ISLANDIA – wędrówka na wulkan; wyprawa: sierpień 2024
ISLANDIA – wędrówka na wulkan. CO TO ZA MIEJSCA?
Krainy Ognia, Lodu i Wodospadów – ISLANDIA, która prawdopodobnie nie istniałaby, gdyby nie ten ogień, za którym kryją się wulkany tworzące całą wyspę. Wędrowaliśmy już szlakiem wodospadów, wyszliśmy na lodowiec Vatnajokull, czas na wulkany. A cóż to takiego ten wulkan? Potocznie mianem wulkanu określamy tę jego część, którą wyraźnie widać na powierzchni ziemi. Jednak w sensie naukowym to tylko część wulkanu, zwana górą wulkaniczną. Na cały wulkan składa się bowiem także jego struktura wewnętrzna i podziemna, często większa od samej góry na powierzchni. Sercem wulkanu jest tzw. ognisko (komora wulkaniczna), które znajduje się na głębokości od kilku do nawet kilkudziesięciu kilometrów poniżej krateru. W komorze wulkanicznej znajdują się stopione skały w stanie ciekłym tworząc tzw. magmę. Ognisko połączone jest z górną częścią wulkanu zwaną kraterem kanałem, którym wytworzona w komorze magma wyrzucana jest na zewnątrz góry. Magma po wyjściu na powierzchnię zmienia nieco swoje właściwości i nazywamy ją wtedy lawą.
Krater może być otoczony przez kalderę, która jest od niego większa i powstaje na skutek zapadania się skał nad częściowo opróżnioną komorą wulkaniczną. Tak to wygląda tłumacząc w krótki i prosty sposób. Obecnie aktywność wulkaniczna na Islandii obejmuje około 200 wulkanów skupionych w 32 grupach wulkanicznych, z czego 30 dało o sobie znać w ostatnich 1.100 latach. Nie sposób opisać wszystkie, zresztą nie tego tyczy nasza relacja, w której powędrujemy szlakiem widokowym po zboczach Fagradalsfjall nad doliną Geldingadalir gdzie w 2021 dokładnie 19 marca wystrzelił znajdujący się tam wulkan. Erupcja trwała 274 i była to chyba najdłuższa ze wszystkich na Islandii. Zahaczymy również o przedmieścia Grindavik, gdzie na dzień przed naszym wylotem do domu nastąpiła erupcja wulkanu szczelinowego znajdującego się również w masywie Fagradalsfjall.
ISLANDIA – wędrówka na wulkan. WRAŻENIA.
Może nie udało nam się zobaczyć erupcji wulkanu z bliska tak, jak turyści w 2021 roku, kiedy wybuchł Geldingadalir. Widzieliśmy zdjęcia ludzi, którzy fotografowali się mając tuż za sobą lawę. Jednak trekking po masywie Fagradalsfjall, skąd wspaniale widać języki zastygłej lawy, do której będąc na dole spokojnie można podejść i dotknąć pozostaje na długo w pamięci. Poza tym erupcja szczelinowa, którą pożegnała się z nami Islandia była swoistą wisienką na torcie. Szkoda tylko, że nie można było do niej bliżej podjechać. Ale z nie tak daleka było widać się jak się magma gotuje.
ISLANDIA – wędrówka na wulkan. WĘDRÓWKA
No dobrze, ruszajmy! Planując wyjazd na Islandię, wiedzieliśmy, że drogi koło Grindaviku są pozamykane z uwagi na zniszczenia wywołane erupcją wulkanu i lawą. Będąc już na wyspie podpytaliśmy, czy da się jakoś podjechać do szlaków i w okolicę Grindaviku. Dowiedzieliśmy się, że przed Grindavikiem droga 43 prowadząca od północnej części półwyspu Reykjanes jest częściowo zamknięta, ale da się podjechać do miejsca, w którym droga ta krzyżuje się z drogą szutrową do Blue Lagun. Tutaj widać jak na drogę wylała się lawa, która po zastygnięciu zbudowała czarną skalną warstwę na asfalcie. Ale o tym później. Nas interesował trekking w kierunku Geldingadalir. Prowadzą tutaj trzy szlaki oznaczone literami A, B, C. Wszystkie biorą początek przy drodze nr 427 wiodącej po południowej części półwyspu Reykjanes.
Przy każdym ze szlaków znajdują się parkingi, do których można podjechać jeśli droga jest otwarta. Tak, tak, ta droga również jest zamykana na wysokości skrzyżowania z drogą nr 42. Kiedy przyjechaliśmy sprawdzić to miejsce droga była otwarta. Uff, myślimy sobie, udało się. Jedziemy dalej i widzimy, że możemy dojechać jedynie do pierwszego parkingu, na który wjeżdżamy szutrem skręcają w prawo. To spory, płatny parking oznaczony jako Volcano Skali P2, z którego dochodzi się do szlaku C biorącego początek z parkingu płatnego zlokalizowanego trochę dalej będącego chyba drugą częścią P2. Szlak C prowadzi pięknie granią przez szczyt Langihryggur aż pod sam Stori Hrutur. Na ten szczyt też jest ścieżka, ale już nie oznaczona szlakiem turystycznym. Szlaki A, B biorą początek z parkingu Volcano Skali P1 zlokalizowanego dalej w kierunku Grindaviku.
