowadzącą do hotelu, z której po kwadransie schodzimy na ścieżkę przy wodospadzie. Na dzień dobry wita nas mostek przez rzekę, na którym wszyscy robią sobie selfie.
Stąd zaczynamy podejście. Najpierw idziemy blisko opadającej z góry wody mijając poszczególne progi. W górnej części szlaku na chwilę oddalamy się od kaskad, ponieważ ścieżka robi większą serpentynę, aby złagodzić podejście. W między czasie jednak dochodzimy do fantastycznego miejsca. Jest to kolejny wąski mostek, zawieszony w środku kaskady tak, że każdy może przejść pod, no dobrze za strumieniem spadającej wody. Już mieliśmy w życiu okazję odwiedzać wodospady z taką ścieżką schowaną za strumieniem wodospadu. Tu jednak zawieszeni jesteśmy na mostku przymocowanym nad przepaścią i jednocześnie bezpośrednio pod progiem, z którego wyrzucana jest woda ostro w dół ponad naszymi głowami.
Bardzo fajne uczucie. Z mostku wspinamy się jeszcze wyżej spoglądając na kaskady wodospadu. W końcu dochodzimy do kolejnego mostku. Tutaj kładka zawieszona jest między dwoma brzegami wodospadu. Z kładki widoczny jest przeciskający się przez skały strumień wody. To już najwyższa część tego kaskadowego spektaklu. Stąd rozpoczęliśmy odwrót, czyli zejście w dół. Dość sprawnie nam to poszło. Jednak to nie koniec spaceru. Po zejściu do hotelu, gdzie skonsumowaliśmy nasz lunch packet zeszliśmy jeszcze na sam dół, czyli do przystani i dolnej stacji kolejki nad samym jeziorem.
Na tym odcinku nie ma już tak spektakularnych kaskad. Tutaj górska rzeka uspokaja się, ale nie tak całkowicie. Są miejsca, gdzie jest pięknie i spokojnie i są miejsca, gdzie jest bardziej dynamicznie. Te ostrzejsze kaskady znajdują się już na samym dole, przy jeziorze, gdzie znów mamy mostek bezpośrednio przed sporą kaskadą. Na samym dole nie ma żadnej gastronomi, ani ciekawego punktu widokowego. Znajduje się tu tylko przystań i wspomniana dolna stacja kolejki torowo – linowej transportującej turystów pod Grand Hotel. Miejsce wejścia wodospadu do jeziora nie jest czymś spektakularnym i pewnie dlatego nie ma tu żadnej platformy widokowej. Nie zbawiliśmy tu długo. Po paru minutach ruszyliśmy z powrotem do góry pod hotel. Tam już na spokojnie zasiedliśmy na tarasie przy kawce, gdzie spędziliśmy dobre trzy kwadranse spoglądając na cały, wspaniały Giessbach.
Przejście całą ścieżką do szczytu wodospadu, dalej na sam dół i z powrotem do parkingu zajmuje około 1,5 do 2 godzin razem z krótkim lunchem. Do tego czas na kawkę przy hotelu koniecznie trzeba doliczyć. Ścieżka jest dobrze przygotowana, jednak nie zalecamy wędrować w lekkim obuwiu lecz w butach z twardszą podeszwą i najlepiej antypoślizgową. Na mostkach może być ślisko od spadającej wody. Czy każdy da rade wspiąć się na szczyt wodospadu? Z pewnością tak, zachowując swoje tempo. Jest jeszcze jedno o czym nie wspomnieliśmy. Siedząc na tarasie hotelowym zauważyliśmy na samym szczycie wodospadu, uruchamiając zoom w aparacie, że miedzy szczytowymi skałami, między którymi przeciska się Giessbach jest jeszcze jeden ostatni, chyba taki linowy, wiszący mostek. Niestety stojąc przy ostatnim metalowym mostku, byliśmy przekonani, że to już koniec szlaku i nie wychodziliśmy jeszcze wyżej. A trzeba było. Jeśli ktoś z Was tam będzie to koniecznie niech się wdrapie na sam, ten najwyższy punkt wodospadu. Jak dla nas wodospad Giessbach to niesamowite dzieło natury. Ciężko jednak powiedzieć, że to ten najładniejszy, bo przecież Staubbach w Lauterbrunnen spadający pionowo ze skalnej ściany robi również niesamowite wrażenie. Skalne wodospady Trümmelbach z kolei zapierają dech w piersiach. Dlatego Giessbach plasujemy w pierwszej trójce naszego zestawienia Szwajcaria – najpiękniejsze wodospady razem z Staubbach i Trümmelbach. Każdy jednak będzie miał inne odczucia, więc kto ciekawy to musi sam jechać, obejrzeć, porównać i stwierdzić subiektywnie, który jest najładniejszy.
Szwajcaria – najpiękniejsze wodospady, zapraszamy do obszernej foto galerii
FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawy