SZWAJCARIA SAKSOŃSKA – co warto zobaczyć; wyprawa: maj 2019r
SZWAJCARIA SAKSOŃSKA – co warto zobaczyć; DLACZEGO TU…?
W graniczącym z Czechami paśmie Szwajcarii Saksońskiej oprócz ścieżki przez Shrammstein znajduje się jeszcze jeden ciekawy punkt do zobaczenia. To oczywiście Kuhstall z charakterystyczną jaskinią, z której roztacza się całkiem fajny krajobraz na Park Narodowy. To właśnie to skłoniło nas do zaplanowania i odbycia tędy drugiej wędrówki, która pokazała nam jeszcze inne fajne miejsca w tym skalnym świecie.
SZWAJCARIA SAKSOŃSKA – co warto zobaczyć; WRAŻENIA
Podobnie jak dzień wcześniej około 15 kilometrowa wędrówka szlakami Parku obfitowała w sporą ilość charakterystycznych punktów widokowych. Musimy stwierdzić, że szlak przez Schrammstein jest bardziej spektakularny, jednak trakt, którym poszliśmy drugiego dnia również zrobił na nas spore wrażenie. Zwłaszcza charakterystyczna jaskinia w Kuhstall i wodospad przy ostatnim przystanku turystycznego tramwaju.
SZWAJCARIA SAKSOŃSKA – co warto zobaczyć; WĘDRÓWKA
Kwaterując w Bad Schandau mamy świetną bazę wypadową na wschodnią część Szwajcarskiej Saksonii. Aby zobaczyć jeśli nie wszystkie to chociaż większość najciekawszych miejsc tego obszaru Parku Narodowego trzeba poświęcić na trekking minimum 2, a najlepiej 3 dni. Sami mając już za sobą pierwszy dzień wędrówki w paśmie Schrammstein teraz postanowiliśmy „zaatakować” Park od drugiej, północnej strony. Aby rozpocząć wędrówkę od tej strony musimy odbyć bardzo miłą podróż tramwajem turystycznym z centrum Bad Schandau do ostatniego przystanku, gdzie znajduje się nie zbyt duży, ale urokliwy wodospad Lichtenhainer. Należy pamiętać, że wodospad naturalnie nie ma zbyt mocnego nurtu, jednak co 30 minut, dokładnie o godzinie kiedy tramwaj przywozi nową partię turystów wodospad nabiera rozmachu. O co chodzi…? Zapytacie. Otóż, nad wodospadem znajduje się zbiornik, w którym gromadzi się woda. Około 5 minut po przybyciu tramwaju śluza nad wodospadem otwiera się, a znajdująca się u góry woda spada silnym nurtem pokazując urok całej kaskady. No fajna atrakcja. Po jej obejrzeniu należy zrobić w tył zwrot i udać się na szlak. Zanim to zrobimy kilka słów o tramwaju. Ten uroczy dwu lub trzy wagonowy, elektryczny pojazd startuje w Bad Schandau w małym parku o nazwie Kurpark. Bez problemu znajdziecie go na mapach. Tramwaj pokonuje około 8 kilometrową trasę wzdłuż potoku Krinice pokazując turystom bogaty w roślinność skalny świat Łabskich Gór Piaskowcowych od Bad Schandau do wspomnianego wodospadu. Jednorazowy koszt przejazdu w jedną stronę dla dorosłej osoby wynosi 5 EURO. Jeśli planujecie wracać tą samą drogą z gór sugerujemy kupić bilet całodzienny w kwocie 8 EURO. W ten sposób 2 EURO zostaje w kieszeni. Tramwaj zatrzymuje się na 8 przystankach, a do celu dociera w około 20 minut. Odjazdy z Kurparku są częste. W godzinach rannych co około 15 minut później nieco rzadziej, ale po południu znów częściej. Rozpoczęcie i zakończenie górskiej wędrówki przejażdżką Kirnitzschtalbahn to naprawdę fajna przyjemność, polecamy każdemu.