Tam już nie można było dojechać, droga była zamknięta. Dla nas jednak świetnym rozwiązaniem było zaparkowanie na P2, skąd można było zejść do czoła zastygłej lawy, a potem wspiąć się na szczyt grani, z której bajecznie było widać nasz wulkan z rozlewiskiem czarnej lawy. Z tego parkingu można również przejść ścieżką na szlaki A, B, żeby zobaczyć dolinę Geldingadalir z drugiej strony. Z tych szlaków bliżej można podejść do krateru wulkanu. Z punktów widokowych na tych szlakach ludzie robili sobie zdjęcia z lawą w tle, bezpośrednio za nimi. Szlak A przebiega południowo-wschodnią granicą doliny Geldingadalir, a szlak B biegnie na zachód od niej, po zboczach Fagradalsfjall.
Każdy ze szlaków ma długość ok. 4 km. Oba przebiegają w dość trudnym terenie, przez co czas ich przejścia to ok. 2h w jedną stronę. Wybór drogi zależy od kierunku wiatru – należy iść możliwie jak najbardziej po stornie nawietrznej, aby uniknąć ewentualnych szkodliwych gazów wulkanicznych. Z naszego szlaku C jest dalej i nie dochodzi się do samego wulkanu, ale za to ładnie widać rozlaną lawę. Jeśli jest czas to można jednym trekkingiem obejść wszystkie trzy lub dwa szlaki, czyli zobaczyć dolinę z obu stron. W takiej sytuacji mamy już wycieczkę całodniową.
Wędrując szlakiem C musieliśmy się uzbroić w czapki i kaptury, bo strasznie wiało. Wędrując granią doświadczamy naprawdę wspaniałych krajobrazów. Na szczycie Langihryggur mijamy stację meteorologiczną. Idziemy jeszcze dalej, po czym zatrzymujemy się i zastanawiamy, czy dalszy trekking ma sens. Szlak w tym momencie schodzi mocno w dół, gdzie kończy się jego oficjalna turystyczna część i dalej mamy ścieżkę ostro do góry na wspomniany Stori Hrutur, z którego zapewne najładniej widać krater wulkanu oraz drugi wulkan Litli-Hrútur, który miał erupcję w 2023 roku.
Ta część trekkingu zajęłaby nam przynajmniej 1,5 godziny, a przecież jeszcze chcieliśmy podjechać pod Grindavik i po drodze zobaczyć obszary geotermalne, na co też trzeba było trochę czasu poświęcić. Nie ma co ukrywać, że mieliśmy dylemat. Wygrała decyzja powrotu do auta, ponieważ obawialiśmy się, że nie dotarlibyśmy pod Grindavik o rozsądnej godzinie. I to był dobry wybór, bowiem jadąc drogą 42 zatrzymywaliśmy się kilka razy w punktach widokowych oraz w Seltún Geothermal Area. Pod Grindavik dojechaliśmy ok 17:30.
Wyjście na szlak C oraz pozostałe A i B nie wymaga specjalnych umiejętności, czy też większej kondycji, ale nie jest też tak, że są one lekkie. Szlaki są bezpieczne, szerokie, trzeba tylko ubrać się w cieplejsze ciuchy chroniące przed wiatrem no i oczywiście przed deszczem, bo to w końcu Islandia. Obuwie nie koniecznie wysokogórskie, ale z pewnością z twardą podeszwą. Na Islandii należy pamiętać, żeby zawsze wychodzić na szlaki z naładowaną komórką, a to w szczególności dlatego, aby mieć kontakt z służbami monitorującymi wulkan na wypadek ewentualnej erupcji.
Wędrówka w tym pięknym wulkanicznych krajobrazie była naszą drugą w tym dniu atrakcją turystyczną. Wcześniej byliśmy w jednej z jaskiń lawowych, o czym napiszemy. Trzecia atrakcja w tym dniu to przejazd pod Grindavik z przystankami w okolicznych punktach widokowych. Tyle na jeden dzień z przejazdami to sporo, dlatego nie mogliśmy sobie p0ozwolić na dłuższy trekking do samego wulkanu.
Aby dojechać do rozlewiska zastygłej lawy pod Grindavikiem musieliśmy zrobić spore koło, ponieważ droga 427 z parkingu P2 do miasteczka była zamknięta. To zabrało nam sporo czasu, ale doprowadziło do opisanych już źródeł geotermalnych TUTAJ i kilka fajnych punktów widokowych. Trasa, którą i pewnie teraz można dojechać do Grindavik prowadzi drogami 427 w kierunku przeciwnym do miasteczka, z której skręcamy w lewo na drogę 42. Tą drogą przecinamy cały półwysep Reykjanes i docieramy do głównej drogi 41, gdzie skręcamy w lewo w kierunku Keflaviku.
Dalej dojeżdżamy do drogi 43 prowadzącej do Grindaviku i Blue Lagun. Tą drogą dojeżdżamy do samego końca, gdzie lawa pokryła drogę. Służby budowlane wydrylowały tutaj w lawie nieduży bezpłatny parking dla „oglądaczy”, na którym można bezpiecznie się zatrzymać i wejść na zastygłą lawę. Miejsce niewyobrażalne dla ludzi, którzy nigdy nie widzieli tak działającej natury. Kiedy tu podjechaliśmy zobaczyliśmy jak lawa pokryła drogę asfaltową budując na niej skałę o wysokości ponad 1,5 m, a im dalej się idzie to jej grubość wymiernie rośnie. Dla nas to niesamowita atrakcja, choć nie ma tu takich widoków jak na wcześniej odbytym trekkingu. Z tego miejsca mamy rzut beretem do Blue Lagun, więc można połączyć dwie przyjemności, jeśli oczywiście termy będą otwarte.