Beskid Śląski – jednodniowy trekking; wędrówka marzec 2024
Beskid Śląski – jednodniowy trekking; nasza sprawdzona propozycja
Tytuł bardzo ogólnikowy, ale trudno wpisać jako tytuł trakt, którym przeszliśmy. Cóż to za szlak, który polecamy można zapytać. Otóż trasa, którą pokonaliśmy przebiega przez kilka fajnych punktów. Początek w Brennej Holcynie i dalej na Horzelicę – Stary Groń – Grabową – Kotarz i z powrotem do Holcyny. Bardzo fajne kółeczko. Szlak około 13…14 km dostarczył nam sporo energii i wrażeń w postaci bardzo ładnych widoków szczególnie w pierwszej części trasy. Drugą część szlaku już kiedyś pokonywaliśmy prawdziwą zimą, nie tak jak teraz. Wtedy również startowaliśmy z Holcyny, ale poszliśmy czerwonym szlakiem, który wyprowadził nas prawie pod Chatę pod Grabową, skutecznie omijając te najładniejsze punkty widokowe zlokalizowane na zielonym i czarnym szlaku wiodącym z Brennej.
Tym razem postanowiliśmy podejść z Holcyny nieoznakowanym traktem leśnym, który wyprowadził nas na połączenie szlaków zielonego i czarnego przed szczytem Horzelicy. Nie byliśmy pewni czy ta leśna, nieoznakowana droga będzie możliwa do przejścia. Zaryzykowaliśmy i udało się. Trakt to szeroka leśna droga, która na początku posiada ostrzejsze podejście, później już jest łagodnie już do samego zielonego szlaku. Na mapce łatwo zlokalizować nasze miejsce startu. Można tu dojechać samochodem. Trzeba jechać z Brennej w kierunku Holcyny i zatrzymać się na samym końcu drogi tj. przed szlabanem leśnym. Jest tu średni parking i kilkanaście miejsc postojowych przy drodze. Spokojnie można tu zostawić auto i ruszyć na spacerek.
Idąc naszym śladem tuż za mostkiem nad potokiem Holcyna należy skręcić w prawo widoczną drogą ostro pod górkę. Jest trochę stromo, ale spokojnie, to krótki odcinek. Po wejściu na zielony szlak jeszcze trochę podchodzimy na szczyt Horzelica. Po drodze już przed szczytem pokazują nam się bardzo ładne widoki, które zmuszają nas do zatrzymania, Na samym szczycie Horzelica nic nie ma, nawet tabliczki, więc bierzemy drugi oddech i wędrujemy dalej już praktycznie po prostym, aż do Chaty pod Grabową. Po drodze towarzyszą nam piękne krajobrazy raz na prawą, a raz na lewą stronę. Bardzo fajny odcinek szlaku. Teatr krajobrazu towarzyszy nam do Starego Gronia gdzie znajduje się wieża widokowa, która jest tu taką wisienką na torcie.
Jest tu również miejsce na piknik, które akurat było w całości zajęte przez jakąś wycieczkę. Na wieży spędziliśmy około kwadransa cykając zdjęcia i pochłaniając naprawdę piękny krajobraz, który wspaniale wzbogacały wędrujące po niebie białe chmury. W Chacie pod Grabową zatrzymujemy się na mały posiłek. Miało być jeszcze małe piwko, ale z uwagi na ładną pogodę w chacie było tyle ludzi, że nie wiemy, czy w ciągu godziny doczekalibyśmy się na złoty napój. Z chaty podeszliśmy na Grabową, skąd rozciąga się fajny widok na Skrzyczne. Tu widać było, jak przyroda się rozwinęła w ciągu ostatnich dwóch, czy trzech lat, kiedy to byliśmy tu ostatnim razem.
Krajobraz, który kiedyś mogliśmy z łatwością zobaczyć teraz osłonięty był już sporymi brzozami i wymiernie wyższymi choinkami. Trzeba powiedzieć, że miejsce przy stoliku i tablicy informacyjnej zmieniło się. Z Grabowej mamy około 30… 40 minutowe przejście na Kotarz, gdzie znów zatrzymaliśmy się na mały piknik. Jest tutaj odpowiednio przygotowane do tego miejsce. Z Kotarza czekała nas już wędrówka powrotna do auta, ale po drodze mieliśmy jeszcze jedną atrakcję w postacie bardzo ładnego punktu widokowego. Tutaj na niebie pokazało się więcej chmur, więc miejsce przywitało nas klimatem nieco jak z horroru. Podobało nam się. Tu znów cyknęliśmy kilka fotek i ruszyliśmy już do Holcyny, gdzie zaparkowaliśmy naszego bolida.
I tak wędrując najpierw nieoznakowanym traktem, później zielonym i czarnym, dalej czerwonym i na koniec niebieskim wykonaliśmy przyjemne, trekkingowe kółeczko, które pokazujemy na poniższej mapce. Trasę polecamy każdemu na jednodniowy, niewymagający, górski trekking. Oczywiście nie jest tak, że się nie spocimy, ale to tak w sam raz haha.