Dobrze, po przejażdżce tramwajem i kontemplacji wodospadu ruszamy na szlak w kierunku Kuhstall. Trakt oznakowany jest czerwonym kolorem i wyraźnym napisem Kuhstall. Do tego celu podchodzimy średnio nachylonym podejściem w około 40 minut. Tutaj znajduje się pokazywana na wielu zdjęciach jaskinia przelotowa, z której rozpościera się całkiem fajny, ale nie powalający na kolana widok na Park. Sama jednak jaskinie robi spore wrażenie. Przed jaskinią znajduje się punkt gastronomiczny. Można się tu trochę posilić, uzupełnić płyny. Kawa niestety tylko z expresu przelewowego. Pomyślicie pewnie teraz, że się nam w d…ach poprzewracało. No cóż oboje z Elą jesteśmy zwolennikami smacznej i dobrze zaparzonej kawy, nic na to nie poradzimy, dlatego zawsze gdzie jesteśmy zwracamy uwagę na to jak kawa jest przygotowywana. W Kuhstall spędziliśmy około 20 minut i ruszyliśmy dalej w głąb Parku szlakami zielonym i żółtym prowadzącymi jedną ścieżką. Trasa na początku wiedzie ciasnymi, skalnymi szczelinami. W pewnych miejscach są krótkie drabinki. Dalej jednak trakt w przeważającej części jest bardzo lajtowy i wiedzie przez dość rzadki las. Nie ma tu widoków. W pewnym momencie zaczyna się dość ostre podejście i dochodzimy do skrzyżowania z czerwonym szlakiem. Tutaj skręcamy w lewo i „biegniemy” znów dwoma równoległymi szlakami – zielonym i czerwonym. Ścieżka prowadzi pod skalnymi ścianami szczytów, którymi będziemy wracać w drugiej połowie dnia. Po około 40 minutach szlak szlaki rozdzielają się, a my kierujemy się ostro do góry traktem zielonym. Szlak prowadzi przez zarośnięty, skalny jar. Kiedy z niego wyszliśmy stanęliśmy na szerszej ścieżce wśród drzew, w których ukrywały się pięknie śpiewające ptaki. Pamiętamy, że to był wspaniały ptasi koncert. Pod tym względem miejsce zrobiło na nas ogromne wrażenie. Było po prostu głośno od naprawdę ślicznie śpiewających ptaków. Wędrując wśród odgłosów przekrzykującego się ptactwa nawet nie spostrzegliśmy się kiedy doszliśmy do skrzyżowania z głównym traktem oznakowanym kilkoma szlakami. Oczywiście bez chwili namysłu skierowaliśmy się prosto w kierunki najwyższego szczytu w Szwajcarii Saksońskiej Grosser Winterberg 556m n.p.m. Stąd nie było już daleko, chyba około 20 minut. Kiedy już doszliśmy na szczyt trochę rozczarowaliśmy się, ponieważ nie ma tu żadnego punktu widokowego. No może jest jakiś view point na szlaku do Schmilki, skąd można dość szybko wyjść na szczyt. Schmilka tym razem nie była naszym celem, więc nie powiemy jakie są widoki ze szlaku zielonego wiodącego do tego urokliwego miasteczka. Czytaliśmy, że w pewnym miejscu fajnie widać, ale my tego nie doświadczyliśmy. Na szczycie jest tylko mała gastronomia z piwkiem i kawą z ekspresu przelewowego. Samo miejsce przyjemne, ale spodziewaliśmy się czegoś o wiele więcej. Z Grosser Winterberg rozpoczęliśmy drogę powrotną. Nie wiodła ona jednak tym samym traktem. Zeszliśmy co prawda tym samym szlakiem do skrzyżowania, skąd podążyliśmy już szlakami w kierunku… hm, jakim kierunku, jak tu jest mnóstwo różnych punktów widokowych. Ech, zobaczcie na mapę, gdzie zaznaczony jest ślad naszej wędrówki. Idąc tą drogą mijamy sporą ilość spektakularnych punktów widokowych, które zapierają dech w piersi. Po dłuższym czasie udało nam się dojść do zdobytego dzień wcześniej spektakularnego Frenstein. Tym razem mieliśmy okazję zobaczyć to miejsce z drugiej strony. Oczywiście nie wchodziliśmy drugi raz na dość ryzykowną skalną ścieżkę. Stąd dzieliła nas jakaś godzina, może 1,5 do naszego tramwaju. Od tego miejsca szlak nie był już tak spektakularny jak wcześniej. Jednak można go sobie urozmaicić i skierować się w lewo na Affenstein, gdzie znajdują się dość ryzykowne drabinki i klamry. Ten odcinek szlaku zaznaczony jest jako ten do wspinaczki – via ferrata, więc dobrze mieć sprzęt wspinaczkowy. Są jednak tacy, co przechodzą go bez zabezpieczeń. Od tego miejsca już mamy niedaleko do końca wycieczki, czyli do przystanku tramwajowego Beuthenfall. W nazwie mamy wyraz wodospad, więc kiedy zeszliśmy już do ulicy, zaczęliśmy go szukać. Z trudem znaleźliśmy go między domami. To taki mały ciek wodny, który zapewne wzmacnia się po większych deszczach. I tak właśnie po około 15 kilometrach wędrówki dotarliśmy już nie pod wodospad Lichtenhainer skąd startowaliśmy, lecz do przedostatniego przystanku na turystycznej trasie tramwajowej z Bad Schandau do Lichtenhainer. Jeśli tak zaplanuje sobie wycieczkę jak my, to kupcie na starcie bilet całodzienny, jak wspominaliśmy na początku. Całą wycieczka zajęła nam około 7 godzin łącznie z przejazdami tramwajem. Planując wędrówką naszym szlakiem należy wyposażyć się w odpowiednie, górskie obuwie i oczywiście jeśli pogoda nie jest pewna coś od deszczu. W przeciwieństwie do wycieczki przez Schrammstein na tym szlaku mijamy dwie gastronomie, gdzie możemy się posilić i uzupełnić płyny. Przezornie jednak sugerujemy zabrać minimum litr wody na głowę i parę kanapek lub energetyczne batony. Podsumowując tą i wcześniejszą wycieczkę pasmem Schrammstein możemy śmiało powiedzieć, że zobaczyliśmy w Parku Szwajcarskiej Saksonii większość najładniejszych miejsc i punktów widokowych. Jest jeszcze kilka, których nie udało nam się zdobyć w pobliżu Schmilki, ale to może jeszcze będzie kiedyś okazja.
Na koniec tradycyjnie zapraszamy na foto spacer szlakami Szwajcarii Saksońskiej. GALERIA.
[mapsmarker marker=”200″]